Shawn:
Obudził mnie dźwięk budzika. Było po 10 a ja nie przejmiwałem się niczym, bo samolot mieliśmy o 18. Już dzisiaj wracamy na miesiąc. W końcu. Tuliłem do siebie Melanie z nadzieją, że przeszło jej po wczoraj. Kocham ją i nikogo innego.
Postanowiłem zbudzić Mel żebyśmy poszli na śniadanie do jakiejś knajpki i przeszli się po mieście.
- Kotku wstawaj. Zabiorę cię na śniadanie.- przeciągnąłem ostatnią literę.
- Spadaj.- ucięła krótko.
- Czyli nadal jesteś zazdrosna?- drażniłem się z nią.
- Nie jestem zazdrosna o tą rudą ździrę kiedy to zrozumiesz?!- teraz wiem, że jest zazdrosna.
- Cii kotku. Wiem że jesteś i nie martw się, nie lubię rudych. Serio. To idziemy?- chciałem załagodzić sytuacje co wyraźnie mi nie szło, bo byłem już lekko zirytowany.
- Nie.- opanuj się.
- Nie będziesz cały dzień spała.- Yhhhh!
- Będę jak chcesz to idź z NIĄ.- nosz kurwa.
- Kurwa Mel, to ona mnie pocałowała, nie chciałem tego, kiedy to do ciebie dotrze, że to ty jesteś dla mnie najlepsza!- wrzasnąłem na co ona się przestraszyła- Mel... Przepraszam... Nie chciałem ... Mel.- no nie chciałem się na nią drzeć ale ja też mam już dość.
- Zamknij się Mendes. -fuknęła i wstała.
- Przepraszam.-złapałem ją za nadgarstek.
- Wyjdź. Albo nie, ja wyjdę.
- Nie ma mowy. Patrz w co ty jesteś ubrana.- w moją koszulkę i swoją koronkową bieliznę.
- Przeszkadza ci to?- zapytała a ja widziałem ten uśmiech.
- Tak. Do cholery jesteś moją narzeczoną. To coś znaczy!- Znów się drę.
- Znaczy.- przyznała mi rację łapiąc za klamkę od drzwi. Pędem złapałem ją zanim zdążyła wyjść. Przełożyłem ją sobie przez ramię i ruszyłem w kierunku łóżka. Patrzyłem się na jej obrażona minę zwisając nad nią.
- No weź. Nie obrażaj się.- widziałem jak chciała się uśmiechnąć.
- Nie.- zawzięciuch.
- No kochanie proszę. Pójdziemy na śniadanie potem pozwiedzać miasto. Wrócimy to Toronto o 22 i zrobimy coś kreatywnego.- próbowałem coś wymyślić przybliżając nasze usta.
- Nie.- zaraz to ona mnie do szłu doprowadzi.
- Innych słów cię nie uczono. Nie ładnie panno Wilk.- Spróbuję tak.
- Puść mnie.- oj nie dzisiaj.
- Chcę żebyś się tak wiła pode mną w innych okolicznościach.
- Zboczeńcu puść.- uśmiechnęła się, jest sukces.
- I wanna love you with the lights on.- cytowałem moją piosenkę.
- Głupku puść.- Teraz się już śmiała.
- Nie.
- Puuuuuść.
- Seksownie wyglądasz gdy tak mówisz.- to była prawda.
- Shaaaawnnn...- jęknęła gdy zacząłem ją łaskotać.
- Oh je, chcę abyś częściej jęczała moje imię kotku.- zdecydowanie.
- Kurwa czy ty siebie słyszysz? Pieprzysz gorsze głupoty niż jak jesteś mocno wstawiony.- wiem.
- To ty tak na mnie działasz.-uśmiechnąłem się zadziornie.
- Czyżby?- spytała chytrze się uśmiechając.
- Tak, idealnie tak jak żona na męża.- to prawda.
- Nie jestem twoją żoną.- to także prawda.
- Będziesz. Melania Mendes. I nasze cudowne dzieci.- ślicznie brzmi.
- Yhm... misiu?Co ze zwiedzaniem? -zapytała posyłając mi uśmieszek.
- Przełożymy je.-mruknąłem i zacząłem obcałowywać ją całą.
- Nie!
- Tak.
- Nie.
- Wiem lepiej. Ciii.- skończyłem naszą bitwę słów i pocałowałem ją. Potem jeszcze raz i jeszcze. Potem zeszłem z pocałunkami na szyję a potem zdjąłem jej kosuzlkę a ona mi. Doszłem z pocałunkami do pępka a następnie jej bielizny. Ona natomiast bawiła się skrawkiem moich bokserek.
Przejechała ręką po całej długości mojego wybrzuszenia w bokserkach po czym pocałowała mnie i wstała z łóżka. Cholera czy ona?
- No to pa.- Krzyknęła na odchodne.
- Ale Mel... Co ja z tym zrobię?- jęknąłem.
- A bozia dała rączki?- spytała ze śmiechem.... Bardzo zabawne... No kurwa mać....
- Ale Mela...- chciałem ją ubłagać.
- Nie.-ubrała spodenki i koszulkę a potem wyszła. Nosz cholera jasna.______________________________________
Napalony Shawn?😂
Przepraszam że krótki ale idę sobię zaraz na spacer więc no. ❤
Do następnego.💞
CZYTASZ
Lost in her heart | S.M ✅
FanficDruga część trylogii "Lost" "-Mel. Tęskniłem. Nawet nie wiesz jak. Szukałem cię. - Wiem, ja też Shawn .-dał mi małą karteczkę i odszedł." Odnaleźli się w momencie najgorszego momentu ich żyć. Łączy ich coś. Tym cosiem jest miłość, pojęcie niedefini...