EPILOG

93 8 0
                                    

Melania:

Ślub za 2 godziny. Właśnie ubieram białą suknie w stylu princessy. Ma mocno rozkloszowany dół i długi tył ale jest z jednolitego materiału. Nie ma ramiączek a dekold jest w kaształcie serca. Śliczna. Na głowie mam dziwnie ale ładnie upięte włosy które okrywał długi welon zaczepiany na wianek z pudrowo różowych i białych kwiatów. Buty były na 5 centymetrowym obcasiku bo zbyt by mnie kręgosłup bolał na wyższych. Podobałam się sobie. Naprawdę. Nawet z tym brzuszkiem. Na twarzy miałam majstersztyk wykonany przez dwie dziewczyny które chyba na codzień charakteryzują Camille.
Złote powieki, kreski i paznokcie oraz krwisto czerwone usta. Do tego złota biżuteria. Cudo nie ja.

Shawn:

Mam czarny garnitur, czarne pantofle i czerwony krawat od Meli. Chłopcy mają białe garnitury i białe pantofle. Wyglądają prawie identycznie. Zaraz wsiadam w limuzynę i jadę do kościoła bo ceremonia rozpoczyna się za godzinę.

Melania:

Stresuję się. Za dwie minuty zaczną grać a ja zaczne wchodzić. Poprowadzi mnie mój przyjaciel Marcin. Jest dla mnie najważniejszy zaraz po Shawnie.

Usłyszałam pierwsze dźwięki i ruszyliśmy. Przede mną stał Shawn który patrzył się prosto na mnie tymi cudownymi brąz oczami.

***

- Czy ty Melanio Wilk chcesz poślubić tego oto Shawna Mendes'a?- kapłan zapytał mnie.
- Tak, chcę.- Odpowiedziałam z uśmiechem patrząc na Shawna.
- Czy ty Shawnie Men...- Zaczął ponowinie kapłan ale przerwał mu mój już mąż.
- Tak, chcę.- szybko wypalił po czym wpił mi się w usta.
- Jesteście mężem i żoną. Możecie się pocałować.- Dokończył duchowny a w świątyni rozległy się brawa.

***

Po ceremonii udaliśmy się do Casa Lomy gdzie miało odbyć się przyjęcie.

***

- Za młodą parę. Gratulacje. Żyjcie długo i szczęśliwie.-  Manuel wzniósł toast setny raz tej nocy.
- Kochanie.- Szepnął mi do ucha mój mąż
- Hmm..- Mruknęłam bo była już około trzecia nad ranem a ja byłam potwornie zmęczona i siedziałam na kolanach Shawneya.
- Idziemy do pokoju?- Zapytał co było dla mnie zbawieniem.
- Yhm..- przytaknęłam ochoczo. Wstaliśmy i przenieśliśmy się do wynajętego na tę noc pokoju.

trzy miesiące później

Shawn podjechał pod nasz nowy wielki dom. Wysiadł z auta po czym otworzył mi drzwi. Wyturlałam się z samochodu. Jeszcze trochę i będę jak piłka. Dosłownie.

Tyle że stanęłam na ziemi Shawney podniósł mnie na ręce.

- Głuptasie zostaw mnie. Ciężka jestem.

- Co ty lekka jak piórko.

Otworzył drzwi do domu i wniósł mnie przez próg.

- Witaj u nas.

- Woah. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Było ślicznie.

Przedpokój w którym była spora szafa płynnie przechodził w pokój dzienny. Dwie ściany były białe a jedna grafitowa, świecąca i na niej wisiał telewizor. Była też śliczny biały narożnik i fotel. Stolik kawowy był cały szklany. Następnie Shawnie pociągnął mnie do jadalni i kuchni które były połączone z salonem. Jadalnia była także biała i miała wielki kilkunastoosobowy stół i śliczny żyrandol z jakby miliona diamencików. Kuchnia była w oddcieniach brudnego białego. Szafki były czarne jak wszystkie sprzęty. W tych trzech pomieszczeniach ściany były przeszklone a widok był na nasz wielgachny ogród z basenem i mnóstwem innych rzeczy. Nawet było wyznaczone miejsce na ogródek warzywny. Wyszliśny a taras na którym był bar z grillem. Wróciliśmy do środka i skierowaliśmy się do łazienki. Była w brązach. przy wielkiej ścianie z okien była wanna. Podobno z tych okien da się wyglądać na dwór ale z zewnątrz nie widać co jest w środku. Jest to spory plus. W łazience znajdował się wielgachny oszklony prysznic i dwie umywalki oraz toaleta. Następnie skierowaliśmy się na piętro. Oglądaliśmy wszystkie cztery sypialnie dla naszych dzieci z garderobami, balkonami i łazienkami podobnymi do tej na dole po czym ponownie zeszliśmy na piętro pod parterem.
- Teraz chodź.- Shawn otworzył drzwi i ujrzałam wielkie mini kino a w drugich drzwiach pokój do zabaw.
- Woah.
- To piętro jest wyciszone. Tak jakby oderwane od reszty domu.

Weszliśmy po schodach na parter.

-I teraz najważniejsze .

Shawney otworzył drzwi do naszej sypialni. Była wielka. Miała kominek i łoże dla co najmiej czterech osób. Można z niej było wyjść do ogrodu. Była cudowna. Po dwóch stronach łóżka były drzwi...

...a za drzwiami dwie gigantyczne garderoby. Za czwartymi drzwiami obok kominka była potwór nie gigantyczna łazienka z sauną, jacuzzi, prysznicem dwoma umywalkami i toaletą.

- Woah. Wiem za dużo "woah" i "wielgachne" ale to serio jest woah i wielgachne. -ślicznie i cudownie.
-Wiem kochanie. To wszystko dla ciebie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej. Idziemy spać pani Mendes?
- No pewnie panie Mendes. Trzeba przetestować to wielkie łóżko. - szybko ruszyłam w stronę łóżka po czym wtuliłam się w mojego męża.

miesiąc później

- Shawn.- wyszłam z kuchni po czym zobaczyłam że on śpi. - Shawn ja rodzę! - krzyknęłam spanikowana.
-Co? Już! Idę po torbę czekaj tu!-krzyknął i pobiegł do sypialni. -Chdź tu.-podniósł mnie po czym skierował się do garażu. Odpalił auto i szybko jechał do szpitala.

-Auu boli.- Jęknęłam.
- Wytrzymaj. Już 5 minut i będziemy. Oddychaj. Wdech- wydech.- uspokajał mnie Shawn.

***

- To przez ciebie ty gnojku!- wrzeszczałam z bezsilności. Poród trwał już drugą godzinę.
- Już okey. Wdech- Wydech.- On nadal opanowany uspokajał mnie.
- Przyj!- Krzyczała pani doktor. - Widać główkę.- oznajmiła po czym lekko odetchnęłam.- Jeszcze troszkę wytrzymaj Mel.- Mówiła.- Już sekunda. Przyj! Mamy go.- rozległ się płacz Zayna.- To synek. Cały i zdrowy. Jeszcze raz i będzie po wszystkim.
- Jesteś dzielna. Dasz radę.- mówił Shawn.
- I tak to przez ciebie! Au. Boli! - Krzyknęłam.

***

Po kilku minutach usłyszałam płacz Tessi.

-Już po wszystkim. Zaraz będzie pani mogła zobaczyć swoje dzieci.

Przewieziono mnie do sali gdzie czekał na mnie Shawney i pielęgniarka która podała mi moje skarby.

-Widać że Tessia to cała ty.-Shawn wziął na ręce małego Zayna.
-Za to Zee to identyczny ty.-uśmiechnęłam się po czym wtuliłam w Shawniego który siedział teraz obok mnie na łóżku.
-Hey skarby. Cieszymy się że już jesteście. Dałyście mamusi popalić.-Shawney mówił do naszych maluchów a ja lekko chichotałam.

_________________________________

Emmm...
Koniec?😥

Wspaniale mi się to pisało.... Dzięki wam oczywiście.💞

❤❤❤❤❤💎

Lost in her heart | S.M ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz