-Kapitanie ! Jakiś okręt przed nami ! - krzyknął Marty
Barbossa wyciągnął lornetę i spojrzał w stronę statku.
-Nie znam - powiedział krótko
-Daj mi to - powiedział ożywiony już Jack
Barbossa posłusznie wykonał prośbę Sparrowa. Tym razem Jack spojrzał w stronę okrętu.
-Też nie znam
-Dajcie mi to - odezwał się Will
Spojrzał w stronę okrętu. I jeszcze jeden raz.
-Ten statek jest bardzo stary. Ma pewnie z niezłe 100 lat. Nie mamy prawa go znać. W zasadzie to nie jest prawdziwy statek. To okręt widmo.
-Co ?! Daj mi tą lornetę - ciągnął Jack
-Źle się w nią patrzysz ! Oddaj mi ją - wtrącił Barbossa
-Teraz ja patrzę - krzyknął Sparrow
-Oddaj mi ją to nie pożałujesz !
-CISZA !- wydarłam się wręcz, przerywając ich bezsensowną kutnie
-Tak jest... - powiedzieli zgodnie
-Will ma chyba racje to, widmo - powiedziałam po chwili
-Widzisz - przytulił mnie śmiejąc się
-Czy ty mi sugerujesz, że ja tobie nie ufałam - spytałam i odwzajemniłam uścisk
-Może - dodał nie przestając się śmiać
-Oj, William - powiedziałam krótko, też zaczynając się śmiać
-To co robimy - spytał Marty po chwili
-Nie wiem, nie mam pomysłu. - powiedział Hector
-A ja wiem. - powiedział dumny Jack
-No to co chesz zrobić ? - pytał dalej Will
-Podpłyniemy w miarę blisko, ale w gotowości bojowej. Zoriętujemy się co się święci, a w ewentualności zaczniemy ostrzał.
-Muszę przyznac Jack, że ten plan w cale nie jest taki głupi - odezwałam się
-Rozumiem czyli -zaczął kaszleś - przez ten cały czas uważałaś, że wszystkie moje pomysły są cytuje "głupie" - powiedział z dystansem w głosie
-Można tak powiedzieć.- plwiedziałam uśmiechając się serdecznie - Od czego masz ten kaszel - spytałam po chwili
-Nie wiem, przejdzie - powiedział krótko i stanął przy sterze
-William pozwól do mnie na chwilę - powiedziała nagle Calypso
*z perspektywy Williama*
-Idę - powiedziałem
-Powiedz jej, że ją kochasz i, że chesz spędzić z nią resztę życia i dłużej - powiedizała Calypso
-Teraz ? - spytałem zdziwiony
-Teraz. - przytaknęła - Wiem, że masz dla niej pierścień zaręczynowy. Dostałeś go od ojca abyś dał go swej wybrance. Prawda?
-Prawda - przytaknałem
-To idź już, już, już - powiedziała dając mi sygnał rękom, że mam iść
*z perspektywy Elizabeth*
-Elizabeth - powiedział William
-Tak ?
-Powinienem mówić ci to codziennie. Kocham ciebie ponad życie i chcę je spędzić z tobą. Elizabeth Swann czy ty wyjdziesz za mnie - mówiąc to uklęknął przede mną i wyją piękny pierścień z perłą
-Tak - powiedziałam krótko, uklęknęłam koło niego przytuliłam go, a po chwili odpłynęliśmy w długim pocałunku
-Moja królowa - powiedział
- Mój król - powiedziałam
-Gratuluję Williamie tak cudnej nażyczonej - powiedział Hector podchodząc do nas
-Dziękuje. Masz racje jest to najcudowniejsza nażyczona jaką mogłem sobie wymarzyć. - przytaknął
-A on to najcudowniejszy nażyczony na świecie i we wszechświecie - powiedziałam dalej będąc wtulona w Willa
Nigdy nie sądziłam, że najdę taką osobę jak Will. Zawsze myslałam, że będę skazana na
męża/nażyczonego którego wybierze mi ojciec, jako, że jestem córką Gubernatora Jamajki. A jednak mam mojego księcia. Najwspanialszego króla we wszechświecie. Stanęłam przy brzegu okrętu. Wpatrywałam się w ten cudowny zachód.
-Auuu - syknęknęłam cicho. Nabiłam sobie rękę na gwóźdź odstający z drewna
-Coś się stało Elizabeth? - spytał mnie William, który jak się okazało cały czas stał za mną..........................................................................................
Postacie występujące w 90% są te same co w oryginalnej wersji "Piratów z Karaibów". Jednak ja staram się bohaterom tego opowiadania nadać inną historię (a czasem nawet osobowość). Przepraszam z góry za wszystkie błędy ortograficzne i literówki ;)
CZYTASZ
Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia
Abenteuer"- Nie lekceważ mocy Trójkąta! - Ja nie lekceważę Bermudów, poprostu się nabijam." "Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia" to historia pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, humoru, a zarazem dramaturgii w świecie gdzie Elizabeth Swann (choci...