Pov Marika
Przez jakiś czas między nami panowała cisza dokąd Lauren się nie odezwała.
- Jesteś głupia - usłyszałam kroki, więc odwróciłam głowę w tamtym kierunku.
Przez ten czas trochę się nauczyłam posługiwać tylko dotykiem i słuchem, ale to nie jest to co powinnam osiągnąć. Jedyne co wiem, to mam lepszy słuch niż osoba, która ma wszystkie zmysły.
- Gdybyś była ciężarem to by tobie nie pomagała.
Spuściłam głowę. Miała cholerną racje.
- Lepiej przemyśl sobie wszystko i jak będziesz gotowa to po prostu do nas przyjdź. - otworzyła drzwi. - A i nie zapomni o swojej lasce. Na pewno tobie będzie potrzebna. Lepiej, żebyś miała ją przy sobie. Jak jej nie będziesz używała i będziesz dotykała ścian i tym podobne to się wreszcie wywalisz. - i jedyne co usłyszałam jak zamyka drzwi.
Tego tematu w ogóle nie chce go poruszać. Odkąd wyszłam ze szpitala każą mi ją nosić przy sobie. Nie będę jej używała. Dam rade bez niej.
Wstałam z łóżka i przytrzymując się szafki doszłam do ściany, a potem do drzwi. Kiedy doszłam do schodów pojawił się mały problem. Trzymając się poręczy powoli schodziłam na dół. Schodzenie zajęło mi trochę czasu. Chociaż przy ostatnim schodku potknęłam się i gdyby nie jakaś osoba to bym na pewno wylądowała na podłodze. Do mojego nosa doszedł bardzo znany mi zapach. Stęskniłam się za nim.
- Ym dziękuje Karla.
- Nie ma za co. Ej skąd wiesz, że to ja? - spytała zdziwiona
- Twój zapach. Przez niego pomógł mi ciebie rozpoznać. Jako jedyna używasz mydła bananowo- czekoladowego.
- Cieszę się, że dałaś rade. A tak po za tym gdzie masz...
- Nie będę jej używać - powiedziałam stanowczo.
- Ale gdyby nie ja to byś się przewróciła. Jak gdybyś miała laskę to nic by się nie stało. Nie chce, żebyś zrobiła sobie krzywdę.
- Przepraszam za moje dotychczasowe zachowanie. - olałam to co powiedziała - Po prostu czułam się i czuje się do tej pory jak bym była jakimś ciężarem, a nie ch... - nie dokończyłam, ponieważ poczułam usta swojej narzeczonej na swoich.
Dłoń położyłam na jej boku i zaczęłam przesuwać przez ramię, aż do policzka. Z drugą dłonią zrobiłam to samo. Karla swoje dłonie położyła na moich biodrach.
- Czyli między wami już jest dobrze? - spytała Lauren
Niestety za bardzo jeszcze nie odróżniam w którym miejscu stoi osoba mówiąca do mnie. Jest lepiej, bo jakoś wiem kto co mówi, ale z tamtym mam jeszcze kłopot.
- Skarbie w tą stronę - brązowooka odwróciła mnie przodem do mojej siostry.
- No chyba tak - odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie Lauren.
- Dla mnie jest dobrze. Tylko musi się nauczyć, że nie jest dla mnie żadnym ciężarem i nigdy nie będzie. - pocałowała mnie w policzek. - A teraz pojedziemy po dzieci. Stęskniłam się za nimi.
- Oj uwierz brakuje mi ich. Odkąd wylądowałam w szpitalu nie słyszałam ich słodkiego głosu, tupot małych stópek i ogólnie nie będę ich widziała. - po moim policzku poleciała łza.
- Skarbie, oni też za tobą tęsknią.
- Wiem o tym, ale bardziej zastanawia mnie to, jak sobie teraz poradzę z opieka nad nimi. Mogę nie dać rady.
- Na razie o tym nie myśl. Poczekaj na mnie. Pójdę po twoja laskę i idziemy.
Usłyszałam jak biegnie po schodach.
543 słów
CZYTASZ
New life for Marika and Karla
FanfictionJest to druga część „Good Girl and Young Teacher" Marika Jauregui - 20 latka. Ma dwójkę dzieci Isabelle i Nicolasa, którzy mają trzy latka. Ma dziewczynę Karle, którą kocha nad życie. Mieszka razem ze swoimi przyjaciółkami i ze swoją dziewczyną. Jej...