30 (+)

293 22 5
                                    

Pov Lauren

Kilka dni temu dziewczyny wróciły do domu. Jak widać między nimi jest już wszystko dobrze. Bardzo się z tego ciesze. No, ale wracajmy do rzeczywistości. Dzisiaj jest trzydziesty pierwszy października, więc szykujemy niespodziankę dla bliźniaków. Marika jedzie z nimi do kina, a my mamy raptem półtorej godziny. Niestety, jako jedyna siedzę w salonie. Nienawidzę nic nie robić. Dziewczyny zakazały mi wychodzić stąd.

- Przestałaś się obrażać? - spytała się Camila  - Wież o tym, że lekarz za bronił tobie się przemęczać. - przykucnęła koło mnie - Jeszcze miesiąc dasz radę - uśmiechnęła się

- Wiesz czuję się, jak wieloryb - zaśmiałam się - Pójdę się przejść. Popatrzę, jak wam idzie. Nie chce mi się już tu siedzieć. Pomóż mi wstać - spojrzałam błagalnie w jej oczy. Camzi westchnęła, ale pomogła mi wstać. - Dziękuje - pocałowałam ją w policzek.

- Ale jak by coś się działo to wołaj - powiedziała i poszłyśmy do ogrodu. 

Przez jakieś trzydzieści minut chodziłam między dziewczynami. Kręgosłup mnie bolał, ale miałam to gdzieś. 

- Cami ! - zawołałam dziewczynę

- hm? - spojrzała się na mnie 

- Mogła byś przynieść mi krzesełko i picie. Nogi mi odpadają. - każdy się zaśmiał. - z czego się śmiejecie? - spytałam oburzona - To nie wy nosicie dzieci - no i wpadłam. Szybko zakryłam buzie. 

- Lauren - usłyszałam stanowczy głos Camili

-  Ym... co? - spojrzałam na nią przerażona

- Mogłyśmy wcześniej powiedzieć - westchnęła

- Co miałyście powiedzieć? - spytała Dinah

- No, że będzie nas o trzy osoby więcej - powiedziałam 

Zauważyłam zdziwienie na ich twarzach. Na ostatnim usg wyszło, że zamiast bliźniaków będziemy miały trojaczki. Dziewczyny wiedziały, że spodziewamy się dziecka, ale nie mówiłyśmy też płci. Jak Camila dowiedziała się, że będziemy miały dziewczynki. To do tej pory obchodzi się ze mną, jak z jajkiem. Nawet, jak by to byli chłopcy to i tak by się tak samo zachowywała. 

- Kurwa - przeklęłam cicho i złapałam się za brzuch. 

Od rana czuję ten sam ból w dole brzucha. Nikomu tego nie mówiłam, bo by się niepotrzebnie martwiły, a nie ma potrzeby. 

- Nie jesteśmy w komplecie, więc porozmawiamy o tym później. - odezwała się Karla i poszła dalej dekorować ogród.

***

Godzina później

- Już idą - powiedziała Karla. 

Wszyscy ustawili się na swoje miejsca,  a Karla wzięła tort do ręki. Gdy dzieci weszły wraz z Mariką do ogrodu wszyscy zaczęli śpiewać ,,Sto lat". Zaprosiłyśmy całą grupę z przedszkola dzieci i oczywiści Perrie, Jade, Jesie i Leigh - Anne. Gdy skończyliśmy śpiewać narzeczona mojej siostry podeszła do dzieci. Bliźniaki zdmuchnęły świeczki i po zjedzeniu tortu wszyscy goście wręczali prezenty bliźniakom. 

- Wiem Karla, że to ty zrobiłaś tort i czy... - nie dokończyłam, bo mi przerwała

- Tak już tobie daje. - zaśmiała się i ukroiła mi następny kawałek. Podała mi go i gdy miałam już usiąść na krzesełku znowu poczułam ból w podbrzuszu. Upuściłam ciasto na trawę. Jedną ręką oparłam się o krzesełko, a drugą złapałam się brzucha i wzięłam głęboki wdech - Wszystko dobrze? - spytała Karla

- Tak - przytaknęłam - muszę tylko usiąść 

- Na pewno? Powiedz prawdę, albo zawołam Camile, a z nią nie będzie dyskusji. - powiedziała stanowczo i ukucnęła koło mnie

- Eh od dzisiaj rana czuję tak, jak by ból w dole brzucha. To nic takiego na prawdę. Nie musimy się tym tak przejmować. 

- Co ile masz bóle ? - spytała się podejrzliwie

- Wcześniej raz na jakąś godzinę, a teraz chyba co dwadzieścia minut, może półgodziny.

- Powinnaś powiedzieć wcześniej, którejś z nas. - powiedziała poważnym głosem - Pójdę do Mili i na wszelki wypadek powiem jej, żeby spakowała dla ciebie i dzieci potrzebne rzeczy.

- To jest jeszcze nie potrzebne. Termin porodu mam dopiero za półtora miesiąca. Nie powinnam jeszcze rodzić.

- Wiesz o tym, że powinnaś nas powiadomić, jak coś się dzieje. Nie ma dyskusji i idę po... - nie skończyła, bo znowu poczułam ból i nie tylko to...

659 słów

New life for Marika and KarlaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz