2. To... Do zobaczenia?

1.5K 106 37
                                    

Spałam spokojnie, nie martwiąc się tego dnia o dalsze jutro. Wiedziałam, że będzie takie samo, jak poprzednie. Śnił mi się jak zwykle Toya. Już duży, dorosły, uśmiechał się podał mi rękę, a ja mu ją podałam bez zastanowienia. Z ramion wyrosły mu anielskie skrzydła. Podfrónął do góry zabierając mnie że sobą w błękitne niebo z chmurami (sen 3 os.).

Niestety sen się skończył. Obudziłam się , jak zwykle o tej samej godzinie. Jak co dzień wzięłam i przytuliłam ramkę ze zdjęciem Toyy. Czekałam, aż wejdzie przez drzwi i zaczniemy kolejny monotonny dzień.

Minuta, nie pojawił się.

15 minut - nic.

To nie możliwe, zawsze przychodził punktualnie, bez względu na to, co robił.

W tamtym momencie zeszłam z łóżka i zobaczyłam, że ze zdjęcia wypadła kartka. Przeczytałam, umiałam to robić.

Była wyrwana z jakiegoś zeszytu w linie. Litery były napisane ładnie czarnym, żelowym długopisem, wiedział, że nie potrafię czytać albo drukowane, albo ładne pisane. Nad każdym ,,i" oraz ,,j" zamiast kropki było małe serduszko zrobione czerwonym cienkopisem.

Hej młoda. Nie wytrzymuje psychicznie z ojcem, ciągle wszczyna w domu awantury. Boję się, że zrobi krzywdę mi, albo tobie. Uciekam z domu. Niestety nie mogę zabrać cię ze sobą. Przykro mi. Obiecuję, że przyjdę po ciebie niedługo.

Spal tę kartkę
Toya ❤

Przeczytałam i nie mogłam uwierzyć, że odszedł. Zaczęłam płakać. Zaczęłam palić kartkę, ale uznałam, że ją zostawię, żeby nie zapomnieć. Włożyłam ją na dno drewnianej, starej szkatułki. Wróciłam do łóżka i usiadłam na nim. Pokój w tym momencie wydawał się pusty. Białe, nowoczesne biurko na przyszłość, szafki zapełnione bibelotami oraz mały, okrągły, szary dywan na środku pokoju wchodzący trochę pod moje małe, jasne łóżko.

Wstając przez przypadek strąciłam łokciem zdjęcie Toyy. Narobiło dużego hałasu. Pękło robiąc pajęczynę ze środkiem obok głowy brata. Podniosłam ją i z powrotem postawiłam na szafkę nocną. Za chwilę przyszła Fuyumi zaniepokojona trzaskiem.

– Wszystko w porządku? – spytała szybko, jednak miło i z troską. Moją twarz przykrywały włosy. Patrzałem na potłuczone zdjęcie.

– Nic nie jest w porządku... – powiedziałam szeptem. Odwróciłam głowę w jej stronę odsłaniając twarz i oczy pełne łez. Od razu do mnie podbiegła i mocno przytuliła. To było to, czego w tamtym momencie potrzebowałam. Poczucia, że nie jestem sama. – Idziesz dzisiaj do przedszkola? – zapytała mnie troskliwie głaszcząc mnie ręką po głowie, drugą trzymając mnie za plecy i ramiona.

– Idę... – powiedziałam cała we łzach. Fuyumi pomogła mi się ubrać, mimo, że umiałam to robić. Być może chciała pokazać, że jest zawsze obok. Zjadłyśmy śniadanie, wzięłam worek i poszłam do przedszkola.

Od razu kiedy weszłam do naszej sali zobaczyłam, że Bakugou siedzi tam, gdzie wczoraj. Czekał na mnie. Był odwrócony tyłem do mnie.

Miał na sobie niebieskie, przypominające dżins sztruksowe spodnie, czarne, małe buty na rzepy i białą koszulkę z czarnymi napisami luźno wyciągniętą ze spodni.

Gdy tylko usłyszał otwieranie drzwi odwrócił się w stronę dźwięku. Zobaczył, że przyszłam, jednak nie zmienił miejsca. Przełożył nogi o 90 stopni w lewo nie schodząc z krzesła. Poszłam powiedzieć jednej z pań, że jestem, przyszłam i mam się świetnie. Podeszłam do Bakugou i usiadłam na miejscu, gdzie zawsze. Byłam smutna i załamana, ale nie traciłam nadziei, że Toya po mnie przyjdzie i zabierze.

– Kto to był? – zapytał, jak zwykle prosto z mostu (bym w tamtym momencie skakała, najlepiej pod pociąg).

– Siostra – odpowiedziałam krótko, nie potrzebował więcej wyjaśnień. Rozejrzałam się po sali. Wyglądała tak samo, tylko, że czyściej i była bardziej uporządkowana, niż kiedy wychodziłam. Innych dzieci było mało. W końcu była 7:30... Była by, gdyby zabrał mnie do przedszkola Toya.

– Myślałem, że tylko brat cię przywozi i zabiera – powiedział nie zdawając sobie sprawy nawet co i jak każde wspomnienie brata na mnie działa. Oczy napełniły się po raz kolejny łzami. Mrugnęłam, a one wypłynęły z nich jak wodospad Niagara, tylko bezdźwięcznie. Bakugou był zaskoczony moją reakcją. – A tobie co?

– Nie wspominam mojego brata bo się utopie... – powiedziałam ocierając wierzchem dłoni. Kiedy już przestałam płakać położyłam brodę na rękach. – Masz rodzeństwo? – zapytałam przyciskając brodę bo przedramienia.

– Nie – odpowiedział krótko. – A ty?

– Siostrę i trzech braci, mam nadzieję... – powiedziałam cicho. Był zaskoczony słowami ,,mam nadzieję". – Teraz ty opowiadasz – powiedziałam. Jednak mój rozmówca przybrał pozycję taką jak ja.

Spędziliśmy kilka dobrych minut. Później zaczęliśmy się ''bawić" drewnianymi,  kolorowymi klockami. Ale po naszej zabawie niektóre były spalone lub z "efektami specjalnymi" jak to mówił Katsuki.

Czas szybko zleciał i punktualnie o 15:30 podeszłam pod drzwi i czekałam. Czekałam do 16:15, ale siostra w końcu po mnie przyszła i zastała mnie siedzącą kilka metrów przed drzwiami na podłodze. Podeszła do mnie i wzięła mnie za rękę. Kiedy usłyszała, że od ponad pół godziny tam siedziałam wpatrując się to na drzwi, to na zegarek nad nimi. Zmartwiła sie. Zabrała mnie do domu. Tam wszystko potoczyło się normalnie, ale bez Toyy i jego zabaw.

Nie spałam, mimo zmęczenia. Czekałam na Toyę. Ale się nie doczekałam. Poszłam smutna i rozczarowana spać.

Muszę być cierpliwa, obiecał, wróci po mnie...



Wiem, króciutki~ no, ale pisałam to dwa dni 24h na dobę, z długimi, kilkuminutowymi przerwami, bo tu płakałam, to musiałam ochłonąć, a tu katar, a tu jeszcze chuj wie co XD

✓ Myślałam długo, że moje życie jest do kitu, no ale rodziny Todoroki to już moje do sześcianu.

✓ dziękuje za wszystkie głosy :3

900 słów

NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz