[Od zamachu na restauracje miną miesiąc. Bardzo przyjemny miesiąc. Elijah i ja jesteśmy tak jak by parą, choć wciąż nie wyznałam mu miłości. Nie odstępuje mnie na krok, wszędzie ze mną chodzi a każdy wieczór kończy się upojnym seksem. Można powiedzieć, że wprowadziłam się do niego na stałe. Freya uczy mnie zaklęć i jak kontrolować moc. Bardzo zaprzyjaźniłam się z Johem i Aidenem. Jeżeli akurat nie ma przy mnie Elijah to jest to jakiś wampir. Jest to bardzo uciążliwe, bo traktują mnie jak jajko, ale na upór Elijah nic nie poradzę.
Elijah nie podziela mojego entuzjazmu co do tego miesiąca. Boi się, że spokuj, jaki jest po tym, jak czarownica Celeste dowiedziała się, że obudziłam magie, może być tylko ciszą przed burzą. Ja uważam, że jest przewrażliwiony, przez to też nie mówie mu, że od kąt blokowałam magie słyszę głosy. Powtarzają mi w kółko „Lafayette Cemetery". Nie wiem co to znaczą te głosy, ale nikomu o tym nie mówie, bo zaraz dowiedziałby się Elijah, a nie chcę go martwić. Z dnia na dzień głosy robą się coraz bardziej uciążliwe, ale nie daje po sobie poznać.
Siedzę z Freyą w okręgu soli, a przy nas czuwa Elijah.]
-Musisz się skupić Nora. Przy zaklęciach lokalizujących musisz wyczuć daną osobę lub przedmiot.
-Możemy sobie już na dzisiaj odpuścić? Głowa mnie boli i nie mogę się skupić.
-Co się dzieje?
-Wszystko dobrze. To na zmianę pogody.
-No dobrze idź się połóż.
[Wstaję powoli z ziemi i kieruję się na schody. Czuję jak Elijah łapie mnie w tali.]
-Wszystko w porządku?
-Tak to tylko głowa.
-Może chcesz...?
-Nie Elijah. Nie będę z każdą małostką pić twojej krwi. Nie popadajmy w paranoje.
-Chodź pójdziemy spać.
-Elijah poradzę sobie.
-Na pewno?
-Na 100%.
-Dobra to idź.
[Elijah mnie puszcza a ja powoli idę na górę, tam zamykam drzwi i siadam na podłodze łapie się za Głowę i zaczynam cicho płakać. Czuję jak by w głowę wbijano mi igły. Nic tylko Lafayette Cemetery. Nie pójdę tam, bo tam czyha ta wiedźma Celeste. Próbuje opanować oddech, ale mi nie wychodzi. Kładę się na łóżko i zamykam oczy. Niestety nie mogę zasnąć, biorę telefon i pisze SMS.Do Freya
Freya proszę przyjdź do mnie, ale nie mów nic Elijah.Długo nie muszę czekać i do pokoju wchodzi Freya.]
-Zamknij proszę drzwi na klucz.
[Bez pytań Freya tak robi i siada obok mnie.]
-Co się stało?
-Proszę obiecaj mi, że nic nie powiesz Elijah.
-Obiecuje. Co się dzieje?
-Od kąt odblokowaliśmy we mnie magie słysze głosy.
-Nie rozumiem.
-W głowie. Z dnia na dzień są coraz bardziej uciążliwe i zaczynają sprawiać ból. Nie mogę już tego wytrzymać.
-Co słyszysz?
-Tylko dwa słowa. Lafayette Cemetery.
-Ty nie pochodzisz z tond?
-Nie jestem z Rzymu.
-Nie powinnaś mieć takich objawów. Musimy powiedzieć Elijah.
-Nie. Znowu będzie się przejmował.
-Musimy mu powiedzieć, te głosy. To może być prowokacja. Ktoś Cię tam wzywa, prawdopodobnie w pułapkę. Z czasem to może być takie silne, że pójdziesz tam mimo wolnie.
[Ból znowu dal o sobie znać. Złapałam się za głowę i próbuje się uspokoić.]
-Nora znajdę zaklęcie, aby załagoić Ci ból. Ale musimy powiedzieć Elijah. Dla twojego bezpieczeństwa.
-No dobrze. Ale proszę zrób wszystko, żeby załagodzić ból.
[Freya wyszła szybko z pokoju, żeby po chwili z księgą zaklęć i Elijah wparować do pokoju. Elijah zaniepokojony siada obok mnie.]
-Nora co się dzieje?
-Słyszy głosy, które każą jej iść na Lafayette Cemetery.
-Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?
-Dopiero dzisiaj mi o tym powiedziała... Dobra odsuń się.
[Freya siada naprzeciwko mnie, wystawia ręce w moją stronę i wypowiada zaklęcie. Po chwili ból i głosy ustają, a ja mogę spokojnie odsapnąć.]
-Ustało.
-Tak ktoś nie za bardzo męczył się nad zaklęciem.
-Co to znaczy?
-To znaczy, że ktoś chciał, abyś wiedziała gdzie na Ciebie czeka.
-Dziękuje Freya.
-Nie ma za co.
[Freya bierze księgę i wychodzi z pokoju.]
-Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?
-Nie chciałam Cię denerwować.
-Nie chciałaś mnie denerwować? Nora żyje 1000 lat. Kochałem w swoim życiu kilka kobiet. Więc pozwól mi teraz po przejmować się kobietą, na której bardziej niż bardzo mi zależy.
-Elijah ciągle się mną przejmujesz.
-Bo Cię kocham.
[Zawieszam się na szyi Elijah i go namiętnie całuję. On nie pozostaje dłużny i odwzajemnia mój pocałunek. Po kolejnej upojnej nocy wstaję po cichu, żeby go nie obudzić i idę pod prysznic. Po prysznicu wysuszyłam włosy i się wymalowałam. Wchodzę do pokoju a Elijah bez koszuli stoi przed lustrem.]
-Jeżeli pytasz mnie, to mugł, byś chodzić tak cały dzień.
[Elijah ściąga ze mnie ręcznik.]
-A jeżeli chodzi o mnie to ty możesz tak leżeć cały dzień i noc w moim łóżku.
-O nie nie. Dzisiaj spotykamy się ze znajomymi u Marcela.
-Tutaj możemy się równie dobrze bawić.
-Nie zaprzeczam, ale chcę dzisiaj tam jechać.
-Zawiozę Cię.
-Nie trzeba. Mam nowe auto a przez Ciebie jeździłam nim tylko dwa razy.
-To zawiozę Cię twoim autem.
-Nie trzeba. Zawiozę się sam swoim autem.
-No dobrze, ale kiedy dojedziesz, zadzwonisz.
-Jak zawsze.
[Nasza krótka wymiana zdań skończyła się w łóżku. Zresztą jak prawie każda. Po dwóch godzinach, Elijah poszedł do Klausa, a ja szukam ubrań. Decyduje się na legginsy i większy sweterek. Do torebki pakuje kluczyki od auta, telefon, portfel i schodzę na dół.]
-Gdzie Elijah?
-Kazał przekazać, że będzie dzwonił. Ma kilka spraw do załatwienia.
-Aha spoko.
[Szybko wychodzę, wsiadam do auta i ruszam. W międzyczasie dzwonie do Marcela, że niedługo będę. Drogi dzisiaj były dosyć puste. Kiedy jadę leśną drogą, przed samochodem staje mi blond włosa kobieta. Skręcam, ale tracę kontrole nad samochodem. Ostatnie co widziałam to drzewo, w które wjechałam.
Budzi mnie okropny ból głowy. Otwieram oczy i mam deja vu. Siedzę przykuta do krzesła, grubymi czarnymi łańcuchami. Rozglądam się a obok mnie siedzi przykuta do krzesła Davina, obok niej Marcel a z mojej drugiej strony Cami.]
-Co do cholery?
[Próbuje przypomnieć sobie zaklęcie ode pchania łańcuchów. Podnosze ręce do góry i gwałtownie szarpie za łańcuchy wypowiadając słowo.]
-Fractos! Fractos! Fractos!
-Nie zadziała. Próbowałam.
-Co się tu dzieje?
-Wiem tyle, co ty. Byłam w drodze do Marcela i jakaś baba stanęła mi przed autem.
-Mi też. Gdzie my ogóle jesteśmy?
-Wygląda na to, że jesteśmy na cmentarzu Laffayette.
-Nie to niemożliwe. Wampiry nie mają tu wstępu.
[Widzę jak podchodzi do nas blond kobieta, która stanęła mi przed autem.]
-Bo to prawda wampiry nie mają tu wstępu, z resztą jak czarownice z obcego sabatu, ale na szczęście nie ma wśród nas ani wampirów, ani czarownic.
-Chyba za mocno wjechałam w Ciebie tym autem.
-Skutecznie skierowałam twoje auto w drzewo.
[Marcel zaczyna szarpać za łańcuchy.]
-Co tu się dzieje?
-Już wam tłumacze. Nazywam się Esther Mikaelson. Jakiś czas temu dałam moim dzieciom szanse na odkupienie. Mieli szanse zacząć życie w innych ciałach, ciałach śmiertelników. Niestety odmówili. Ale dam im następną szansę. Tak samo, jak wam.
-Jaką szanse?
-Każdy z was stracił przytomność, skorzystałam więc z okazji i zamieniłam was w normalnych ludzi.
-Co?! Poczekaj niech Cię dorwę.
-Teraz jako człowiek nie wiele możesz zrobić. Ale się nie martw, kiedy przybędą moje dzieci staniecie się tacy jak oni. Staniecie się pierwotnymi wampirami.

CZYTASZ
Diamentowe serce
Hayran Kurgu1# Diament 07.04.2020 1# Elijahmikaelson 26.08.2020 1# Różowy 04.03.2021 1# Elijah 21.06.2021 🔞 Co się stanie, kiedy z pozoru normalna dziewczyna, spotka na swojej drodze pierwotnego wampira? Jej cały świat wywróci się do góry nogami i nie dla tego...