Stanęłam przed ogromnym domem, jak nie willą. Jego ogrom trochę mnie przyćmił.
- A więc tak mieszkają bogaci - mruknęłam do siebie delikatnie naciskając dzwonek do tylnich drzwi.
Po chwili ujrzałam zmierzającą w moim kierunku mamę.
- Chodź córeczko, nawet nie wiesz jak ratujesz mi życie - złapała mnie za rękę z wielkim usmiechem na twarzy.
Byłam pewna że zobaczę ją zmęczona oraz ledwo chodzącą po tych dniach pełnych pracy. Doskonale zdawałam sobie sprawę jak tacy bogaci ludzie mogą mieć wymagania wobec swojej służby i nie pozwalają sobie na to by ktokolwiek za ich pieniądze się obijał. A tu widziałam mamę pełną energii.
Weszłyśmy do domu tylnim wejściem dla pracowników a wnętrze jeszcze bardziej mnie zszokowało niż to co widziałam na zewnątrz.
Nawet pokoje dla służby były większe i ładniejsze niż mój własny pokój. Czasami łapałam się na tym że myślałam o tym co mają inni i dlaczego ja tego nie mogę mieć. To było bardzo materialistyczne myślenie, ale nie mogłam obok tego przejść obojętnie zwyczajnie nie zazdroszcząc. Ja tego nie chciałam dla siebie, ja to chciałam dla mamy, dla zmarłego taty. Byśmy mogli żyć na poziomie i może nasze życie potoczyło by się inaczej.
- Tu się przebierz w odpowiednie ciuchy i przyjdź do kuchni, pokaże Ci co masz do zrobienia - uśmiechnęła się do mnie mama zostawiając mnie w swoim pokoju.
Przebrałam się w białą sukienkę i czarne rajstopy dopełnione granatowymi patofelkami.
- Mają gust - prychnęłam patrząc na to jak tragicznie wyglądam w lustrze - ale nie ma co, trzeba pomóc mamie - uśmiechnęłam się wychodząc z pokoju i udając się w stronę kuchni.
- Tu masz wszystko do przygotowania herbaty, Państwo piją specjalną mieszankę herbat i ziół, musisz pamiętać która dla kogo - zaczęła opowiadać mama pokazując mi każdy szczegół kuchni i tego co się w niej znajduje.
Zajęło nam to trochę czasu, do zapamiętania było naprawdę sporo zaczynając od tych cholernych herbat do łyżeczek których każdy używa innej. Dla mnie to wszystko wyglądało tak samo, a jednak kształt łyżeczki dla nich miał znaczenie przy mieszaniu tych herbat.
- W głowach się od pieniędzy pomieszało - mruknęłam pod nosem.
- Mówiłaś coś? - zagadała do mnie nie wysoka blondynka ubrana dokładnie tak samo jak ja, która nie wiem w którym momencie znalazła się obok mnie w kuchni.
- A tak lubię sobie czasami porozmawiać z kimś inteligentnym więc często rozmawiam sama ze sobą - uśmiechnęłam się.
- Zadziorna, nadasz się - odwzajemniła uśmiech wyciągając do mnie dłoń - Yeji jestem, miło mi.
- Yoona - odwzajemnilam uścisk.
- Trzeba zanieść herbatę właścicielom i ich gościom, zajmiesz się tym?
- Jacy oni są? - zapytałam pośpiesznie przekładając filizanki na tacę.
- Nie zjedzą Cię jeśli będziesz się zachować, są naprawdę w porządku, potem Ci więcej opowiem a teraz leć.
Złapałam za tacę i delikatnie przesuwałam nogami byle się gdzieś nie potknąć i nie oblać się wrzątkiem. Przed drzwiami do salonu sprawdziłam czy napewno wszystko jest na miejscu i wyprostowałam się by jakoś z gracją wypaść przed gospodarzami.
Weszłam do ogromnego salonu gdzie przepych aż lał się w każdym szczególe, ale nie za bardzo miałam czas by się przyglądać. Podeszłam do stolika przy którym na sofach siedzieli dwoje mężczyzn oraz dwie kobiety.
Postawiłam na stoliku tacę z filiżankami, przeniosłam je na stół i od razu chciałam stamtąd uciekać.- Przepraszam - usłyszałam głos jednej z kobiet - która to która?
Delikatnie odwróciłam się w ich stronę kurczowo trzymając tacę przy klatce piersiowej.
- O ty jesteś córką Pani Park? - uśmiechnął się jeden z mężczyzn.
- Przepraszam, powinnam bardziej się postarać - skinęłam głową na przywitanie i przełożyłam filiżanki tak jak mniej wiecej tłumaczyła mi mama.
- Pani Park miała rację mówiąc że ma przepiękna córkę - uśmiechnęła się ponownie kobieta, a ze mnie ciśnienie zeszło w sekundę.
Patrząc na nich zrozumiałam dlaczego moja mama lubiła tą pracę. Od razu widać było kto był gospodarzem, ale na ich twarzach widniał cały czas uśmiech i wyrysowana była serdeczność.
- Bardzo dziękuję - skinęłam ponownie głowę - wracam do pracy, Państwo wybaczą.
Z uśmiechem wróciłam na kuchnię.
- I jak? Aż tak źle? - zaśmiała się Yeji widząc mnie w drzwiach - po Twojej minie widzę że wszystko poszło gładko.
- Są bardzo serdeczni i uśmiechnięci - stanęłam koło niej odkładając tacę na miejsce.
- Poczekaj aż poznasz ich córkę - pokiwała głową z grymasem na twarzy - w ogóle się nie udała w rodziców, zawsze sprawia nam problemy.
- Córka? - zapytałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/136175685-288-k985167.jpg)