#34✔

111 16 0
                                    

-To dobrze. - uśmiechnęłam się
-James tak się przestraszył. Jego twarz była bezcenna. - rozesmiał się pirat
-Żałuje, że nie widziałam
-Dalej jesteś na niego zła, wiesz za wtedy ?
-Tak. Dalej. Mam serdecznie dość tych jego chimerycznych zachowań.
-A moich ?
-Ty owych nie masz - umśiechnęłam się lekko
-Chociaż ktoś to docenia... - odwzajemnił uśmiech
-Na pewno nie tylko ja...
-Idź do tego twojego, jak mu tam ?
-Willa ? Tak, zaraz pójdę. Jednak najpierw chcę mieć pewność, że u ciebie wszystko dobrze ?
-U mnie ? Zawsze ! - powiedział z dumą
-Tak, tak jasne - przytuliłam go, a po chwili od razu poszłam do Williama
Zapukałam do drzwi do jego kajuty.
-Tak, proszę.
-Cześć Will. Jak tam głowa ?
-Dobrze, nawet. A twoja ?
-Bywało lepiej. Jednak nie narzekam.
-Żałuj, że nie widziałaś twarzy Norringtona gdy straciłaś przytomność - powiedział ledwie powstrzymując się od śmiechu
-Dlaczego wszyscy mi to mówią ? - odpowiedziałam z równie udawaną powagą.
-Może dlatego, że było to naprawdę bezcenne - końcówkę wydukał przez śmiech. Ja też dłużej już się nie powstrzymałam i również zaczęłam się śmiać.
-W każdym razie nie ważne. Jaki mamy kurs ?
-Niestety, ale starciliśmy panowanie nad sterem przez te "piski" z Bemudów i odbiliśmy na wschód w głąb Atlantyku.
-Nie przejmujmy się tym. Zacznijmy od rzeczy realnych. Uratowanie twojego ojca.
-Zgadzam się. Zacznijmy od rzeczy realnych - wtrąciła się Calypso
-Co ty tu robisz ? - spytał zdziwiony Will
-Może i zapomniałeś, ale pływam z wami na tym statku!
-No tak...
-Calypso, powiedz nam proszę co wydawało te piski. - zaczęłam
-Dusze martwych, którzy zginęli na Bermudach. Głos zwiastujący śmierć.... Podobno - ostatnie słowo wypowiedziała z aż nie podobnym do siebie entuzjazmem
-Robi się upiornie - powiedziałam śmiejąc się przy tym
-Nie lekceważ mocy Trójkąta.
-Ja nie lekceważe mocy Bermudów, po prostu się nabijam.
-Jesteś czasem gorsza niż Jack.
-Mam to odebrać jako komplement ?
-Wracając musimy namierzyć Latającego Holendra- zmieniła temat
-Ma on swoje preferencje po jakich miejscach pływa ? - spytał Will
-Poza krańcem mapy.
-Czyli musimy czekać aż wróci do nasz mórz.
-Tak.
-Idę po Jack'a i Hectora. Resztę ustalimy z nimi. - dodałam z trochę innej beczki
-A ja pójdę po Gibbsa, Raggetti'ego, Pintel'a i Marty'ego - dorzucił z uśmiechem Will
-A ja pójdę po James'a - po chwili dodała Tia
-Powodzenia - powiedziałam i pobiegłam w kierunku kajuty kapitana.
-Kapitanie Barbossa !
-Tak Elizabeth, wejdź.
-Ustalamy kurs. Chodź do góry.
-Oczywiście! - powiedział władczo i wskazał Jack'owi (małpce) aby weszła na jego ramię. Zrobił to.
-Ty idź już do góry, a ja idę jeszcze po Jack'a.
Tak jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Szłam jeszcze chwilę. Oczywiście po drodze musiałam się podknąć i prawie się przewrócić.
-Jack !
Nie odpowiedział
-Jack Sparrow !
-Nie złotko.
-Jak to nie ?
-Kapitan Jack Sparrow.
-No tak, a więc Kapitanie Jack Sparrow ustalamy kurs. Dołaczysz do nas ? - wyciągnęłam w jego stronę dłoń
-Oczywiście panienko - chwycił ją, a ja szybkim krokiem ruszyłam w kierunku steru, przez całą drogę ciągnęłam Jack'a za sobą. A on był tak zdziwiony moim dobrym chumorem.
Gdy przyszliśmy na górę do "stołu obrad" siedzieli już przy nim Hector, Tia, Marty, Ragetti oraz obdarzony n cały świat James.
-Cześć James ! - zaczęłam z udawanym szczęściem, że go widzę
-Witaj droga Elizabeth. Cieszę się, że już się dobrze czujesz. Tak się bałem - mówiąc to wstał i mnie przytulił. Nie odwzajemniłam tego, jednak nie próbowałam się "wyrwać".
.................................................................................
Wybaczcie, że tak późno ale dopiero teraz mnie olśniło, że dzisiaj niedziela 😂
***
Postacie występujące w 90% są te same co w oryginalnej wersji "Piratów z Karaibów". Jednak ja staram się bohaterom tego opowiadania nadać inną historię (a czasem nawet osobowość). Przepraszam z góry za wszystkie błędy ortograficzne i literówki ;)

Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz