17. Spotkanie.

705 42 15
                                    

[Od kąt postanowiłam zostać hybryda mijają trzy tygodnie. Z Klausem postanowiliśmy poczekać z przemianą aż skończy się moja trasa. Wolę załatwić wszystkie moje ludzkie sprawy zanim... umrę. Klaus oczywiście miał dużo do powiedzenia na ten temat, ale na końcu jednak przyznał mi rację.
Właśnie wjeżdżamy do Nowego Orleanu. Ostatni koncert. Tu. Muszę przyznać że trochę się stresuje, pociesza mnie myśl że wszystkie bilety wykupił Marcel. Pod hotelem wychodzę z auta i oczywiście napad fanów. Po opanowaniu ich kierujemy się na pokoje, zdążam tylko szybko się opłukać pod prysznicem, wymalować i już musieliśmy wychodzić na próbę.
Na miejscu czas bardzo mi się dłuży. Światła, piosenki, taniec, kostiumy i choreografia. Wydaje mi się że to trwa wieczność. Kiedy śpiewam ostatnią piosenkę na salę wchodzi Marcel a za nim biegnie Paul.]
-Panie Gerard nie może Pan tu wchodzić.
-Paul w porządku. Możecie nas zostawić?
-Nora ale tylko chwila.
[Rzucam się że sceny prosto w objęcia Marcela.]
-Co Ty tu robisz Marcel?
-Musimy pogadać.
-Coś się stało?
- Nie mów mi że na prawdę chcesz to zrobić?
-Co? O co Ci chodzi?
-Chcesz być hybrydą?
-Z kąt Ty o tym wiesz?
-Mam swoje źródła.
-Marcel ja to kocham. Chcę spędzić z nim wieczność...
-Ja z Tobą również.
[Odwracamy się do wejścia i widzę Go. Przystojny, wysoki i w garniturze. Elijah.]
-Elijah.
[Kątem oka widzę jak Marcel wychodzi z pomieszczenia, a ja powoli podchodzę do Elijah. Chwilę stoimy na przeciwko siebie, aby po chwili rzucić się sobie w ramiona i namiętnie całować. Po chwili z trudem się od siebie odklejamy.]
-Jak ja za Tobą tęskniłam.
-Skarbie ja za Tobą też. Nie było dnia ani nocy w której bym o tobie nie myślał.
[Wtulam się mocno w niego, ale nie mogę się długo tym delektować bo Elijah łapie mnie za ramiona i delikatnie odsuwa.]
-Powiedz mi że to co Niklaus powiedział to nie jest prawda?
-To jest prawda...
-Ale dlaczego?... Nora nie zdajesz sobie sprawy co to znaczy być wiecznie potępiony...
-Wolę być wiecznie potępiona niż na każdym kroku martwić się o swoje życie. Chcę być z Tobą na wieczność...
-Ja z Tobą również ale nie za taką cenę. Twoja nie niewinność, twoje serce, twoja dobroć to wszystko po przemianie się zmieni.
-Pozwól mi proszę samej decydować co jest dla mnie najlepsze...
-W porządku ale proszę. Jeszcze nie teraz...
-Ale Elijah... Klaus powiedział, że jeżeli mam w sobie gen wilka to prędzej czy później kogoś zabije. To tylko kwestia czasu.
-To prawda. Ale jeszcze tego nie zrobiłaś. Jeszcze nie musisz przechodzić przemiany... Proszę obiecać mi że dopóki nie będzie to konieczne dopóty zostaniesz człowiekiem.
-Ale Elijah...
-Obiecaj mi to...
-No dobrze obiecuje.
-A teraz... dasz zaprosić się na kolację...
-Z Tobą zawsze... Daj mi chwilę.
-Oczywiście.
[Ruszam szybko w stronę zaplecza, przebieram się, biorę torebkę i kiedy mam zamiar wychodzić Paul mnie zatrzymuje.]
-A Ty do kąt się wybierasz?
-Idę na kolację.
- Nie ma mowy mamy jeszcze trochę do załatwienia.
-Paul od miesiąca nie robię nic tylko pracuje daj mi odsapnąć.
-Dziewczyno jutro ostatni koncert, nie ma czasu na odpoczynek...
-Posłuchaj mnie uważnie. Już raz Ci powiedziałam, nie pozwalaj sobie za dużo. Takich jak Ty jest na pęczki. Jeżeli Ty nie będziesz spełniać moich oczekiwań znajdę kogoś kto je spełni. Zrozumiano?
[Paul patrzy się chwile na mnie z pod byka ale gdy się znowu odzywa na jego twarzy pojawia się promienny uśmiech.]
-Oczywiście panna Ewans. Miłej zabawy.
[Kiwnełam tylko do niego i szybko kieruje się do wyjścia gdzie czeka na mnie Elijah.]
-Gotowa?
-Jak nigdy.
[Elijah bierze mnie pod rękę i ruszamy. Zabrał mnie do pięknej małej restauracji nie daleko mojego hotelu. Rozmawialiśmy o tym co się u mnie działo, co u niego... Okazało się że Elijah to nie mocno cierpiał jak ja lecz nie chciał tego okazywać aby jego rodzeństwo się nie wtrącało. Po kolacji ruszamy w stronę francuskiej dzielnicy.]
-Może chodźmy już. Jutro ważny dzień.
-Walić to.
[Wtulam się w Elijaha i zaczynam to namiętnie całować. Ten podnosi mnie a ja owijam go nogami w pasie. W wampirzym takie jesteśmy w jego pokoju. Kładzie mnie delikatnie na łóżku. Powoli rodzina mi guziki od sukienki aby po chwili pozostawić mnie w samej bieliźnie. Za to ja szybko ściągam mu marynarkę, potem koszulę i odbieram się do guzika od spodni.
Skończyło się jak zwykle pamiętnym i upojnym seksem.
Budzi mnie telefon. Zaspany wstaje powoli aby nie obudzić Elijah. Zakładam jego koszulę, biorę telefon i wychodzę z pokoju. Opieram się o barierkę.]
-Halo?
-Nora? Gdzie jesteś?
-U znajomego. Co się stało?
-Mamy problem. Wielki...
-Co się stało? Przerażasz mnie!
-Sala w której miał odbyć się koncert dzisiaj spłonęła.
-Co?
-Podpalenie...
- Nie wierzę...
- Nie stracimy nic ubezpieczalnia wszystko pokryje. Ale teraz trzeba się zastanowić czy opłaca się robić następny koncert.
- Nie nie chcem tu już żadnych koncertów Paul...
-Dobra przyjedź zaraz to pogadamy.
[Rozłączam się i kiedy mam zamiar wejść do pokoju Elijah na drodze staje mi Klaus.]
-Myślę że mogę rozwiązać twój problem...

Diamentowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz