Droga starsznie nam się dłużyła. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym.
-Mam dziwne wrażenie, że na tą wyspę został rzucony urok... - zaczęłam
-Co masz na myśli ?
-Wiesz Jack, chodzi mi o to, że cały czas szliśmy prostą drogą w pierwszą stronę, teraz też idziemy cały czas prostą i tą samą co wcześniej drogą, a nie widzimy, ani plaży, ani okrętu, ani oceanu.
-Też słusznie. Ale myślę, że nie ma co się zatrzymywać, ajedynie zmienić nieco kierunek.
-Wiakim sęsie kierunek? Masz na myśli wejść bardziej w głąb tej dżungli ?
-Dokładnie złociutka - uśmiechnął się radośnie Jack i już w mgnieniu oka zszedł z głównej ścieżki.
-Zatem choćmy o tam - Tia Dalma wskazała na Sparrowa
Ruszyliśmy w głąb lasu. Szliśmy po wysuszonej prawie, że na wiór trawie i jakiś małych krzaczkach, a w okół nas rosły piękne duże palmy i inne drzewa.
Jednak i to nie pomogło. Dalej nie widać było ani oceanu, ani statku, oni choćby czegoś innego niż tych przeklętych drzew !
-Chyba tym razem twój pomysł okazał się mało pomocny - zaczął William
-Bo się jeszcze zdziwisz paniczu Turner
-Zobaczymy - uśmiechnał się do niego w stylu "przecież i tak wiesz, że mam racje"
-Możemy iść tak bez celu jeszcze długo, więc może ktoś z was wejdzie na drzewo i rozejrzy się z góry ? - zaproponował Hector
-A czemu niby ty nie możesz wejść ?! - zaczął Jack
-Bo jestem kapitanem !
-Ja też nim jestem ! Kapitan Jack Sparrow kochaniutki ! Nie zapominaj!
-A ja jestem komodorem Kompani Wschodnio-Indyjskiej i nie mam zamiaru chodzić po drzewach jak jakaś małpa. ! - wtrącił James - oczywiście bez urazy Jack - i przybił piątkę z małpką
Oni się tak kłucili, a ja już dawno zdążyła wejśc na jakąś średniej wielkości drzewo.
-Hej panowie ! - krzyknęłam z góry
-Elizabeth ! Co ty tam do diabła robisz ?! - krzyknął aż ze zdziwienia James
-Wy się kłóciliście kto NIE wchodzi na drzewo, no to ja weszłam. Proste ? Proste !
-I co widzisz morze ? - spytał całkowicie spokojny Sparrow
-Nie. Nic prócz drzew i palm. Chodźcie i sami sprawdźcie
-Dobrze, idziemy - powiedzieli zgodnie Norrington, Barbossa i Sparrow
-HEJ HEJ MŁODZIEŻY JA IDĘ PIERWSZY ! - zaczął Barbossa
-Nie! Kapitan Jack Sparrow zawsze robi wszystko jako pierwszy !
-Ja jako Komodor nie będę czekał aż wy łazkawie wejdziecie na samą górę, dlatego to ja pójdę pierwszy.
-Wcale nie !
-Wcale tak !
Znowu tą ich kłutnie ktoś wykorzystał. Tym razem Will i Tia. Siedzieli już obok mnie na drzewie.
-No dalej ! Nie mamy całego dnia ! - krzyknęła Tia Dalma z góry
-Już idziemy, idziemy nie denerwuj się tak ! - zaczął Barbossa i sprawnymi ruchami zaczął włazić na drzewo.
Gdy wszedł Hector zaraz ponim doszli do nas Jack i James. Siedzieliśmy tak na tym drzewie z dobrą godzinę wpatrując się w... No właśnie w co? W zasadzie były to tylko drzewa. Same drzewa.
-No dobra zchodzimy bo i tak nie wyczarujemy tu nic innego. - powiedziałam i zeskoczyłam z drzewa.
-Jezus ! Nic sobie nie zrobiłaś ? - zaczął William
-Nie to nie jest tak jakoś mega wysoko - rozesmiałam się
Zaraz po mnie zeskoczył też Jack, a reszta schodziła w bardziej 'cywilizowany' sposób.
Gdy wszyscy byli już na ziemi, dalej ruszyliśmy w kierunku w którym powinien znajdować się ocean...
..........................................................................................
Dzisiaj wstawiamy trochę wcześniej bo zaraz zabieram się z tworzenie makiety starego miasta Gniezna i obawiam się, że zapomniałabym potem wstawić tą część 😂Możecie pisać jak wam się podoba ❤
***
Postacie występujące w 90% są te same co w oryginalnej wersji "Piratów z Karaibów". Jednak ja staram się bohaterom tego opowiadania nadać inną historię (a czasem nawet osobowość). Przepraszam z góry za wszystkie błędy ortograficzne i literówki ;)
CZYTASZ
Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia
Adventure"- Nie lekceważ mocy Trójkąta! - Ja nie lekceważę Bermudów, poprostu się nabijam." "Piraci z Karaibów - Każdy ma swoje pragnienia" to historia pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, humoru, a zarazem dramaturgii w świecie gdzie Elizabeth Swann (choci...