Wyszłam z budynku wdychając świeże powietrze. Skierowałam się na parking, omijając wszystkich uczniów dookoła. Rozejrzałam się poszukując jedynego w swoim rodzaju czerwonego golfa. Mówiąc jedynego w swoim rodzaju mam namyśli rdzę, która pojawia się gdzie nie gdzie i jego tragiczny stan. Rose mimo tak okropnego stanu tego samochodu nadal wszędzie nim jeździła i nie przeszkadza jej głośne charczenie zapchanego silnika.
- Ile można na ciebie czekać ?-mruknęła, naciskając gaz.
- Może pora kupić nowe auto ?- spojrzała na nią, kiedy pod wpływem trzaśnięcia drzwi, otwarcie od schowka spadło na moje nogi
- Nie mam teraz czasu o tym myśleć - zacisnęła ręce na kierownicy - Lepiej już nic nie ruszaj ciamajdo - westchnęła, kiedy przez przypadek wyrwałam pasy bezpieczeństwa.
To nie jest tak,że celowo psułam wszystko w tym samochodzie. Po prostu mam dar do psucia wszystkiego, co dotkną moje ręce. A ta maszyna sama się naraża swoim stanem na moje szkody. Nie czuję się za bezpiecznie jadąc nim, zwłaszcza wtedy kiedy wszystko pod wpływem moich dłoni się psuję.
-Postawię ci deser - spojrzałam na dziewczynę
-Za szkody, które wyrządziłaś powinnaś postawić mi cały zestaw obiadowy - przewróciła oczami, poprawiając się na siedzeniu
- Może jeszcze gumy do tego ?- zapytałam ironicznie
- Skoro nalegasz - pokręciła głową, wychodząc z samochodu - Tylko nie trzaska....!- wyrwała się, kiedy z hukiem zamknęłam drzwi
- Coś mówiłaś ?- podrapałam się po głowie, a dziewczyna jedynie spojrzała na mnie złowrogo i weszła do ostatnio naszej ulubionej restauracji.
Znajdowała się ona na obrzeżach naszego miasteczka, ale niosła ze sobą swój klimat. Drewniane ściany, pomalowane na niebiesko i stoliki imitujące łódki, do których można było wejść i jeść pyszne posiłki, w dodatku muzyka rozluźniała całą atmosferę. Kelnerzy zazwyczaj byli ubrani w kapoki. Natomiast jeżeli ktoś miał ochotę się napić to podchodził do barku, który przypominał swoim wyglądem latarnie. Było to miejsce oblegane nie tylko przez osoby w naszym wieku, ale często odwiedzały też to miejsce małżeństwa z dziećmi.
Zajęłyśmy miejsce za jakimś młodym chłopakiem, który uporczywie męczył swój posiłek.
- To co zawsze ?- spojrzała na mnie dziewczyna za menu, a ja kiwnęłam potwierdzająco głową i zawołałam kelnera, który błyskawicznie zjawił się przy naszym stoliku.
- Witamy w Sea Crew !- odparł i wyjął swój mały notatnik - Co mogę podać?
- Poprosimy dwa razy morskie oko i do tego słodką przynętę - spojrzałam na chłopaka, który dzielnie wszystko notował
- Coś do picia ?- uśmiechnął się nieśmiało
- Po prostu wodę - odparłam, a kelner pokiwał głową i odszedł do kuchni.
-Jak tam w domu ?- zaczęłam temat bo widziałam, że gryzie to dziewczynę
- Ojciec się wyprowadził i zostawił mnie i matkę. Nawet nie pytał z kim chcę być, po prostu obudziłam się i go już nie było- wzruszyła ramionami bawiąc się serwetkami
- Twoja mama wywalczyła o alimenty ?- uniosłam brew, a dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo
- Jakby jeszcze wiedziała o moim istnieniu. Nawet jej nie widziałam.Siedzi tylko w tym pokoju i od rana do nocy płaczę, chyba że ma zmianę to wtedy omija mnie szerokim łukiem i jedynie zostawia kartkę na blacie, co jest na obiad - ułożyła usta w wąską linię, nadal męcząc te biedne serwetki.
CZYTASZ
Enemies or lovers
Novela JuvenilW TRAKCIE KOREKTY To nie jest zwykła historia miłosna, to coś co nauczyło mnie żyć. To nie jest powiastka o tym jak typowy bad boy zakochał się w grzecznej dziewczynce, to opowieść niosąca zupełnie coś innego, co powinno trafić głęboko do serc. Od...