Pov VictoriaWracam do domu z zakupów, kupiłam dla Lily jej ulubione czekoladki. Czasem pozwalam jej na coś słodkiego choć wiem, że Niall daje jej więcej tego po kryjomu, ale nie kłócę się z nim z tego powodu, w końcu to też jego dziecko. Ma prawo o niej decydować.
Wjeżdżam na naszą posesję i sama wyciągam zakupy z samochodu. Niall już powinien wrócić z Lily z placu zabaw. Nie idę jednak po niego, bo wiem, że zanim by tu przyszedł to by minęło z pół godziny i oczywiście zacząłby jeszcze narzekać.
- Już jestem! - oznajmia gdy wchodzę do domu. Pewnie są w pokoju Lily i się razem bawią. Nie raz tak robią.
Słyszę jak ktoś zbiega po schodach, więc już wiem, że się nie pomyliłam, po chwili widzę Nialla. Nie wygląda on jednak dobrze. Ma zaczerwienione i podkrążone oczy.
- Coś się stało? - nie podoba mi się to wszystko. Coś tu musiało się wydarzyć.
- Ja tylko doszedłem na minutę, no może dwie. Musiałem odebrać telefon, a nie chciałem rozmowiać przy Lily. Poza tym ona bawiła się w piaskownicy, a przecież wiesz, że nigdy nie ucieka, więc... - chce mówić dalej, ale mu przerywam, bo z jego wypowiedzi nic konkretnego nie wynika. A ja coraz bardziej się denerwuje.
- Przejdź wreszcie do rzeczy! - krzyczę do niego.
- No, bo Lily mi gdzieś zniknęła. Ktoś musiał mi ją zabrać, bo ona sama by nigdzie nie odeszła, nie robiłaby mi czegoś takiego - czuję jak nogi się pode mnie uginają.
Moje dziecko gdzieś zniknęło.
Pov Louis
- Może chcesz sobie pooglądać jakąś bajkę? - pytam tę małą. Ona nie płacza, ale siedzi na kanapie ze smutną miną. Wiem, że jej samopoczucie nie powinno mnie obchodzić, lecz przynajmniej niech przez ten krótki czas się nie boi.
Nie jestem przecież bez serca.
- Chce do taty i mamy - odpowiada ze spuszczonym wzrokiem. Dobrze, że chociaż można się z nią porozumieć, bo miałbym problem.
Z tego co wiem to za kilka miesięcy ma skończyć trzy lata, więc nie ma tragedii, jak będzie czegoś potrzebowała to po prostu mi powie.
- Ale to właśnie twoja mamusia poprosiła mnie bym się tobą zajął. Niedługo też tu do ciebie przyjedzie.
- Kiedy? - nareszcie na mnie spogląda.
- Za kilka dni, ale do tej pory będziemy się bardzo dobrze bawić. To wolisz bajkę czy może mam kupić jakieś zabawki to się pobawimy - przy okazji muszę jej też kupić jakieś ubranka. Przecież nie może chodzić cały czas w jednym.
- Louis! - krzyk Harry'ego wyrywa mnie z transu. Lily też zaczyna się trząść. Ten idiota ją przestraszył.
- Nie bój się, zaraz wracam - mówię do niej i idę do salonu.
Czy ten debil nie wie, że przy małych dzieciach się tak nie drze?
- Czego chcesz? - pytam go. Jak mi nie pomaga to niech chociaż nie szkodzi.
- Ty wiesz, że ją trzeba jak najszybciej oddać Victorii? I wiedz, że jeśli ty tego nie zrobić to ja ją odwiozę.
No szantażować to się nie dam.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział