6 (+)

368 26 10
                                    

- Jeden, dwa... - zaczęłam liczyć - i trzy - kiedy doliczyłam do trzech dzieci podbiegły od tyłu do dziewczyn i krzyknęły

- Bu!!! - Cała czwórka podskoczyła przestraszona, a ja z Karlą i dzieci znowu zaczęłyśmy się śmiać.

- To nie było śmieszne - powiedziała Dinah

- Cocu to było bardzo smiesne hahaha - bliźniaki znowu zaczęły się śmiać

- A jak zaraz was z łapę to nie będziecie się już tak śmiać - i jak zwykle zaczęła się gonitwa po całym domu, po drodze pisząc w niebo głosy. - Mam was - Dinah złapała i przerzuciła sobie je przez ramie. - Co teraz mam z wami zrobić? - spytała się

- Do mami i Kali - wyciągnęły w naszą stronę rączki. Blondynka do nas podeszła i dała nam maluchy.

- Chyba komuś chce się lulu - dzieci zaczęły przecierać oczka piąstkami. 

- Coca Lo moze nam pzecytac bajecke? - spytała Bella

- Oczywiście skarbie - powiedziała Lauren. 

Wzięła bliźniaki ode mnie i Karli i poszła na górę do ich pokoju. 

***

10 minut później

Opierałam się o ścianie w pokoju bliźniaków. Czekałam, jak Lauren skończy czytać im bajkę. Nico już zasnął, a Bella jeszcze patrzy na ilustracji, które są w książeczce i słucha mojej siostry.  

- "... W tym samym czasie babci udało się unieść wieko starego kufra i odzyskać wolność. 

 -Na pomoc! - zaczęła krzyczeć - Zły wilk chce pożreć moją wnuczkę! Ratunku! 

Gajowy jednym celnym strzałem powalił wilka. Babcia i wnuczka rzuciły się sobie w ramiona.

- Kochanie, kiedy mamusia mówi, że nie wolno rozmawiać z nieznajomą to musisz jej słuchać! - upomniała Czerwonego Kapturka babcia. 

- Teraz już zawsze będę, obiecuje - powiedziała dziewczynka "

- Teraz idziemy spać, słonko - dała buziaka w czoło i zgasiła światło. - dobranoc

- Dobranoc cocu.

Wyszłam z pokoju wraz z Lauren.

- Ile czas tak stałaś? - spytała

- Jakieś z dziesięć minut - wzruszyłam ramionami

Poszłyśmy do salonu. Tylko mnie i Lauren brakowało.

- To teraz mówcie, jaka decyzję podjęłyście u Rob'a. - odezwał się Camila

- No powiedzmy, że odświeżam swoją karierę, a Marika zaczyna ją. Wszystko od następnego tygodnia.

- I teraz mamy do was pytanie. - odezwałam się. - Czy dali byście na zmianę opiekować się Isabellą i Nicolasem?

Nie minęła nawet minuta, a usłyszeliśmy głos Dinah.

- Ja się zgadzam! - krzyknęła. - ale... - przerwała

- ale?

- Jak będziecie miały koncerty to zabieracie mnie ze sobą. - dokończyła

- Ej nie tylko ciebie, bo nas wszystkie, wielkoludzie - Camila uderzyła DJ w ramie

- Au! Lauren twoja dziewczyna jest agresywna. Zrób coś z nią. - oburzyła się blondynka w tym samym czasie rozmasowując miejsce uderzenia.

- Chodź Camzi idziemy do pokoju. - wzięła Kubankę za rękę i skierowały się do wyznaczonego miejsca.

- To my też się zbieramy. - powiedziała Mani.

- Słońce my też pójdziemy, prawda? - mówiąc to usiadła mi na kolanach i zaczęła całować po szyi.

- Karla dzieci śpią, och - z mojego gardła wydobył się jęk, kiedy zassała mi skórę w czułym miejscu...

508 słów

New life for Marika and KarlaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz