41. Uczucia.

541 29 6
                                    

18+

-Imię i nazwisko.
[Wielki bramkarz staje mi na drodze do wejścia na moją ukochaną dyskotekę.
Zaglądam mu głęboko w oczy.]
-Zejdź mi z drogi.
[Mężczyzna bez słowa odsówa się od drzwi i mnie wpuszcza.
Sala jest pół pusta. Tym lepiej dla mnie.
Siadam przy barze.]
-Podwójną czystą z lodem.
[Barman w trybie ekspresowym podaje mi napój a ja od razu go wypijam.
Kiedy barman łapie za moją szklankę, ja łapię go za ręke i zaglądam mu w oczy.]
- Nie krzycz.
[Po czym wgryzam mu się w nadgarstek.
Kiedy po chwili nic wiecej nie leci puszczam ręke a ciało upada bezwiednie za bar.
Przejeżdżam językiem po wardze, wstaje z krzesła i ruszam na parkiet.
Tym razem się nie chamuje, zabijam każdą żywą osobę jak leci.
Sprawia mi to wielka przyjemność. Gdy widzę ich martwe ciała u swoich stóp czuje się jak władczyni całego świata.
Kiedy cała sala leży bez życia na podłodze siadam z powrotem na stołku, biorę całą butelkę wódki i pije prosto z gwinta.
Obserwuje drzwi z nadzieją że wejdzie jakąś żywą osoba. Niestety na salę wchodzi Marcel i jego wampiry.
Przywódca podchodzi do mnie, odbiera mi butelkę i sam popija po czym siada obok mnie i zaczyna mi się przyglądać.]
-Coś Cię gryzie?
- Nie czemu pytasz?
-No nie wiem prawie dwa tygodnie do nikogo się nie odzywałaś, a kiedy wreszcie można Cię spotkać to wśród trupów.
-Dzisiaj akurat miałam dobry dzień.
-Więc następnym razem jak napotyka stado zabitych ludzi mam wiedzieć że masz dobry dzień?
-Coś w tym stylu.
-Nora co się z Tobą dzieje?
-O co Ci chodzi?
- Na przykład o to co zrobiłaś pierwotnym.
-Sami się o to prosili.
- Nie wątpię, chodzi mi po prostu o to że zareagowałaś trochę za ostro.
[O co mu znowu chodzi? Czuje jak znowu zaczyna mną nosić. Wstaje z krzesła i kieruje się do wyjścia.
Niespodziewanie Marcel staje przede mną.]
-Zejdź mi z drogi.
-Nora proszę porozmawiaj ze mną.
-Nie! Zejdź mi z drogi!
[Wampir nie ulega i dalej stoi mi na drodze. Ja bez mrugnięcia okiem podnoszę rękę i odsówam go. Moja siła mnie samą zadziwia bo Marcel wylatuje przez drzwi.
Omijam go i ruszam w stronę domu.
Kiedy pojawiam się pod domem czeka tam na mnie Elijah.
Przyznam że jestem zdziwiona jego widokiem.]
- Co Ty tu robisz?
-Chciałem z Tobą porozmawiać.
-Ale ja nie mam na to ochoty.
-Nora proszę poświęć mi chwilę.
- Nie nie mamy o czym rozmawiać.
-Nora czy to chodzi o to co zrobił...
- Nie Elijah przestań!
- Co oni Ci zrobili?
-Powiedziałam przestań!
[Podnoszę pięść do góry na co Elijah automatycznie klęka.]
-Możesz mi łamać kark tyle razy ile chcesz ale ja nie odpusze. Nie odpuszczę sobie Ciebie.
-Czego chcesz Elijah? Chcesz usłyszeć że mnie torturowali? Że mnie okaleczli? Że...
[Czuje jak w oczach zaczynają zbierać mi się łzy.
Puszczam pięść na co Elijah w wampirzym tempie wstaje i staje naprzeciwko mnie.]
-... próbowali wejść mi do głowy i chcieli zmienić mi wspomnienia? Że chcieli abym nienawiść którą czuje do Lucjana czuła do was? Chcieli mnie zniszczyć...
[Moje emocje znowu wymkneły mi się z pod kontroli.
Padam na kolana i w chisterycznym płaczu kontynuuje monolog.]
-W jakimś stopniu już zniszczyli moją psychikę. To co robię nie zawsze wiem czemu tak postępuje. Musiałam... musiałam... go pocałować... aby nie... zorientował się... że zaklęcie nie... działa... to była... najgorsza... żecz jaką... w życiu... zrobiłam...
[Elijah przygląda mi się że współczuciem w oczach. Widzę że chce coś powiedzieć ale pozwala mi kontynuować.]
-Później... wy... on... Nie pozwolił mi wziąść... ostrza aby... unicestwić tego...
[Bez słowa Elijah bierze mnie w objęcia. Jestem zdziwiona tym gestem, ale pozwalam mu na to. Potrzebuję tego.
Odwzajemniam jego uścisk i nadal płacze lecz tym razem mu w ramię.]
- Tak mi przykro skarbie.
[Wyczówam jego rękę na włosach. Czuje jak mnie delikatnie głaszcze.]
- To dlatego nas wtedy zaatakowałaś?
- Nie wiedziałam co robię. Targały mną emocje, głód i złość. Nie chciałam nikogo skrzywdzić...
-Już dobrze. Już dobrze skarbie.
[Wtulam się mocno w niego.
Mężczyzna delikatnie odsowa się ode mnie i składa delikatny pocałunek na moich ustach.]
-Kocham Cię Nora. Zawsze kochałem i zawsze będę kochać.
[Zaglądam mu głęboko w oczy i znowu zaczynam płakać.]
-Ja Ciebie też kocham Elijah...
[Zaczynam go namiętnie całować. Elijah bierze mnie na ręce i kieruje się do wejścia mojego domu.]
-Proszę wejdź.
[Mówię pomiędzy pocalunkami.
Kopie w drzwi na co one wylatują.
Wampir wnosi mnie do sypialni i kładzie na podłodze nie przestając mnie całować.
W pośpiechu ściągam mu marynarkę i zaczynam rozpoznać mu koszulę, niestety nie idzie mi to za dobrze więc łapie go za dwie strony koszuli i rozrywam, guziki które rozlatują się po całym pokoju.
Elijah odwraca mnie tyłem do siebie i rozpina mi sukienkę. Kiedy cieniutki  materiał leży już na ziemi, mężczyzna odpina mój biustonosz po czym delikatnie odsówa mi wlosy na bok, łapie mnie za piersi i zaczyna calować po karku.
Mimo wolnie zaczynam cichutko postekiwać.
Czuje jak jedną z rąk Elijaha powoli zjeżdża w dół zatrzymójąc się przy gumce majtek.
Bez wahania je rozrywa i zanurza rękę w moje najczulsze miejsce.
Czuje jak nogi się pode mną uginają, ale mężczyna nie pozwala mi upaść. Podtrzymuje mnie i dalej drażni moją łechtaczke.]
-Brakowało mi tego.
[Szepcze mi do ucha.]
-Jesteś tak wilgotna. Taka gotowa.
[Cały czas nie przestaje mnie mnie stymulować.]
- Elijah...
[Zaczynam stękać jego imię. Gdy czuje że orgazm coraz bliżej łapie dłoń Elijaha i zaczynam szybciej ociera o moja kobiecość.]
-O nie nie nie skarbie jeszcze nie.
[Elijah zabiera ze mnie dłoń odwraca mnie przodem do siebie, a następnie zaczyna namiętnie całować, lecz długo to nie trwa bo rzuca mnie na łóżko i przykrywa swoim ciałem. Zaczyna obsypywać delikatnymi pocałunkami mój delkot powoli zniżajac sie w dół. Zatrzymóje się na piersiach. Skupia sie pierw na jednej później na drugiej. Liże i przygryza na zmiane nie przestajac patrzec mi w oczy. Nastepnie dalej zjezdża na dół nie zatrzymójąc się do puki nie doszedł do mojego najczulszego punktu. Kiedy niespodziewanie czuje jego język na mojej kobiecości podskakuje. Wplątuje palce w jego włosy i dociskamy mocniej jego głowe. Jego język jest na tyle sprawny że po paru minutach czuje znajome mrowienie w podbrzuszu.
Po chwili dochodzę wzywając jego imię.
Nie daje mi dużo czasu na odpoczynek bo kładzie się na mnie i płynnym ruchem we mnie wchodzi.]

Diamentowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz