17

445 27 3
                                    


Pov Victoria

Przekręcam się z boku na bok. Pomimo tego, że jeszcze przed chwilą byłam bardzo zmęczona to teraz nie potrafię zasnąć. Ciągle myślę o tym jak teraz musi się czuć Niall, Lily pewnie cały czas wypytuje go o to kiedy wrócę. A ten nie ma pojęcia co jej odpowiedzieć, bo przecież takie małe dziecko nie zrozumie tej sytuacji.

- Vicky daj już spokój. Jestem zmęczony, a nie mogę iść spać póki ty nie zaśniesz - prycham na jego słowa. I tak nie mam możliwości ucieczki, bo ten zabrał gdzieś klucz od pokoju i ukrył. Oczywiście wcześniej przekręcając zamek.

- No to idź sobie po kawę albo energetyka, bo ja na razie nie mam ochoty na sen - a teraz to specjalnie będę się kręcić. Niech pożałuje, że mnie ze sobą zabrał.

- Nie mam ochoty ani sił gdzie chodzić. Przez tyle czasu musiałem prowadzić samochód.

- Proponowałam ci, że cię zastąpię, ale odmowiłeś.

- Bo wykorzystałem już całe swoje szczęście i nie zamierzam potrzebnie ryzykować.

Spoglądam na niego wściekle. Jak on mógł pomyśleć, że chciałbym go zabić. Prędzej sama bym sobie coś zrobił niż jemu.

- Nie mogę uwierzyć, że o czymś takim pomyślałeś. Znamy się przecież tyle lat - mówię z wyrzutem.

- Nie o to mi chodziło. Po prostu nadal nie ufam twoim zdolnościom prowadzenia auta. Wiem, że mogę mieć do ciebie stuprocentowe zaufanie. Kocham cie słoneczko - próbuję się do mnie przybliżyć, ale jak i tak się odsuwam.

Niech wreszcie zacznie myśleć to o czym mówi.

- To może się poprzytulamy na zgodę? - rozkłada ramiona.

- Najpierw chce dowód twojego zaufania.

- Jaki? - pyta niepewnie. Mimo tego czasu przez który się nie widzieliśmy to i tak doskonale umiem odczytać jego emocje. Dokładnie tak jakbyśmy się nie widzieli tydzień, a nie trzy i pół roku.

- Chcę się przejść i to sama. Potrzebuję sobie niektóre rzeczy przemyśleć. Oczywiście dam ci gwarancję, że nigdzie nie ucieknę.

- A ja byłbym głupi gdybym w to uwierzył. Telefon do Horana to był dla mnie dziś szczyt tolerancji. Nie przeciągaj. Jutro sobie pójdziemy na spacer, ale razem.

I taka jest z nim rozmowa.

***
Śniadanie serwowane w tym hotelu jest ohydne. Sama zrobiłabym coś dużo lepszego.

Ale nie muszę coś siedzieć w tym przeklętym hotelu, bo Louis ma taką ochotę.

- Nie podoba mi się ta twoja naburmuszona mina. Zostałaś dziś obsłużona jak prawdziwa księżniczka.

- Przez tą twoją obsługę to jeszcze się pochoruje. Może uratuje mnie to, że mało zjadłam. W ramach zadośćuczynienia zabierz mnie do jakieś pizzerii.

Uśmiecha się i do mnie podchodzi.

- Dobrze, ale za buziaka, bo w innym wypadku będziemy tu siedzieli przez cały tydzień.

Po chwili namysłu podchodzę do niego i daje mu szybkiego całusa w usta. A gdy chce się odsunąć to on podtrzymuje moją głowę.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś następny.

Na zawsze moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz