Pov Victoria- Mogłaś to ukryć pod makijażem, a przede wszystkim nie powinnaś wychodzić ze mną do sklepu. Ta ekspedientka patrzyła na mnie jak na jakiegoś zwyrodnialca - mówi do mnie Louis gdy jedziemy do domu. Szczerze to nadal przeżywam to co wczoraj się stało. Louis jeszcze nigdy wcześniej mnie nie uderzył. Owszem zgwałcił i podduszał, ale nie uderzył.
Posuwa się względem mnie do coraz to większych podłości. Ciekawe co będzie następne.
- Chociaż teraz to zakryj. Harry zaraz zacznie się czepiać, a ja nie mam ochoty na wysłuchiwanie pretensji. Na razie nie ufam ci na tyle żeby przeprowadzić się z tobą do nowego domu - a tak zapomniałam o tym, że po mojej jednodniowej ucieczce kupił on wieki dom. Nie pytał się wtedy o moje zdanie, tylko wybrał ten największy jaki był możliwy.
- Nie mam nawet ochoty nigdzie się przeprowadzać.
- Wcześniej nie chciałaś tego robić, bo chciałaś mieć na oku Nialla. To dlatego wolałaś być na miejscu, nie wiem czemu teraz nie jesteś na to chętna. Tam będzie nam dużo wygodniej.
- Większe więzienie nie będzie oznaczać, że będę się lepiej czuć. Mam nadzieję, że przynajmniej nie będziesz mnie usypiać, już wolę żebyś mnie zamykał w domu już wszystko mi jedno, w którym.
Opieram głowę o zagłówek i wpatruje się w szybę. Obraz szybko mi mija, bo Louis jedzie dość szybko.
- Ja próbuję się z tobą pogodzić, ale ty nie chcesz. Jestem wyrozumiały, ale chyba nie potrzebnie. Skoro nie ma sensu się starać to nie będę - mówi ze wściekłością w głosie.
Pov Niall
- Musimy zacząć działać - mówię już któryś raz do Zayna. Trzeba ratować Victorie i to jak najszybciej. Oczywiście Harry mnie uspokoił, że Torii nic nie grozi, ale nie jestem pewien czy mogę mu wierzyć.Kazał mi jeszcze uciekać jak najdalej tylko się da. Póki Louis nie zaczął mnie szukać, a, w każdej chwili może to zrobić.
Ja jednak się nie boję.
Dla Victorii z chęcią poświęcę swoje życie.
- Vicky sobie poradzi, najwyżej trochę oberwie, ale i tak po jakimś czasie znowu go omota i będzie miała życie jak w raju. Nie trzeba jej ratować - mam ochotę podejść do niego i trzasnąć go w ten durny łeb.
Jak mogłem się dać mu tak zwieść i uwierzyć, że mu na niej zależy?
- To jest twoja siostra! - krzyczę do niego. - Naprawdę sądzisz, że on tak łatwo jej odpuści to porzucenie. Ja jestem pewien, że nie. Zemści się na niej i to za nas wszystkich. Chcesz by ona cierpiała za twoje grzechy - jest to pytanie retoryczne, bo doskonale wiem jaka jest odpowiedź.
On bez niczego by ją poświęcił.
Ja jednak na to nie pozwolę, uratuje Victorie.
Mam już nowy pomysł odnośnie tego opowiadania.
A i wolelibyście by ono się niedługo skończyło czy jeszcze trochę potrwało?