9. Hello death!

999 70 24
                                    

Nie zważając na moje mniejsze marzenia, dołączyłam do ligi. Mimo niechęci do zmian, mimo chęci wspólnego życia z blondynem. Byliśmy na dobrej drodze do szczęścia. Wiedziałam jednak, że prędzej czy później moje emocje tłumione przez lata wybuchną i uczynią ze mnie psychopatą, jakim jest Joker. Mimo wielu próśb Fuyumi, żeby pójść do psychologa - odmawiałam, mówiłam jej, że wszystko jest dobrze. Uśmiechałam się, mimo smutku. Ukrywanie emocji nie sprawiało mi trudności i stało się moim niezdrowym nawykiem. Nie potrafiłam pokazywać swoich emocji. Nie potrafiłam kłamać, nie lubiłam uczucia, że kogoś oszukuje. Nie chciałam jednak niczyjego współczucia. Chciałam mieć po prostu normalne życie. Nie udawać, nie ukrywać się. Po prostu być sobą.

Rozmyślanie nad życiem na dachu jest piękne, auta jeżdżące co jakiś czas po ulicach, patrzenie z wysokości na dół. Nie sprawiało mi to problemu. Mogłam siedzieć na dachu, czuć się szczęśliwą. Moje jedyne miejsce do którego zawsze mogłam wrócić się zmieniło nie do poznania od czasu moich pierwszych myśli samobójczych. Nie widziałam już zachodów słońca, wysokości, która mnie od zawsze inspirowała. Widziałam lot, upadek, śmierć. Nie zwracałam uwagi na to, że na dole widzę osobę znajomą. Ważniejsze było dla mnie rozmyślanie i wyobrażanie sobie siebie leżącej na dole w kałuży krwi z obojętnym wyrazem twarzy.

- Hej? - ze snu wyrwał mnie głos Dabi-ego. Śpiąca otworzyłam oczy patrząc w jego stronę wściekła. - Dlaczego jeszcze śpisz? - zamknij ryj... - Jest 7, a ty zawsze wstajesz przed 5... Wszystko w porządku? - zadał jeszcze kilka pytań. Z każdym podnosiło mi się ciśnienie.

- Dabi, mogę cię o coś poprosić? - powiedziałam spokojnie, cicho. Jak to zazwyczaj robił, przykucnął i pokiwał głową. - Zasnęłam po szóstej, także spiepszaj i daj mi się wyspać - powiedziałam wściekła i odwróciłam się do niego plecami.

Nic więcej nie powiedział. Wstał i wyszedł nie trzaskając drzwiami. Po raz kolejny poszłam spać. A raczej próbowałam. Jak się mnie raz obudzi, szczególnie po 4 to nie ma w ogóle takiej opcji, żebym poszła dalej w krainę sennych marzeń. Leżałam więc na plecach licząc na jakiś cud.

W MIĘDZYCZASIE; PERSPEKTYWA SHIGARAKI-EGO

- Nie rozumiem jej zachowania - powiedziałem do Kurogiri-ego. Nie wiem czy słusznie stawiałem, ale wydawało mi się, że wie coś, czego nie wiem ja. Bardzo mnie denerwuje moja bezsilność we wszystkich kwestiach.

Siedziałem przy ladzie kiedy Kurogiri wiązał swój zielony krawat do koszuli. Zawsze się dziwiłem, jak on go wiąże, widzę już to któryś raz i nie potrafię zapamiętać. Zawsze mi nie wychodzi. Nie ważne ile bym ćwiczył. Nie umiem i tyle.

- No już ci mówiłem, że ona nie pokazuje swoich emocji, więc to co mówi i co robi to są wyćwiczone gesty i wypowiedzi - odpowiedział od razu kończąc wiązać krawat i zaciągając go do szyi. - Wydaje mi się, że to jest jakaś fobia, jednak nie pamiętam, jak się nazywa... - mruknąłem nadal nie wiedząc o co mu chodzi. Westchnął tylko.

- A tak właściwie... To gdzie ona jest? Powinna być tu już o piątej...

- Pewnie jeszcze dosypia - powiedział. Słowo "zaskoczenie" byłoby w tym przypadku ogromnym niedomówieniem.

- Jak dosypia? - zapytałem.

Wiem, że to jeszcze dziecko, jednak w okresie buntowniczo-nastoletnim. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Byłem jednak szczęśliwy, że młoda nie myśli tylko o sobie. Bardzo trudno mi jest ją jednak rozgryść. Być może to kwestia ukrywania emocji, jak uważa Kurogiri, ale nie jestem pewny. Wiem jednak, że ma w sobie coś więcej niż podstawowe organy. Nie myśli tylko o sobie, ale stawia ponad własne potrzeby prośby innych. Imponuje mi również zaufaniem, a raczej jego brakiem. Nie ufa nikomu. Przeszła dużo, zawiodła się na wielu osobach. Po prostu wie, że na zaufanie trzeba sobie zasłużyć.

NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz