Pov LouisNie potrafię powstrzymać swojej złości, Victoria doskonale wiedziała jak mnie najbardziej zranić. I teraz zamiast współpracować ze mną byśmy razem się wspierali to ona mnie prowokuje do ostateczności. Lecz te słów, które dopiero co wypowiedziała w moją stronę nie mogę tak po prostu darować.
- Zabij mnie i wreszcie to się wszystko skończy.
Czyli dlatego to wszystko powiedziała. Zamierzała mnie sprowokować i jej się to udało. Możliwe, że tak nie myśli, nie ona na pewno tak nie myśli, w końcu przez ostatnie miesiące wyglądała na szczęśliwą nie mówiąc już o tych latach, które spędziliśmy razem.
Drzwi do pokoju zostają gwałtownie otworzone, a przez nie wchodzi Harry. Ostatnio nie za dobrze się dogadujemy i coraz poważniej myślę o tej przeprowadzce. Postanowiłem sobie nawet, że jak Vicky tylko trochę wydobrzeje to zorganizuje tę wyprowadzkę.
- Dlaczego ty tak wrzeszczysz, Victoria teraz potrzebuje dużo spokoju, a ty się z nią kłócisz - siada na łóżku i dotyka jej dłoni. Ona się nawet nie podnosi, bo nie ma na to siły.
- To może niech ona przestanie mnie prowokować. Mówi wszystko żeby tylko mnie wyprowadzić z równowagi.
- Po co miałaby to robić? - nim zdążam odpowiedzieć na to pytanie odzywa się Vicky.
- Bo chcę umrzeć. To nie jest chyba trudne do domyślenia się. Mam już dość tracenia wszystkiego co kocham.
- A ja to co? - mam nadzieję, że zaliczam się do tych osób.
- Ciebie też pewnie niedługo stracę i będę musiała znowu przez to przechodzić. Nie mam już siły tego znosić - jej słowa zaczynają wzbudzać we mnie wyrzuty sumienia. Rodziców i dziecko straciła po części z mojej winy.
Nie mogę już znieść widoku jej zapłakanej twarzy, bo łzy z jej oczu płyną jak z fonntany. Bez słowa wychodzę z tego pomieszczenia. Jestem w stanie znieść wszystko, ale nie świadomość, że moja ukochana przeze mnie płaczę.
Po jakimś czasie przychodzi do mnie Harry. Pewnie ma znowu jakieś pretensje.
- Musisz jej powiedzieć prawdę, ona ciągle się obwinia o śmierć waszego dziecka.
- Wtedy już będzie miała doskonały powód żeby mnie zostawić. Wiem, że popełniłem błąd, ale zdążyłem już go odpokutować, byłem zmuszony osobiście pochować mojego syna plus do końca życie będę miał świadomości, że to ja przyczyniłem się do jego śmierci. Victoria jest silna i inteligentna, prędzej czy później uswidomi sobie, że nie było w tym jej winy, a ja jestem słaby i nie poradzę sobie jeśli ona odejdzie.
Pov Harry
Zawsze byłem po stronie Louisa, ale teraz to on grubo przesadza. Myśli tylko o sobie i ma gdzieś to co czuje Vicky, a ona jest w złym stanie zarówno tym psychicznym jak i fizycznym.
Wiem, że nie powinien tego robić, ale to jest jedyna rzecz, która poprawi jej humor. Wyciągam komórkę i dzwonie do Nialla. Na szczęście odbiera on dość szybko.
- Dzwonisz żeby opowiedzieć mi jak bardzo Torii jest szczęśliwa z Louis'em i ich dzieckiem - mówi smutnym tonem.
- Niestety nic takiego nie ma miejsca. Dziecko umarło kilka godzin po porodzie, a Victoria teraz rozpacza i chce umrzeć. I tylko ty zdołasz ją rozweselić. Jutro spróbuję gdzieś wysłać Louisa i dam ci gwarancję nietykalności, a wzamian ty pocieszysz Vicky.
- Dla niej jestem gotów na wszystko.
Chociaż jeden o niej myśli.
Żeby Harry nie doprowadził do tragedii. Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
A i chcielibyście bym znowu zaczęła publikować poprzednią wersję tego opowiadania?