Pov VictoriaNie mogę uwierzyć, że Niall się do czegoś takiego posunął i dodatkowo o nim mi nie powiedział. A nawet mnie okłamywał, bo przez długi czas twierdził, że Louis wreszcie sobie mnie odpuścił i pewnie znalazł sobie nową ofiarę. Proponował mi także małżeństwo twierdząc, że załatwi nam fałszywe dokumenty, a tak naprawdę to on sądził, że jestem już wolna.
- Gdybym o tym wiedziała to nigdy bym na coś takiego nie pozwoliła. Nigdy nie pragnęłam twojej śmierci.
- Wiem - odpowiada. - Za nic cię nie winie - podchodzi do mnie i chwyta mnie w pasie przyciągając do siebie. - Powinienem już dawno nie żyć, ale to dla ciebie walczyłem. Po tym jak wybudziłem się z tej przeklętej śpiączki to przez długi czas nie mogłem dojść do siebie. Nawet jeszcze teraz nie jestem w tak dobrej formie jak przedtem. Najważniejsze jest jednak to, że już mam cię przy sobie.
Wtula moje ciało w swoje. Owszem jest mi przykro z tego powodu co go spotkało i jestem zła na Nialla, że dopuścił się takiego okrucieństwa, ale łączy mnie z nim dziecko poza tym bardzo go kocham.
Odsuwam się od niego.
- Oczywiście, że będę cię bardzo często odwiedzać ty także będziesz mógł to robić, ale ja nie odejdę od Nialla. Mamy córkę i Lily zasługuje na to by mieć normalny dom. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Wcale - mówi ostro. Mogłam się tego spodziewać. - Przez tyle czasu robiłem wszystko by cię odnaleźć, bo chcę z tobą być. Pragnę by między nami było tak jak dawniej.
- A Lily? - teraz to nie jest takie proste jak mu się wydaje. Nawet jeśli jestem teraz wściekła na Nialla to nie mogę tak po prostu od niego odejść. Jesteśmy połączeni na zawsze.
- Przecież to ja mogę być dla niej ojcem. Jest do ciebie tak podobna, że nie będzie mi przeszkadzać, że to córka Horana. A ona jest mała, jeśli teraz zaczniemy jej mówić, że to ja jestem jej ojciec to zapomni o Niall'u i będzie po kłopocie - to co on mówi to jest szalone. Jak ja mam odebrać Niall'owi jego dziecko? Przecież to nie ludzkie? Ja na pewno tak nie postąpie.
- Nie ma takiej możliwości.
Jego wyraz twarzy od razu poważnieje, a także pojawia się złość.
- Czyli to, że ja cierpię nie ma żadnego znaczenia. Jeśli ja zrobiłbym coś takiego jak on to już nigdy byś się do mnie nie odezwała. Zerwałabyś wszelki kontakt - podchodzi do kanapy i na niej siada.
Na szczęście nic nie wskazuje na to, że chcę mnie tu uwięzić. To jest dobry znak.
- To ja już pojadę, za jakiś czas cię odwiedzę.
- Dobrze - odpowiada, a ja szybko kieruje się do sypialni Harry'ego żeby przypadkiem się nie rozmyślił. - Ale dziecko zostaje tutaj. Nie zamierzam być sam.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział