18. Bal.

729 40 13
                                    

-Co masz na mysli?
-Dzisiaj mamy zamiar zorganizować bal. Bal dla wszystkich frakcji Nowego Orleanu. Wszyscy którzy kupili bilety na twój koncert mogą się tu zjawić.
-Żecz w tym że wszystkie bilety na mój koncert kupiła jedna osoba...
-Kto? Elijah?
- Nie. Marcel.
-To jeszcze lepiej nie będzie żadnych nie znajomych.
-To nie jest dobry pomysł...
[Elijah wychodzi z pokoju ubrany w już w garnitur.]
-Moim zdaniem to dobry pomysł. Ominę skandal...
-Dla twojej kariery to by był dobry pomysł ale z zważywszy na okoliczności dla Ciebie to nie jest dobry pomysł.
- Nie rozumiem co się dzieje?
-Nic Elijah przesadza. Zresztą jak zawsze. To jak zaśpiewasz?
-Nie.
-Elijah mogę sama zadecydować?
-Nora nie zdajesz sobie sprawy z...
-Tak zaśpiewam.
-Dobrze więc bal odbędzie się dzisiaj o 20. Bądź sama, mamy własną kapele, będą umieć wszystkie twoje utwory.
-No dobrze.
[Szybko kieruje się do pokoju a za mną Elijah nie zwracając na niego uwagi zaczynam się ubierać.]
-Nora wysłuchaj mnie...
- Elijah nie jesteśmy razem więc nie będziesz mi mówił co dla mnie najlepsze. Co może się stać? Będziesz tam Ty, Klaus, Marcel i reszta Twojego rodzeństwa.
-Tak ale są moce które są silniejsze ode mnie i mojego rodzeństwa...
-O co chodzi Elijah?
-Nora lepiej dla Ciebie abyś nie wiedziała...
- Elijah więc jak nie chcesz mi powiedzieć to znaczy że nie jest to aż tak straszne... Nie martw się o mnie to tylko koncert...
[Pocałowałam go i pospiesznie wychodzę. Biegnę szybko do hotelu, na szczęście nie jest on bardzo oddalony. Wchodzę do swojego pokoju a tam czeka na mnie Paul.]
-Co Ty tu robisz Paul?
-Czekam na Ciebie. Nie muszę się pytać gdzie byłaś bo przeczytam to jutro w gazecie.
-Nie przesadzaj.
-Jak nie przesadzaj? To ja odpowiadam za twój wizerunek, a Ty idziesz sobie na noc do jakiegoś kolesia?
- Nie jakiegoś kolesia tylko... wiesz co ja nie muszę Ci się tłumaczyć.
-Nie musisz ale powinnaś...
-Nic nie powinnam. Możesz już wyjść.
[Paul pospiesznie wychodzi z mojego pokoju. Ja lecę szybko pod prysznic, puźniej susze włosy i wychodzę z pokoju aby obok zapukać do pokoju Paula.]
-Wejdź.
- Paul ja na chwilę, możecie już lecieć do Włoch.
-A Ty?
-Ja jeszcze zostaje.
-Myślę że to nie jest dobry pomysł.
-Ale ja się nie pytam Ciebie o zdanie.
[Wychodzę z pokoju, schodzę na dół i wsiadam do auta i ruszam w stronę francuskiej dzielnicy. Kiedy dojeżdżam, wysiadam nie zamykając go za sobą. Wchodzę bez pukania i przypomina mi się pierwszy bal Mikaelsonów na którym byłam. Na którym poznałam Elijaha.]
-Jesteś...
-Mówiłam że będę... Mógł byś mi pomóc z rzeczami? Jest ich trochę A ja nie jestem taka silna jak wy...
-Jeszcze...
-Klaus może powinniśmy...
-Chyba się nie rozmyśliłaś?
- Nie ale chciała bym z tym trochę poczekać.
-To nie rozmowa na teraz. Kapela już jest idź ustal z nimi wszystko a ja przyniosę twoje żeczy.
[Szybko kieruje się do jadalni w której spotykam całkiem spory żeński zespół. Trochę czasu nam zajęło uzgodnienie tonacji i wszystkich piosenek. Dziewczyny okazały się być wampirami. Co za bardzo mnie nie zdziwiło. Ćwiczylismy do godziny 18 po samych ćwiczeniach jestem bardzo zmęczona a co dopiero cały koncert. Dziewczyny pomogły mi jeszcze z make-upem, włosami i sukienką. Kiedy jestem gotowa jest godzina 19:35 i goście zaczynają się schodzić. My na scenie robimy ostatnie poprawki, kiedy podchodzi do sceny Elijah.]
-Nora pamiętaj jeżeli coś ma się stać, trzymasz się blisko mnie...
-Pamiętam. Nie martw się to tylko bal.
[Elijah wolnym krokiem odchodzi a ja idę do dziewczyn. Po krótkiej chwili na całej sali zaczyna rozbrzmiewać muzyka, wszyscy goście ucichają i odwracają się w stronę sceny a ja zaczynam śpiewać. Jest bardzo dużo gości ale ja przywykłam do dużej publiczności. Za zwyczaj śpiewam dla ludzi, Ci tutaj patrzą się na mnie jak na obiad. Kiedy po dwóch piosenka schodzę że sceny aby się napić, nie znajome mi osoby podchodzą do mnie aby mi pogratulować, zastanawiam się tylko czego pogratulować. Podchodzę do Elijah a ten podaje mi lampkę szampana.]
-I jak idzie?
-Wspaniale. To jest lepsze niż orgazm.
-Na pewno...?
[Elijah nachyla się i namiętnie mnie całuje a ja odsówam się od niego.]
-Na pewno...
[Szybko uciekam z powrotem na scenę. Kiedy akurat mamy zacząć śpiewać, w widowni widzę zakrwawione ciała leżące na ziemi. Przed sceną staje dosyć młody mężczyzna, z zakrwawionymi rękami.]
-Pokażcie się. Tchórze.
-Lucien czy to na prawdę było konieczne?
-Oj drogi Elijah. Tak to było konieczne chciałem wam pokazać co zrobię z wami.
-Już chyba wystarczająco zrobiłeś zabijając naszego brata...
[Jakiego brata? Co tu się dzieje? Kim on jest?
Stoję na środku sceny i próbuję nie zwrócić na siebie uwagi. Nie mam jak uciec do Elijah a bo ten wampir stoi mi na drodze. Spoglądam na Elijaha a ten patrzy na mnie. Tak też zwrócił na mnie uwagę obcy.]
-A tu co mamy? Słyszałem że słynny Elijah zakochał się w człowieku ale myślałem że to plotka.
[Obcy w wampirzym tepie znalazł się przy mnie. Ja czuję jak do oczu napływają mi łzy ale ni daje tego po sobie poznać.]
-Kojaże Cię z kąś skarbie...
[Wampir dotyka mi policzka, ja nie mogąc się opanować drgnełam.]
-Zostaw ją Lucien to nas chcesz...
-Co Cie bardziej zaboli śmierć, czy świadomość że nie wiesz co się dzieje z nią? Wydaje mi się że to drugie...
-Lucien to tylko człowiek.
[Mężczyzna odwraca się w stronę Klausa i zaczyna się głośno śmiać.]
-Ty też? Wielki i straszy Niklaus zakochany w człowieku?
-Nie wiesz...
-Oj wiem. Tak samo patrzyłaś kiedyś na Aurore. Udawałeś że jest tylko człowiekiem , że nie zależy Ci na niej a ruchaleś ją za moimi plecami choć wiedziałeś jakie żywię do niej uczucia.
-Jeżeli chcesz to zakączyć to skończmy to raz na zawsze.
-Wierzcie mi że chcemy to włączyć ale zrobię to po swojemu.
[Wampir bierze mnie na ręce i w wampirzym tępie ucieka.]

Diamentowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz