Pov VictoriaJestem zmęczona i jest mi zimno, a w brzuchu zaczęło mi już burczeć godzinę temu. Po kilku godzinach jazdy samochodem zastaliśmy razem z Niall'em związani i zamknięci w tej cholernej piwnicy. Najgorsze jest to, że nie znam nikogo kto nas tu przywiózł, Niall twierdzi, że to są ludzie Louisa, ale ja nigdy ich na oczy nie widziałam. Louis pewnie postawił, że nie nid warto na mnie poświęcać swojego czasu i kazał zamordować mnie obcym ludziom. Zginiemy razem z Niall'em w tej lodowatej piwnicy.
- Gdybym miał tylko możliwość to oddałbym ci swoją bluzkę. Nie mogę patrzeć jak marżniesz - mówi do mnie Niall. Jest grubiej ubrany ode mnie. Ja mam na sobie tylko leginsy i cienką bluzeczkę.
- Nie trzeba, tobie byłoby zimno - opieram głowę o zimną ścianę. Chciałbym sobie teraz trochę zasnąć.
- Mam nadzieję, że Louis szybko tu się zjawi. On na pewno nie pozwoli byś tu była. Kocha cię i na pewno nie zrobi ci żadnej krzywdy to ja poniosę całą odpowiedzialność.
Nie potrafię opanować już drżenia swojego ciała.
- Nie chcę żyć bez ciebie.
- Niestety będziesz musiała. Szczęśliwy koniec najwidoczniej nie był nam pisany.
Pov Niall
Chociaż nigdy nie byłem zbytnio osobą wierząca to po cichu modlę się żeby tylko Louis tu przyszedł i zabrał stąd Victorie. Nie mam pojęcia ile tu jesteśmy, ale bardzo długo, a ona naprawdę nie najlepiej znosi te warunki. Ja jestem w bardziej komfortowej sytuacji, w odróżnieniu od niej zabrali mnie najedzonego i dużo lepiej ubranego, a Torii odmówiła z rana śniadania, i do tego te jej cieniutkie ubranie.- Opowiedź mi coś - zachęcam ją do rozmowy.
- Ale co?
- No nie wiem, coś o twoim wcześniejszym życiu. Jestem ciekaw jaka byłaś jako dziewczyna z normalnym życiem.
- Miałam dużo koleżanek, które bardzo często mnie odwiedzały. I właśnie tego najbardziej mi brakowało przy Louis'ie, bo on zabronił mi zawierać znajomości. Twierdził, że będzie dla mnie lepiej jak nie będę się przyzwyczajać do innych ludzi, bo on mi wystarczy - wypowiedź Torii zostaje przerwana przez głośne trzaśniecie, a po chwili moim oczom ukazuje się Tim.
Jeden z najbardziej bezwzględnych ludzi Louisa.
- Gdzie Louis? - pytam go. Nigdy specjalnie za sobą nie przepadaliśmy.
- Powinien wrócić za kilka dni, kazał by dziewczynie nie spadł nawet włos z głowy i była cała, a z tego co widzę to tak właśnie jest - Cholera. Czy on jest ślepy?!
- Sądzę, że miał na myśli coś zupełnie innego. Weź ją do domo!
- Ale po co? Przecież i tak jest już martwa, a jeśli teraz straci siły to szybciej umrze i nie będzie musiała się tak męczyć, a jak będzie miała szczęście to przestanie kontaktować nim Louis wróci - komunikuje z uśmiechem na ustach i wychodzi.
Kurwa. To się nie dzieje.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział