[Otwieram oczy, siadadam na łóżku i się rozglądam.
Klausa nie ma. Super.
Szybko wstaje i przeszukuje szafki za czymś formalny.
Decyduje się jednak na obcisłe dżinsy i białą prześwitującą koszulę. Pod spód ćwiekowy stanik i stringi.
Szybko kieruje się pod prysznic, następnie myje zęby, maluje się. Włosy związuje w lekki warkocz, zakładam białe szpilki, do torebki pakuje portfel i wychodzę z pokoju.
W domu jest pusto ani jednej żywej duszy.
Schodząc na dół na stoliku zauważyłam kluczyki od auta które Elijah mi kupił i karteczkę. Podchodzę i ją rozwijam.Auto jest twoje. W drogę...
Elijah
Uśmiecham się i biorę kluczyki do ręki. Pod kartka zauważyłam jeszcze papiery do auta. Pakuje je do torebki i wychodzę na zewnątrz.
Stoi to arcydzieło. Piękny. Podchodzę do niego i nie mogę przestać się przyglądać. To piękne, czarne, dwuosobowe cudo.
Powoli otwieram drzwi i wysiadam do środka.
Po nie długiej chwili ruszam. I kieruje się prosto do agencji menagerskiej.
Parkuje pod wielkim, nowoczesnym wierzowcem, i wysiadam.
Nie zajęło mi dużo czasu znalezienie nowego menager. Jak już kiedyś mówiłam na miejsce Paula mam wiele chętnych.
Następnie kieruje się do największej firmy deweloperskiej w Nowym Orleanie.
Wchodzę do środka i nachylam się recepcjonistki.]
-Szukam domu.
-Proszę wziąść numerek i poczekać.
-Pani nie rozumie. Nazywam się Nora Evans i szukam domu.
[Dziewczyna otwiera szeroko oczy i od razu wstaje z krzesła.]
-Przepraszam panno Evans. Zapraszam.
[Dziewczyna prowadzi mnie na koniec korytarzu do wielkich drzwi. Lekko puka i wchodzi do środka dając mi do zrozumienia abym weszła za nią.]
-Pani Konnor.
-Zostaw nas Elizabeth.
[I bez słowa wychodzi.]
-Wiatm nazywam się Patrycja Konnor, jestem szefową Dewelorpment Industrie N. Orlean.
-Miło mi Nora Evans.
-Zapraszam panno Evans. Napije się czegoś pani?
- Nie dziękuję.
[Siadam na przeciwko niej i zakładam nogę na nogę.]
-Więc w czym mogę pani pomóc?
-Szukam domu. Duży, nowoczesny, najlepiej w centrum.
-Rozumiem. Tylko muszę panią uświadomić że takie domy przewyższają kwotę...
[Przerywam jej.]
-Cena nie gra roli. Ale chciała bym móc od razu się wprowadzić.
-Wspaniale. Mam kilka wspaniały budowli. Jeśli na pani czas, możemy jechać i obejrzeć je na tych miast.
-Oczywiście.
[Kobieta pakuje kilka kartek i podaje mi adres pod jaki mam jechać. Wpisuje go w GPS auta i jadę.
Pierwszy dom znajduje się blisko mojej byłej uczelni. Bardzo mi się spodobał. Jest praktycznie cały przeszkolony, a cała reszta jest biała. Ma dwa poziomy i jest cały umeblowany w bardzo nowoczesne i disagnerskie meble.]
-Biorę go.
-Jego cena to 18 milionów.
-Jak już mówiłam cena nie gra roli. Chce to kupić teraz od ręki czy jest taka możliwość?
-Tak oczywiście. Ale z tak wielką transakcją musimy jechać i podpisać papiery do siedziby banku.
-Tak oczywiście.
[Po około trzech godzinach męczarni, podpisów i przelewów jestem w drodze do Mikaelsonów.
Kiedy wchodzę przez drzwi wszystkich, Marcela, Klausa i Elijaha, oczy kierują się na mnie. Zmęczona ściągam szpilki i siadam obok Marcela.]
- Gdzie byłaś?
[Biorę jego szklanke z drinkiem i upijam łyk.]
-Musiałam załatwić kilka żeczy...
-Ty...
-Tak ja...
[Elijah podchodzi do mnie od tyłu i lekko ściąga mi gumkę z włosów.]
-Ładnie Ci w tych włosach...
-Dzieki...
[Uśmiecham się do niego nie śmiało i wypijam całą zawartość szklanki.]
-Wiec jakie miałaś dzisiaj sprawy do załatwienia...?
[Nalega Marcel.]
-Ostatnio zwolniłam mojego menagera, musiałam zatrudnić nowego...
-Zamierzasz wciąż śpiewać?
- Nie już nie chcę, ale tak czy inaczej muszę mieć menagera do trzymania mojego życia bardziej prywatnym.
-Rozumiem.
-I to Ci zajęło cały dzień?
[Spoglądam na Klausa.]
-Nie. To zajęło mi chwilę. Cały dzień zajęło mi, oglądanie i kupno domu...
- Co?
[Cała trójka jednocześnie wstaje.]
-Wprowadzasz się?
[Elijah wydaje się być zaniepokojony ale za to Klaus wkużony.]
- Nie ma mowy!
-Tak wyprowadzam się do mojego nowego domu w centrum.
- Nie uważasz że, to nie jest dobry pomysł zważywszy na ostanie okoliczności.
-Uważam że to wspaniały pomysł. Potrzebuje prywatności i własnej przestrzeni. Umiem nad sobą kontrolować.
-Tak wczoraj tego doświadczyliśmy jak umiesz nad sobą kontrolować.
[Klaus podchodzi do karafki i dolewać sobie kryształowego napoju.]
-Nie mam ochoty tego słuchać...
[Wstaje z kanapy, odkładam szklankę i znikam do swojego pokoju. Zamykam drzwi i zaczynam wyjmować wszystkie żeczy z szuflad, szafek, kiedy do pokoju bez pukania wchodzi Marcel.]
-Mała możemy pogadać?
-Jasne. Co jest?
-Chciałem porozmawiać z Tobą o twojej przeprowadzce...
-Marcel nie ma tu o czym rozmawiać...
-Ostatnio dużo przyszłaś. Jesteś młodym wampirem...
-Hybrydą...
-Jesteś młodą trybrydą. Potrzebujesz jeszcze nauki...
-Poradzę sobie...
- Nie wątpię. Chodzi mi porostu o to że jak znowu się wkurzysz możesz zabić o wiele więcej ludzi...
[Odwracamy się przodem do Marcela.]
-Więc to o to chodzi?
- Nie rozumiem...
-Ale ja już tak. Nie martwcie się o mnie... Martwcie się o wasze miasto...
- Nie to Nie tak... Po prostu...
-Wyjdź!
[W oczach zaczynają zbierać mi się łzy.]
-Nora posłuchaj mnie...
-Szczerze? Nie mam ochoty już nikogo z was słuchać!
[Złość znowu króluje nade mną. Zaciskam ręce w pięści i siłą umysłu otwieram drzwi.]
-Wynocha!
[Marcel nie wychodzi, tylko wręcz przeciwnie. Powoli podchodzi do mnie.]
-Nora proszę uspokój się. Spokojnie.
- Nie uspokajaj mnie Marcel!
[Czuje jak się we mnie wszystko gotuje.
Rozkładam jedną rękę co powoduje że jedna z szafek rozpada się na kawałki. Długo nie musimy czekać aż Klaus i Elijah w wampirzym tempie znajdą się u mnie w pokoju.]
-Wynocha z tąd wszyscy!
[Tym razem wskazuje otwarta dłoni a na drzwi które stają w płomieniach.
Elijah zwraca się do Klausa i Marcela.]
-Zostawcie nas.
[Mówi tak spokojnie że zaczyna mnie to irytować.]
-Ty też Elijah!
[Klaus i Marcel niepewnie wychodzą z pokoju zostawiając mnie z Elijahem sam na sam.]
- Co się stało Nora?
- Nie udawaj głupca! Dlaczego nie chcecie bym się wprowadziła?!
-Bo martwimy się o Ciebie.
-O mnie tak? A przypadkiem nie o miasto? Mam już tego wszystkiego dosyć! Nie ufam wam!
[Odwracam się tyłem do niego i wycieram łzy.
Złość nie pozwala mi zapanować na sobą. W normalnej sytuacji nie wkurzył bym się tak... Ale teraz... Mam ochotę coś zniszczyć. Wystawiam rękę w stronę okna które się rozbija. Elijah nic nie mówi, ale słyszę jak do mnie podchodzi. Delikatnie kładzie rękę na moim ramieniu, a ja się roztapiam.
Te zmiany nastroju też nie są do mnie podobne, wtulam się mocno w niego i zaczynam płakać.]
- Nie wiem co się ze mną dzieje Elijah...
-Już dobrze... Twoje uczucia nabrały siły kiedy stałaś się wampirem. Skarbie to normalne. Nie denerwuj się...
[Z Elijahem kładziemy się na łóżko. Kątem oka zaóważam że drzwi przestały się palić. Wtulam się w mężczyzne i zamykam oczy. Zanim zasnę mowie.]
-I tak się wyprowadzam...

CZYTASZ
Diamentowe serce
Fanfiction1# Diament 07.04.2020 1# Elijahmikaelson 26.08.2020 1# Różowy 04.03.2021 1# Elijah 21.06.2021 🔞 Co się stanie, kiedy z pozoru normalna dziewczyna, spotka na swojej drodze pierwotnego wampira? Jej cały świat wywróci się do góry nogami i nie dla tego...