25. Pobudka.

604 38 22
                                        

[Gdzie ja jestem?
Czemu jest tutaj tak jasno?
Przecieram oczy i ruszam przed siebie. Na końcu jasnego korytarza dochodzę do wielkiego pałacu, wygląda bardzo znajomo. Słyszę dochodzące że środka śmiechy. Bez płukania wchodzę do środka. Tam widzęn całą swoją rodzinę, wujków, ciotki, dziadków i... babcie. Podbiegam szybko do niej i się przytulam.]
-Nora? Co Ty tu robisz?
[Babcia patrzy na mnie z przerażeniem.]
- Nie wiem. Obudziłam się na końcu tego białego korytarza.
-Kochanie wszystko jest w porządku?
-Tak babciu. Gdzie ja jestem?
-Nora powiedz mi skarbie co jeszcze pamiętasz?
[Próbuję sobie przypomnieć co się stało i jak się tu znalazłam. Powoli ale bardzo opornie zaczynają ukazywać mi się obrazy. Znamię, ból, krew... sen.]
-Jakiś czarownik rzucił na mnie klątwę.
[Noszę dłoń do góry na której nadal jest znamię. Babcia ja ujmuje i spogląda na mnie.]
-Kiedy zaczęłam się źle czuć Klaus dał mi swojej krwi ale chwilę po tym zasnęła i pojawiłam się tu.
-Musisz wracać. Nie możesz tu zostać...
-Ale dlaczego babciu? Co się stało?
-Kochanie my nie żyjemy. W tej chwili Ty również.
-Jak to nie żyjemy? Przecież tu jesteśmy.
-To taki na swój sposób grobowiec. Żyjemy tu spokojnie bez problemów żyjących.
-Dlaczego nie mogę tu zostać?
-Kochanie Ty masz jeszcze czas. Twoim przeznaczeniem jest być heterykiem. Przejdziesz przemianę w hybryde ale zatrzymała swoją magię.
- Freya powiedziała że ta klątwa nie przyjmuje magii.
-Nasza rodowa magia jest silniejsza od każdej innej magii.
-Babciu ale ja chcę tu zostać. Czuje tu spokój.
-To dlatego że jesteś w miejscu w którym nie czujesz żadnych problemów...
[Babcia bierze mnie pod rękę i prowadzi do wielkiego salonu gdzie większość mojej zmarłej rodziny, poubierana jest w odświetne stroje. Tańczą, piją i jedzą. Śmieją się. ]
-Widzisz kochanie to jest spokój o jakim mówią wszyscy. Mówią że po śmierci nadejdzie. Ale kochanie to jeszcze nie twój czas. Parę minut tu to parę godzin na tamtym świecie. Wróć tam, są tam osoby które Cię kochają i będą Cię wspierać.
-Ale jak tam wrócić?
-Pomożemy Ci...
[Na te słowa całą moją rodzina podchodzi do babci i łapią się za ręce, wszyscy jednocześnie wypowiadają jakieś zaklęcie. Nic się nie zmienia prócz jednego. Znamię na mojej dłoni się goi. Kiedy próbuję podnieść tą dłoń nie mogę bo zaczynam czuć się senna. W jednej chwili czuje jak usypiam, jednocześnie nabieram mocno powietrza i siadam. Rozglądam się po pomieszczeniu.
Jestem w pokoju Elijaha, sama. Zza drzwi słyszę głos Klausa i Rebekah.]
-Zrobić coś dla Ciebie?
-Tak... przygotuj Nore do ostatniego porzenania. Minęło dwanaście godzin a ona nadal nic. Straciliśmy ja siostro...
-A Elijah?
-On również musi się z nią pożegnać.
-Dobrze bracie...
[Jak do ostatniego pożegnania przecież ja żyję. Jestem trochę słaba ale nadal żyje. Podnoszę dłoń na której wcześniej było znamię i nie ma go. Więc to nie był sen.
Drzwi do pokoju się otwierają a do środka wchodzi Rebekah. Kiedy mnie widzi staje i patrzy jak by ducha zobaczyła. Nie pewnie podchodzi do mnie i dotyka mojej dłoni.]
-Ty żyjesz...
[Szepcze.]
-Żyje...
-Freya!
[Po chwili do pokoju wchodzi Freya z Joshem. Na twarzy obojga pojawia się zdziwienie ale i... ulga? Oboje podchodzą do mnie i mocno sciskają.]
-Delikatnie. Proszę. Wszystko mnie boli.
- Jak to jest możliwe?
-To skomplikowane... Gdzie jest Elijah?
-Już... Już do nich dzwonię...
[Powoli się odkrywam i z pomocą Rebekah siadam na brzegu łyżką. Obserwuje jak Freya wyciąga telefon i dzwoni.]
-Nie odbierają a ni jeden a ni drugi...
-Zadzwoń z mojego...
[Rebekah podaje czarownicy telefon.]
-Też nie odbierają...
-Dzwoń do skutku...
-Rebekah pomożesz mi? Chciała bym się umyć.
-Jasne Choć my do łazienki.
[Wampirzyca pomaga mi wstać, co nie jest łatwe, i ruszamy do toalety. Tam dziewczyna pomaga mi się rozebrać i wejść pod prysznic. Ciepła woda pomaga mi się wziąść w garść i poukładać sobie wszystko. Kiedy wychodzę nadal pomaga mi Rebekah, pomaga mi ubrać szlafrok i prowadzi z powrotem na łużko. Siadam, a dziewczyna podaje mi bieliznę którą pomaga mi ubrać, pomaga mi tagrze ubrać wygodny dres. Kiedy jestem już całkowicie ubrana, Rebekah robi mi luźnego wrkocza i bierze mnie pod rękę. Na korytarzu Josh bierze mnie pod rękę z drugiej strony i schodzimy na dół.]
-To powiecie mi gdzie jest Elijah?
-To jest skomplikowane.
-Właśnie z martwych wstałam jako heteryk. A Ty mi mówisz że to jest skomplikowane gdzie w tej chwili znajduje się Elijah?
-Z Klausem poszli dokonać zemsty.
[Wiem co to oznacza więc nie pytam. Na dole Rebekah i Josh sadzaja mnie na sofie ale, siadają po obu moich stronach.]
- Jak się czujesz Nora?
-Słabo, głodna i czuje taką dziwną suchość w gardle...
-To normalne musisz napić się krwi...
-Tak wiem...
- Jak to się stało że wróciłaś?
- Babcia wraz z moją rodziną, rodową magią zlikwidowali klątwę. Babcia twierdzi że to jeszcze nie mój czas, że kiedy się obudzę mam żyć jako heteryk.
[Słyszę dzwonek telefonu. Freya odbiera i wychodzi. Chwile później z powrotem przychodzi.]
-Powiadomiłam już Klausa i Elijaha za chwilę tu będą...
[Długo nie kazali na siebie czekać, do pokoju wparowywuja razem z Marcelem. Na mój widok Elijah klęka przede mną i się do mnie przytula.]
- Nie wierzę... Nora... Już myślałem...
-Żyję... Elijah żyje...
[Przytulam go mocno.]

Diamentowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz