27 (+)

297 18 2
                                    

Znajdują się tu raptem trzy pokoje.
Na parterze są dwie sypialnie.

Pierwsza czteroosobowa. Kiedyś była to moja i rodzeństwa.

Znajdują się tutaj dwa piętrowe łóżka z połączona drabinką, a pod nimi dwa trochę większe łózka. Oddzielały je szafka nocna z lampką i drabinka. Po dwoma łóżkami znajdują się dwa małe dywany.

W drugiej sypialni znajduje się łóżko dwuosobowe. Był to pokój rodziców. Łóżko znajduje się mniej więcej po środku pokoju. Po obu jej stronach stoją szafki z lampkami nocnymi, a nad nimi okna. Na przeciwko łóżka znajduje się niewielka szafa. 

Na parterze znajduje się łazienka. Jedyna w domku. Na przeciwko wejścia znajduję się wanna, a nad nią okno. Oczywiście nie zabraknie tu półek na potrzebne rzeczy.

Przedostatnim pomieszczeniem jest kuchnia z jadalnią. Stół pomieści dziesięć osób. Jest to największe pomieszczenie w całym domku. 

Ostatnim pomieszczeniem na dole jest salon w którym jest kanapa, stolik, telewizor i inne rzeczy.

Nie zapomnijmy jeszcze o poddaszu w którym znajduje się sypialnia gościnna. Są tam dwa okna, dwuosobowe łóżko i dwie lampki po oby dwóch stronach, grubego materaca. No tak zapomniała bym. Łózko ogólnie jest z kilku palet, materaca no i z pościeli.

Ogólnie wszystkie ściany w całym domku są drewniane, tak samo jak szafki.

***

Cztery dni później.

Od czterech dni jestem nad jeziorem z dziećmi. Ciężko mi tu być ze świadomością, że jestem daleko od Karli, ale nie odpuszczę jej tego. Zabolało mnie to. Codziennie dostaje od niej wiadomości, ale nie odpisuje. Jedyny kontakt mam z rodzeństwem. Lauren codziennie mówi mi co i jak u Karli. Wiem, że nie pracuje, siedzi w domu. Zamknęła się w naszej sypialni. Nie wychodzi. Dziewczyny przynoszą jej jedzenie, ale i tak tego nie je. Martwię się o nią, ale nie mogę się ugiąć.

W pewnym momencie usłyszałam pukania do drzwi. Dziwię się, bo nic nie wiem i przybycie kogoś tutaj jest dla mnie zaskoczeniem. Kiedy wycieram ręce o ścierkę słyszę krzyk dzieci. Biegnę w stronę drzwi. Do oczu napłynęło mi łzy.

- Dzieci chodźcie. Obiad jest gotowy. - bliźniaki pobiegł do kuchni, a ja poszłam za nimi, ale niestety nie było mi to dane, bo poczułam palce na moim nadgarstku.

- Marika - usłyszałam cichy głos za sobą.

- Czego chcesz?

- Wróć do domu. - rozpłakała się i przytuliła mnie. - Brakuje mi was. Proszę wróć do mnie. - Spojrzała w moje oczy.  - Proszę

No i co. Nie umiałam jej odmówić, złości się na nią. Wiem, że mnie zraniła, ale nie umiem bez niej żyć. Przez te cztery dni też było mi ciężko. Brakowało mi jej. Nie raz myślałam o powrocie, ale nie mogłam. Musiałam być trochę sama.

- Wrócę do domu, ale na początku zadzwonimy do Boba, że robimy sobie wolne do końca tygodnia.

- Mhm - Spojrzałam na nią. Miała opuchnięte oczy. Widać, że przez ten czas mogła bardzo mało spać.

- Chodź połóż się. - powiedziałam i pociągnęłam w stronę sypialni.

- Pójdę spać, jak przyjdziesz do mnie.

- Zaraz przyjdę. Pójdę do bliźniaków zobaczyć czy zjadły już.

- Okey. - wzięła telefon do ręki, a ja wyszła z pokoju.

Kiedy weszłam do kuchni przeraziło mnie to co zobaczyłam.


518 słów

New life for Marika and KarlaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz