7. Lepiej pilnuj swojego małego kolegi

321 25 0
                                    

Wyszłam z budynku wdychając świeże powietrze. Skierowałam się na parking, omijając wszystkich uczniów dookoła. Rozejrzałam się poszukując jedynego w swoim rodzaju czerwonego golfa. Mówiąc jedynego w swoim rodzaju mam namyśli rdzę, która pojawia się gdzie nie gdzie i jego tragiczny stan. Rose mimo tak okropnego stanu tego samochodu nadal wszędzie nim jeździła i nie przeszkadza jej głośne charczenie zapchanego silnika.

- Ile można na ciebie czekać ?-mruknęła, naciskając gaz.

- Może pora kupić nowe auto ?- spojrzała na nią, kiedy pod wpływem trzaśnięcia drzwi, otwarcie od schowka spadło na moje nogi

- Nie mam teraz czasu o tym myśleć - zacisnęła ręce na kierownicy - Lepiej już nic nie ruszaj ciamajdo - westchnęła, kiedy przez przypadek wyrwałam pasy bezpieczeństwa.

To nie jest tak,że celowo psułam wszystko w tym samochodzie. Po prostu mam dar do psucia wszystkiego, co dotkną moje ręce. A ta maszyna sama się naraża swoim stanem na moje szkody. Nie czuję się za bezpiecznie jadąc nim, zwłaszcza wtedy kiedy wszystko pod wpływem moich dłoni się psuję.

-Postawię ci deser - spojrzałam na dziewczynę

-Za szkody, które wyrządziłaś powinnaś postawić mi cały zestaw obiadowy - przewróciła oczami, poprawiając się na siedzeniu

- Może jeszcze gumy do tego ?- zapytałam ironicznie

- Skoro nalegasz - pokręciła głową, wychodząc z samochodu - Tylko nie trzaska....!- wyrwała się, kiedy z hukiem zamknęłam drzwi

- Coś mówiłaś ?- podrapałam się po głowie, a dziewczyna jedynie spojrzała na mnie złowrogo i weszła do ostatnio naszej ulubionej restauracji.

Znajdowała się ona na obrzeżach naszego miasteczka, ale niosła ze sobą swój klimat. Drewniane ściany, pomalowane na niebiesko i stoliki imitujące łódki, do których można było wejść i jeść pyszne posiłki, w dodatku muzyka rozluźniała całą atmosferę. Kelnerzy zazwyczaj byli ubrani w kapoki. Natomiast jeżeli ktoś miał ochotę się napić to podchodził do barku, który przypominał swoim wyglądem latarnie. Było to miejsce oblegane nie tylko przez osoby w naszym wieku, ale często odwiedzały też to miejsce małżeństwa z dziećmi.

Zajęłyśmy miejsce za jakimś młodym chłopakiem, który uporczywie męczył swój posiłek.


- To co zawsze ?- spojrzała na mnie dziewczyna za menu, a ja kiwnęłam potwierdzająco głową i zawołałam kelnera, który błyskawicznie zjawił się przy naszym stoliku.

- Witamy w Sea Crew !- odparł i wyjął swój mały notatnik - Co mogę podać?

- Poprosimy dwa razy morskie oko i do tego słodką przynętę - spojrzałam na chłopaka, który dzielnie wszystko notował

- Coś do picia ?- uśmiechnął się nieśmiało

- Po prostu wodę - odparłam, a kelner pokiwał głową i odszedł do kuchni.

-Jak tam w domu ?- zaczęłam temat bo widziałam, że gryzie to dziewczynę


- Ojciec się wyprowadził i zostawił mnie i matkę. Nawet nie pytał z kim chcę być, po prostu obudziłam się i go już nie było- wzruszyła ramionami bawiąc się serwetkami

- Twoja mama wywalczyła o alimenty ?- uniosłam brew, a dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo

- Jakby jeszcze wiedziała o moim istnieniu. Nawet jej nie widziałam.Siedzi tylko w tym pokoju i od rana do nocy płaczę, chyba że ma zmianę to wtedy omija mnie szerokim łukiem i jedynie zostawia kartkę na blacie, co jest na obiad - ułożyła usta w wąską linię, nadal męcząc te biedne serwetki.

Enemies or loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz