-Nie. To znaczy właściwie tak. Wbiłam sobie w dłoń gwóźdź.
-Pokaż - powiedział, a ja posłusznie podałam mu rękę - Duża rana. Choć pod pokład, założydz opatrunek - dodał po chwili
Zeszliśmy na dół. Wzięłam jakiś bandaż i usiadłam przy małym stoliku z lampą nawtową. Zapaliłam ją i zaczęłam zakałdać opatrunek. Kompletnie mi nie szło.
-Daj, pomogę ci - zaproponował Will
-Dobrze - wysunęłam rękę w jego stronę
Robił to tak zwinnie. Jakby robił to od zawsze.
W pewnym momencie jednak gdy zawiązywał końcówkę wdusił mi część bandaża w ranę. Nie panując nad mimiką twarzy lekko się ona "zkwasiła" z bólu.
-Przepraszam. W zasadzie mam ręce kowala - powiedział spuszczając wzrok
-Nie. To znaczy tak, ale to nie szkodzi. Ja i tak ciebie kocham - mówiąc to dłońmi chwyciłam jego twarz i skierowałam ją tak abyśmy patrzyli się sobie prosto w oczy.
-Elizabeth, jesteś największym skarbem jaki znalazłem. Ale proszę obiecaj mi jedno, podczas tej "chorej" podróży na której ty też teraz jesteś, będziesz uważać na siebie. Nie chcę żeby coś ci się stało gdy będziesz ratować MOJEGO ojca - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku
-Jak zawsze Will. Jak zawsze. Ale ty też musisz mi obiecać, że nie zrobisz nic głupiego podczas naszej "podróży".
-Oczywiście, Panienko - uśmiechną się teraz tak szczerze i radośnie jak chyba jeszcze nigdy.
-Miałeś nie mówić do mnie "Panienko" - odwzajemniłam uśmiech
-Miłość, miłość, miłość jak uroczo - powiedział Jack
Uśmiechnęliśmy się tylko
-Odnajdziemy twoją dawną miłość, Angelicę - odpowiedziałam po chwili
-Gdyby to było tylko takie proste... - powiedział ze smutną miną
-Dlaczego "nie takie proste"? - spytał zdziwiony William
-Bo ja ją zostawiłem. Zostawiłem ją sam na wyspie, gdy ona powiedziała mi, że jest ze mną przy nadziei. Może powiedziała to tylko po to aby mnie zatrzymać. A może to prawda. Nie wybaczy mi tego.
-Wybaczy. - powiedziałam posyłając mu ciepły uśmiech
-Chciałbym. Nawet nie wiecie jak bardzo bym chciał. - powiedział dosiadając się do stołu
*z perspektywy Jacka Sparrowa*
Miałem nadzieję, że to co powiedziała Elizabeth się spełni. Że wybaczy mi te 5 samotnych lat. Może już sobie kogoś znalazła. Zapęłniła pustkę w sercu, która pozostała po mnie. Ale nawet jak znalazła kogoś innego, ja muszę ją odnaleźć. Muszę się upewnić, że jest teraz szczęśliwa. Ja nie dałem jej tego szczęścia...
-Jack....
Mam nadzieję, że jednak mi wybaczy...
-Jack ! - krzyknęła głośniej Elizabeth
-Tak, tak, coś się stało ?! - powiedziałem jakby wyrwany z transu
-Zamyśliłeś się chyba... - powiedziała dziewczyna
-Tak. Myślałem o mojej Angelice, że może już sobie kogoś znalazła. Zapęłniła pustkę w sercu.
-Uwież mi. Na pewno nie, ona na pewno cały czas czeka na ciebie. Ma nadzieję, że wrócisz... - powiedziała Elizabeth
-Chciałbym...
*z perspektywy Elizabeth*
Szkoda mi Jacka. Z drugiej strony, sam ją tam zostawił, jednak w tedy uważał, ze to przelotny romans. Dopiero teraz, doszło do niego, że on ją naprawdę kochał. Pomogę mu. Za wszelką cenę mu pomogę... to już postanowiłam
*z perspektywy William*
Biedny Jack. Dopiero teraz zrozumiał, że ją kochał i w zasadzie dalej kocha. Ja dopóki myślałem, że Elizabeth wcale mnie nie kocha czułem się podobnie. Ah moja Elizabeth. Moja królowa. Chciałaby wszystkim pomóc. Wszystkich uszczęśliwić, ponad własne szczęście. Dla przyjaciół i rodziny zrobiłaby wszystko.
*z perspektywy Elizabeth*
Ta cisza. Wszyscy pogrążyliśmy się w rozmyśleniach...
....................................................................................
Postacie występujące w 90% są te same co w oryginalnej wersji "Piratów z Karaibów". Jednak ja staram się bohaterom tego opowiadania nadać inną historię (a czasem nawet osobowość). Przepraszam z góry za wszystkie błędy ortograficzne i literówki ;)
CZYTASZ
Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia
Macera"- Nie lekceważ mocy Trójkąta! - Ja nie lekceważę Bermudów, poprostu się nabijam." "Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia" to historia pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, humoru, a zarazem dramaturgii w świecie gdzie Elizabeth Swann (choci...