Pov Dinah
Od dwóch godzin razem z bliźniakami jesteśmy na placu. Na tą chwilę są grzeczni. Co mnie bardzo cieszy, bo zazwyczaj są małymi diabełkami. Razem z Mani siedzimy na ławce na placu zabaw, a dzieci bawią się w piaskownicy. Ciemnoskóra spojrzała na zegarek.
- Powinniśmy się zbierać. - powiedziała i wstała.
Rozejrzała się dookoła siebie. Nie wiem, o co chodzi, ale zrobiłam to co ona. I w pewnym momencie spojrzałam na piaskownice.
- Gdzie są bliźniaki? - spytała z przerażeniem
- Skąd mam wiedzieć. Przed chwilą tu jeszcze byli. Idź za plac, a ja pójdę w drugą stronę. Jak byś znalazła to daj znać.
Poszłam w swoją stronę. Rozglądałam się na wszystkie strony. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś na mnie wpada. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Nicholsa. Zauważyłam, jak po jego policzkach lecą łzy. Ukucnęłam przy nim.
- Gdzie jest Isabella?
Pokazał palcem i przytulił się do mnie. Wzięłam go na ręce i poszłam w tamtym kierunku. Kiedy doszłam na miejsce zobaczyłam, jak Bella siedzi na betonie i płacze. Podeszłam do niej wraz z Nicko.
- Co się stało? - spytałam się dziewczynki.
- Pzewruciłam się - zaszlochała - Boli mnie kolanko.- pokazała na bolące miejsce.
Bella miała zdarte kolano.
- Chodź pójdziemy po ciocie Normani i pójdziemy do domu.
Wzięłam małą na rączki, a Nicolasa złapałam za rączkę. Kiedy usiadłam z nimi na ławce zadzwoniłam do swojej dziewczyny. Odebrała od razu.
- „ Mani znalazłam je. Jesteśmy przed placem "
- „ Zaraz będę " - rozłączyła się
Nie czekaliśmy zbyt długo.
- Gdzie wyście byli? - spytała się Mani
- Cocu nie bąc zła. Zobacylismy kacuski i poslismy za nimi. Pseprasamy.
- Nie jestem zła. Po prostu martwiłyśmy się o was. A jak by wam coś się stało? Chodźmy do domu.
Wzięłam na ręce Belle, a Mani wzięła jej brata. Po niecałych piętnastu minutach byłyśmy w domu.
Gdy weszłyśmy do domu, Normani odstawiła na podłogę Nicholasa, a ja razem z Izabella na rękach poszłam do łazienki. Wyjęłam z szafki apteczkę.
- Może troszkę szczypać. - powiedziałam i polałam obdarte kolano wodą utlenioną. Po policzkach dziewczynki poleciało kilka łez, ale nie wydawała z siebie, żadnego dźwięku.. - Jaki chcesz plasterek? - spytałam się pokazując różne wzorki.
- Z kseznickami
Przykleiłam na jej kolanko plasterek.
- Teraz zjemy obiadek, a potem położysz się z bratem na krótką drzemkę, zgoda?
- A pójdziemy na lody? - spytała się z iskierkami w oczach.
- Jak szybko pójdziecie spać to zobaczymy tylko ciii, żeby mama się nie dowiedziała.
Kiedy weszłyśmy do kuchni zobaczyłyśmy siedząca przy stole Lauren, Normani i Camile. Ta trzecia karmiła chłopca zupą pomidorową.
- Coca! - krzyknęła Bella i pobiegła do Lauren.
- Hej szkrabie - wzięła ją na ręce i posadziła na krzesełku.
Poszłam i nalałam do miseczki zupę dla Isabelli i podałam ją Lauren. Gdy dzieciaki zjedli obiad Camila i Lauren wzięli ich na ręce i poszły do ich pokoju.
Pov Marika
Gdy dzieciaki wyszły z dziewczynami z domu odetchnęłam z ulgą, bo za zwyczaj jest problem z zostawieniem ich bez nas. Kiedy chcemy z Karlą gdzieś wyjść to dzieciaki zaczynają płakać, ale dzisiaj się to nie wydarzyło i bardzo się z tego cieszyłam. Karla chciała, żebyśmy zapisały ich do przedszkola, ale ja nie chciałam. Wolała bym siedzieć z nimi w domu niż puszczać ich do przedszkola.
Spojrzałam na zegarek w telefonie i przeraziłam się, gdy zobaczyłam która jest godzina. Było za dwadzieścia dwunasta , a na dwunastą byłyśmy umówione z Robem.
- Karla pośpiesz się! Mamy dwadzieścia minut na dojechanie.
- Już idę, nie musisz tak krzyczeć. - Mówiąc to schodziła po schodach.
Ubrana była w czarne leginsy, crop top z długim rękawem i buty Nike. Włosy miała rozpuszczone. Jak dobrze zobaczyłam nie była dzisiaj pomalowana.
- Nie gap się tak na mnie tylko bierz kluczyki do auta.
- Którego?
No tak mamy sześć aut. Ja wraz z Karla mamy jedno wspólne i ja mam swoje. Karla i Camila mają trzy w tym jedno jest wspólne. Dinah ma jedno i Normani ma jedno. Niestety w garażu mieszczą się tylko trzy samochody, ale robimy tak, że wszystkie są wspólne.
-Weź kluczyki do Range Rover'a
Kupiliśmy go rok po urodzeniu bliźniaków.
Wzięłam kluczyki do samochodu. Nie czekając na Karę poszłam i otworzyłam go. Wsiadłam za kierownicę.
- Ej, to jest moje miejsce. - naburmuszyła się.
- Ostatnio prowadziłaś.
- Jak będziemy wracać to ja prowadzę. - pokazała mi język.
- Chyba pani wiek się pomylił, pani Cabello.
- Dlaczego?
- Zachowuje się pani jak małe naburmuszone dziecko.
- Ta na pewno.
***
Piętnaście minut później
Gdy weszłyśmy do studia od razu zauważył nas Rob i podszedł do nas.
- Moje dwie nowe gwiazdy nadchodzą.
- Rob nawet jeszcze nic nie ustaliliśmy. - powiedziała Karla.
Byłam trochę zdziwiona jego zachowaniem. Kubanka znała go dość długo, a ja widziałam go zaledwie raz i to cztery lata temu.
- Chcecie coś do picia? - spytał się
- Herbatę po prosimy.
- Melanie! - zawołał jakąś dziewczynę - Zrób dwie herbaty i kawę.
Dziewczyna nic nie odpowiadając poszła w jej znanym kierunku. Na oko była w wieku Karli.
Nie minęła chwila i byłyśmy w biurze Rob'a. Kiedy weszłam do pomieszczenia nie wiedziałam co mam powiedzieć. Całe pomieszczenie było tak duże jak mój salon. Wszystko meble były w kolorze ciemnego brązu. Dywan i ściany były białe. Jedna ściana była prawie cała zrobiona ze szkła.
- Jak widać Marice spodobało się pomieszczenie. - zaśmiał się. - Karla też tak zareagowała za pierwszym razem, kiedy tu weszła.
- To jest pięknie. A panorama z okna jeszcze piękniejsza.
- Dobra, chodź tu - Karla pociągnęła mnie za rękę. - Siadaj i nie gadaj
W pewnym momencie usłyszeliśmy śmiech Stringera.
- Z czego się śmiejesz? - spytała Karla
- Z was. - wziął oddech - Dobra teraz przejdźmy do rzeczy...
964 słów
CZYTASZ
New life for Marika and Karla
FanfictionJest to druga część „Good Girl and Young Teacher" Marika Jauregui - 20 latka. Ma dwójkę dzieci Isabelle i Nicolasa, którzy mają trzy latka. Ma dziewczynę Karle, którą kocha nad życie. Mieszka razem ze swoimi przyjaciółkami i ze swoją dziewczyną. Jej...