8. Krew.

1K 61 10
                                        

[Rano budzę się z okropnym humorem. Wczoraj bardzo długo myślałam o tym, co powiedziała Rebekah. I ma racje od kąt poznałam Elijah ciągle mi się coś przytrafia. Pomimo tego przy nim czuję się bardzo bezpieczna. Wmawiam sobie, że nie boje się śmierci, a tak naprawdę bardzo się boje, ale dzięki niemu czuję jak by ta śmierć była coraz dalej niż bliżej. Nie mogę się od niego odciąć. Za dobrze mi z nim.
Wstaję z łóżka i idę pod prysznic. Po prysznicu idę do sypialni i zaczynam się malować, suszyć włosy i czesać. Dzisiaj decyduję się na sukienkę lekką i zwiewną. Zakładam bieliznę, sukienkę. Idę do kuchni i zaczynam robić śniadanie. Kiedy akurat zaczynam jeść śniadanie ktoś dzwoni do drzwi, podchodzę do nich i zaglądam przez szpiega. Widze tam trzech mężczyzn. Od razu biorę telefon i pisze SMS, bo wole, żeby nie usłyszeli, że jestem w domu.

Do Klaus
Ratunku!!!

Do Marcel
Ratunku!!!

Zaglądam przez szpiega i wiedzę tylko jednego, który cofa się kilka kroków, aby z niewiarygodną prędkością uderzyć w drzwi. Te wylatują z zawiasów i spadają na mnie a ja razem z nimi na ziemie uderzając głową o ziemie. Chwile mi szumi, ale powoli od odsuwam z siebie drzwi i wstaje. Opieram się o ścianę i łapię się za głowę i wiedzę ślady krwi. Podnoszę wzrok i widzę wampira z czerwonymi oczami.]
-Czego wy ode mnie chcecie?
-Twojej różowej głowy.
[Szybko wchodzę do sypialni i zamykam drzwi. W głowie mi się kręci więc siadam na łóżku i na chwile zamykam oczy. Gdy je otwieram widze Marcela. Ze strachu Piszcze.]
-Przepraszam nie chciałem Cię przestraszyć. Nic Ci nie jest?
[Marcel klęka przy mnie i dotyka mojego policzka.]
-Jest ok. Trochę mnie głowa boli.
-Chcesz się napić krwi? Uleczy Cię.
-Nie trzeba to tylko mały uraz.
-Na pewno?
-Na pewno dziękuje Marcel.
[Wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju w drzwiach stoi Klaus.]
-Zapraszam.
[Z prędkością światła staje naprzeciwko mnie.]
-Nic Ci nie jest?
-Nie tylko się uderzyłam
[Omijam go i idę do kuchni. Z apteczki wyciągam tabletki przeciwbólowe i szybko popijam wodą.]
-Dziękuje wam za pomoc.
-Pójdziesz ze mną do domu. Dzisiaj wraca Elijah.
-Dobrze tylko spakuje kilka rzeczy.
[Szybko ruszam do sypialni i do torby zaczynam pakować najbardziej potrzebne rzeczy. Lecz w międzyczasie czuję jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Łapię się za tył głowy, bo tam czuję największy ucisk i spoglądam na dłoń. Jest cała zakrwawiona. Ale za nim zdarzę coś zrobić czuję jak tracę przytomność.
Budzę się u Elijah w pokoju. Głowa nadal mi pęka. Powoli wstaję z łóżka i kieruję się na dół w jadalni siedzi Klaus. Siadam obok niego.]
-Macie jakieś tabletki przeciwbólowe?
-Mam krew. Od razu Ci przejdzie.
-To ja wody poproszę.
[Kelnerka podaje mi szklankę wody.]
-Kiedy będzie Elijah?
-Za parę minut powinien być.
[Opieram się o krzesło i zamykam oczy.]
-Co z drzwiami?
-Wstawiliśmy je chwilowo.
-Dzięki wielkie. Mogę zadać Ci pytanie Klaus?
-Śmiało.
-Dlaczego ty i twoje rodzeństwo no i cała reszta wampirów tak się mną przejmujecie? Przecież jestem tylko człowiekiem.
-Posłuchaj mnie uważnie. Mój brat nigdy nie miał szczęścia do kobiet. Tak jak Ci to wcześniej mówiliśmy każda kończy, tak samo. Nie chcemy, żebyś podzieliła los tobie podobnych. Elijah jest z tobą szczęśliwy. Jego uczucie jest prawdziwe.
-Co to znaczy jego uczucie?
-Myślisz, że ot, tak przejmowałby się pierwszą lepszą kobietą? Jesteś dla niego bardzo ważna. I dlatego jesteś też w niebezpieczeństwie.
-Nie boje się.
-I to mi w tobie imponuje.
[Słyszę jak drzwi wejściowe się otwierają. Odwracam się i widze Elijah. Wstaję i podchodzę do niego. Ten łapie mnie w pasie podnosi i namiętnie całuje. Po chwili stawia mnie na ziemi i dotyka skaleczenia na moim czole.]
-Ty to chyba bez kłopotów się nudzisz co?
-Znasz mnie bezpiecznie jest nudno.
[Elijah bierze mnie pod rękę i prowadzi do jadalni razem siadamy przy stole.]
-To powiecie mi co się stało?
-Kolejny atak. Nora nas zawiadomiła. Byliśmy szybko, ale zdążyli wyważyć drzwi i dziewczyna ucierpiała.
-Ludzie?
-Wampiry. Mamy tylko jednego.
-Ile ich było?
-Trzech. Jeden z nich powiedział, że chcą mojej głowy.
-Nie przejmuj się. Nic Ci już nie grozi.
-Wiem to. Ale oni nie przestaną.
-Przestaną jak tylko ich zleceniodawcy zginą.
-Mówiliście, że mojego ojca nie możecie zabić.
-O to już się nie martw. Mamy plan.
-A mogę wiedzieć co to za plan?
-Nie.
[Głowa mnie jeszcze bardziej zabolała. Złapałam się za nią i zamykam oczy. Elijah łapie mnie za rękę.]
-Nora. Wszystko w porządku?
-Głowa mi pęka.
-No nieźle oberwałaś.
-Eee tam to tylko zadrapanie.
-Nie mówię o tym.
[Elijah podchodzi do mnie od tyłu i z tyłu głowy odsuwa mi włosy gdzie wcześniej krwawiłam.]
-Mówię o tym. Możesz mieć wstrząs mózgu. Chodź ze mną.
[Bierze mnie za rękę i prowadzi na górę do pokoju. Tam siada na fotelu i popycha mnie lekko w swoją stronę tak bym usiadła na niego okrakiem. Szybko podwija sobie rękaw i rani się w nadgarstek. Bez zastanowienia zaczynam pić ciepłą ciecz płynącą z rany. Kiedy czuje, że ze mną jest już lepiej odsuwam jego nadgarstek, ale przyklejam się do jego ust. Ten z prędkością światła ściąga mi sukienkę. Ja nie śpiesząc się rozpinam mu guziki od koszuli i leniwym ruchem ściągam mu ją z ramion. Nie oglądam się i leże pod nim na łóżku. Nastrój przerywa mi niepokojąca myśl.]
-Elijah?
-Tak?
[Mruczy mi w szyje. W miejsce, gdzie przed chwilą mnie całował.]
-Czym się żywisz?
-Jak to?
[Mężczyzna przestaje mnie całować i spogląda na mnie z góry.]
-No czy dalej żywisz się na innych ludziach?
-Z kąt takie pytanie?
-Za każdym razem, gdy potrzebuje dajesz mi swojej krwi i nic nie oczekujesz w zamian...
-Proponujesz mi swoją krew?
-Tak będzie fair.
-Aż tak bardzo mi ufasz?
-Ufam Ci najbardziej na świecie.
[Elijah zaczynam mnie namiętnie całować powoli wchodząc w dół. Zatrzymuje się na szyi. Całuje mnie w jednym miejscu, że aż mnie ciarki przechodzą. Wyczuwam jego język, żeby po chwili poczuć ból. Ale nie jest to zwykły ból, jest on bardzo przyjemny i podniecający. Elijah łapie mnie za obie ręce i trzyma je mi nad głową tak, abym nie mogła nimi ruszyć, co potęguje jeszcze bardziej moje podniecenie. Ale im dłużej pije, tym słabiej się czuje. Elijah chyba też to wyczuł, bo przestał pić. Przekuwa sobie palec i swoją krwią uleczył ranę. Chwile po tym znowu zaczyna mnie całować...
Budzę się bardzo wypoczęta. Odwracam się na bok i widzę śpiącego Elijah. Rzadki widok więdz się nim napawam. Długo to nie trwa i się przebudza.]
-Przyglądasz się.
-Rzadka sytuacja budzić się obok ciebie.
-Mam nadzieje, że już nie taka rzadka.
-Nie rozumiem.
[Elijah odwraca się w moją stronę.]
-Nora Evans kocham Cię.

Diamentowe serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz