61. (+)

239 17 2
                                    

Kilka dni później

- Za pół godziny przyjdzie lekarz i zdejmujemy Pani opatrunki. - Zielonooka pokiwała głową.

- Mami, będzie wszystko dobrze. Wierzę w to - Bella usiadła koło swojej mamy i przytuliła ją

- Ja tak samo - z drugiej strony zrobił to samo Nico.

- Jesteśmy z Tobą - złapałam ją za dłoń.

***

- Gotowa? - spytał się lekarz

- Bardziej nie będę.

Pielęgniarka zdjęła Marice opatrunek.

- Zgaście światło i zasłońcie rolety, żeby światło ją nie raziło.

Mani i Laur zrobiły to co powiedział.

- Policzę do trzech i otworzysz oczy, dobrze? Jak byś coś zobaczyła to powiedz.

- Dobrze

- Raz, Dwa i Trzy.

Pov Marika

Kiedy usłyszałam ,,trzy" w tedy otworzyłam oczy. Na początku widziałam ciemność, gdy w pewnej chwili zauważyłam jakieś cienie.

- Widzę jakieś cienie i tylko to.

- O to chodziło. Teraz podniesiemy roletę, żebyś miała trochę światła. Tak jak wcześniej powiedz czy coś widzisz.

Gdy odsłonili rolety to się popłakałam.

- Karla... - nie dokończyłam

- Co się dzieje? Coś nie gra? - podeszła do mnie.

- Wręcz przeciwnie. Udało się - rozejrzałam się po sali.

Kiedy mój wzrok padł na nasze dzieci to nie mogłam uwierzyć, że tak szybko się zmienili. Chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie i z powrotem usiadłam na swoim miejscu.

- Chodźcie do mnie

Bliźniaki bez słowa podeszły i przytuliły się.

- Zmieniliście się - po moich policzkach znowu popłynęły łzy.

- Nie tak bardzo Mami

- Mówiliśmy, że będzie wszystko dobrze i tak się stało - powiedziała Bella

- No to tak... - przerwał - Chciałbym powiedzieć, że zatrzymamy cię jeszcze przez dwa dni. Na wszelki wypadek, a później dam ci wypis. A teraz już nie będę przeszkadzał. - Chciał już wyjść, ale zatrzymałam go

- Dziękuję - dzięki niemu znowu widzę. Naprawdę jestem jemu wdzięczna za to.

- Nie masz za co Marika - i wyszedł

***

Właśnie jadę do domu. Teraz nie mogę się naciesz, że widzę. Jedyne co jeszcze mi powiedział to w przyszłości może tak się zdarzyć, że będę musiała nosić okulary. Ale akurat to mi by w niczym nie przeszkadzało.

- Skarbie, wysiadamy

- Już, już zamyśliłam się - wysiadłam z samochodu.

Gdy weszłyśmy do domu nawet nie zdążyłam zdjąć butów, a poczułam dwie pary rączek przytulających mnie.

- Mami jesteś wreszcie - ucieszyły się

Kiedy Nico poszedł do kuchni wraz z Karla nie zdążyłam nic zrobić, a znowu poczułam, jak ktoś mnie przytula, ale zamiast dwóch par czuje trzy mary rączek.

- O szkraby przyszły. Jakie wy duże jesteście. Chodźcie do mamy. - wzięłam jedną na raczki, a druga złapałam za rączkę. Bella zrobiła to samo z Rachel.

Gdy weszłam do pokoju salonu zobaczyłam, że cały stół jest obładowany jedzeniem.

- Czy wyście oszalały? - Tego jest tyle, że nie zjemy tego w dziewięć osób

- Poprawka w czternaście, bo będzie jeszcze Tay, Sofia i rodzice Mili i Karli.

- A Chris? - spytałam ze smutkiem

- Niestety powiedział, że nie może

- Rozumiem

Szkoda, że nie będzie go. Odkąd rodzice zginęli zmienił się. Zaczął zadawać się z nieodpowiednim towarzystwem zaczął ćpać, pić i jak dobrze wiem, ze do tej pory to robi. Dziewczyny chciały jemu pomóc, ale nic z tego. Nawet Lauren nie dała rady, a zawsze bał się jej.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Miałam już otworzyć je, ale dwa małe brzdącu wyprzedziły mnie, a za nimi oczywiście dreptały trojaczki.

- Babcia, dziadziuś, ciocie i wujek ! - krzyknęły i każdemu po kolej w padły w ramiona.

- Co ty tu robisz? - usłyszałam wkurzony głos Lauren za mną

- Już nie mogę odwiedzić swoje siostry? - spytał oschle Chris

- Mogłeś zadzwonić chociaż, że będziesz.

- Jak widać niespodzianka nie wyszła- wzruszył ramionami i zaczął zdejmować buty.

Nie mogłam się ruszyć. Normalnie zatkało mnie to co zobaczyłam. Nie wiem, czy to tylko moja wyobraźnia, ale mój brat wygląda... nawet nie wiem jak mam to opisać. Myślałam, że będzie wyglądał tragicznie prze to co robił, a tu jest całkowita zmiana. Elegancko ubrany, włosy ułożone.

Nie wytrzymałam i podeszłam do niego. Po prostu strzeliłam jemu w twarz.

- Ty gnojku ! - wydarłam się - Nie odezwałeś się do mnie ani razu. Co się w ogóle z tobą działo?!

- Nie odzywałem się, bo nie chciałem. Przemyślałem kilka spraw i stwierdziłem, że muszę się zmienić, więc poszedłem na odwyk. Byłem tam jakieś cztery miesiące. Później chciałem jeszcze raz podejść do matury. Oczywiście ją zdałem, a teraz kończę najlepsze studia w stanach no i jeszcze zacząłem pracować.

- Cieszę się, że jesteś - przytuliłam go

Po wszystkim skierowaliśmy się do stołu i zaczęliśmy jeść w miłej atmosferze. W takim gronie spędziliśmy czas, aż do wieczora. No może rodzice mojej żony pojechali wcześniej twierdząc, że nie będą nam przeszkadza.

793 słów

New life for Marika and KarlaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz