-Dziękuje Jack. - powiedział Will
-Ale za co ? - spytał zdziwiony
-Za to, że powiedziałeś mi, że muszę powiedzieć Elizabeth, że ją kocham, bo inaczej nigdy nie przekonam się czy ona kocha mnie - dodał
-No wi dzisz. Czasem warto posłucahć starego Jacka
-Tak, tak - roześmiali się oboje
-Ile mamy jeszcze do tej Tortugi ? - spytałam, przerywając miłą atmosferę
-Dotrzemy tam przed zmrokiem. A widzieliście gdzieś Hectora ? - spytał zdziwiony Jack
-Tak siedzi w głównej kajucie z Jack'iem - powiedział William
-Pdzecież ja tu jestem - powiedział nie ograniający sytuacji Sparrow
-Jack, jego małpka - powiedziałam śmiejąc się pod nosem
-Zabije go kiedyś - powiedział Jack, zły na Hectora, że ten jego imieniem nazwał małpkę
Jednak "złość" Jacka Sparrowa nie jest taka jak innych. On ma wręcz nienaturalne wachania nastrojów. Może zbyt dużo rumu.
-Moi drodzy witam was na Tortudze ! - krzyknął Jack gdy dotarliśmy do portu
-Brawo Jack, już myślałem, że tu nie dopłyniemy- powiedział złośliwie Will
-Widzę chłopcze, że nie wieżysz w moje zdolności pirackie ? Prawda?
-Zależy kiedy - powiedział spokojnie i odszedł
-Will, Elizabeth wy lepiej nie schodźcie na ląd. My dostarczymy na Zemstę te 100 dusz, a wy tu zostańcie. O ile jest to realne. - powiedział Barbossa
Posłusznie wykonaliśmy polecenie Hestora. Mieliśmy czas na rozmowę. Bardzo szczerą rozmowę.
-Will, ty nie chcesz być piratem, prawda? - zaczęłam
-Nie nie chcę. Głównie ze względu na ojca. A ty Elizabeth?
-Jestem gotowa poświęcić życie dla piractwa. - powiedziałam
-A co z tym Harrym, czy Henrym ? - zaczął z innej beczki William
-Ah, on. Jego ojciec i on chcą abym za niego wyszła. Ja jednak kocham tylko ciebie Will.
-Ja ciebie też Elizabeth
-A ten komodor Noringhton ? Co z nim?
-On też. Tylko żebym za niego wyszła chce tez mój ojciec. Ale ciebie też lubi. W przeciwieństwie do Harrego. Herrisona nie cierpi tak samo jak ja lub jeszcze bardziej
-Elizabeth, a co się stało z twoją matką, jak mogę spytać?
-Ah, moja mama. Została zabita gdy byłam mała. Ale poznałam ją. Była cudowną osobą.
-Moja też zmarła gdy byłem mały. Jesteśmy tak inni, a jednak podobni
-Masz rację Will. A jak to się w ogóle stało, że twój ojciec należy do załogi Davy'ego Jones'a? - nasz temat co chwilę się zmieniał
-Sam to wybrał. Sam wybrał sobie taki los. Ale było to jego marzenie. Stać się piratem i zginąć. na morzu.
-Najpierw robił to co kocha, teraz... Teraz jest tam trzymany siłą
-Niestety. Zrobię wszystko, aby go uratować !
-A ja ci pomogę Will. Zrobię wszystko aby ci pomóc.
I tak nasza rozmowa toczyła się przez resztę dnia i całą noc. Aż do rana gdy na pokład zawitali Hector i Jack. Przyprowadzili 100 naiwnych ludzi. Ludzi któtych duszę wykupią naszą wolność. Inaczej możemy się pożegnać z życiem.
-Jack, pokaż mi dłoń - powiedziałam po chwili
-Tak jak myślałam. Czarne piętno. Wisi nad nami Kraken.-Sparrow ! Dlaczego nam nie powiedziałeś ! - wrzasnął wkurzony Barbossa
-Eee bo wiedziałem, że twoja reakcja będzie taka, a nie inna. Barbossa ja nie urodziłem się wczoraj
Hector już nic nie odpowiedział i poszedł do steru.
-Panowie ! Cała naprzód w kierunku Latającego Holendra ! - krzyknął Barbossa - Bandera na maszt ! - dodał po chwili
-Bandera na maszt ! - powtórzyłam wydając polecenie do załogi !
..........................................................................................
Postacie występujące w 90% są te same co w oryginalnej wersji "Piratów z Karaibów". Jednak ja staram się bohaterom tego opowiadania nadać inną historię (a czasem nawet osobowość). Przepraszam z góry za wszystkie błędy ortograficzne i literówki ;)
CZYTASZ
Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia
Adventure"- Nie lekceważ mocy Trójkąta! - Ja nie lekceważę Bermudów, poprostu się nabijam." "Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia" to historia pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, humoru, a zarazem dramaturgii w świecie gdzie Elizabeth Swann (choci...