15. Stówę (i kilka myśli) do przedu

657 43 14
                                    

Powoli zaczęłam dopasowywać się do nowego otoczenia i nowych osób. Notatki zajęły mi więcej jak sądziłam i raz czy dwa musiałam pożyczyć kartkę papieru z drukarki w gabinecie u Overhaul-a... Ale jednej kartki nie zauważył tak samo jak mnie. Inaczej miałabym przewalone do końca roku u niego. Minął już tydzień i było w miarę ok. Każdy się przyzwyczaił do moich dziwnych, czasem nietypowych nawyków. Czasem im się zdarzało zaprosić mnie na partyjkę bilarda. Całe szczęście, że umiałam w to grać. Kilka razy wygrałam, ale wtedy akurat miałam więcej szczęścia jak rozumu. Co jakiś czas zdarzało mi się nie spać do piątej rano, jednak później nie usypiałam, bo uznałam to za nieopłacalne, a później refleks spada i jest problem. Trzy dni bez snu i jest problem; mi odwala porządnie.

Tej nocy również grałam w bilarda z dwoma innymi osobami z Yakuzy. Byli tam między innymi mistrz tej gry, czyli Kurono, który na początku znajomości próbował mnie poddusić, oraz Shin. Kai trzymał się z boku i raczej obserwował naszą grę razem z innymi. Szło mi na prawdę dobrze. Umiałam też sporo i ostatni mi czasy zaczęłam przewyższać samego mistrza. Ponownie wygrałam, na co Kurono niedowieżał, że znowu go ograłam. Dalej nie mógł pojąć, że grałam w bilarda tylko tu, a minął dopiero tydzień i kilka partii. Kai za to wiedział, jak ja szybko przyzfajam wiedzę i doświadczenia.

– Ha ha, więcej szczęścia jak rozumu! – wbiłam ostatnią, czarną bilę do rogu stołu. Wpadła powoli do dziury, i wytoczyła się do miejsca z przezroczystą szybą.

Ponownie "cudem" wygrałam. Podejrzewałam, że w pewnym momencie rzuci mi wyzwanie lub zakład (wszystko oczywiście za pieniądze). Nie mam jednak ukończonych osiemnastu lat, więc nie graliśmy co partję o kilka dych. Czułam jednak w swojej podświadomości, że niedługo zażąda rewanżu, o sporą sumę. Dlatego właśnie nie grałam na sto procent moich możliwości, ale na dwadzieścia, może trzydzieści. W Lidzę również grałam, jednak nie tak poważnie, jak tu. Dabi dawał mi wskazówki, dobre rady, które (o dziwo) sprawdzały się.

Większość z was grając w grę, jaką jest bilard, jako pierwszy ruch celuje w pierwszą, najbardziej wysuniętą bilę. Otóż nie. Ten sposób rozpoczynania jest bardzo słaby. Należy trafić w bok, żeby trójkąt z ciężkich kulek się rozbił, a bilę powędrowały na różne strony. Najlepiej jest ją odbić od ściany z impetem.

– NO NIE! – zdenerwował się bardzo Kurono.

– Uczeń przerósł mistrza... – dopowiedział prowokująco Kai.

– Ej, no, słaba jestem w tę grę... – jeszcze kilka sekund...

– Gramy o stówę! Przegrany daje wygranemu  – włączamy przerażenie.

– A-ale... – zająkałam się dla blefu. – Dobra... – powiedziałam niepewnie. – Ale bez używania Quirk, wszystko na legalu...

– Ok – wyciągnął do mnie rękę, a ja mu ją (nie)pewnie podałam. – Teraz.

– T-teraz? Dobra – orzywiłam się.

Ustawił bile i (pewnie ze względu na moje jąkanie się) pozwolił mi zacząć.

Złapałam inaczej kij, w bardziej profesjonalny sposób. Stanęłam na rogu i trafiłam w rozgrywającą bilę. Szybko się potoczyła na bok trójkąta z kulek. Kolorowe kule rozbiły się po całym stole. Jedna bila wpadła do łuzy. Kolejny ruch to samo, i kolejny, i kolejny.

– Dać ci fory? – powiedziałam opierając się łokciami o stół ze złowieszczym uśmieszkiem. – Jaki ty jesteś przewidywalny...

– Nie chce FORY – mocno zaakcentował ostatnie słowo, tak, że po moich plecach przebiegł lekki dreszcz. – Przewidziałaś to – zapytał przy tym stwierdzając oczywisty fakt.

Wzruszyłam ramionami z krzywym uśmieszkiem.

– Ale się wjebałem... – powiedział szeptem co wprawiło Overhaul-a w delikatne rozbawienie całą tą sytuacją.

Gra trwała jeszcze kilka chwil. Wygrałam z palcem w dupie. Albo on jest taki słaby, albo ja taka zajebista.

– Ty, ja to jednak jestem zajebista – powiedziałam zabierając z ręki Kurono banknot.

– Nie słyszałaś, że skromność to atrakcyjna cecha? – zapytał mnie Overhaul.

– Tylko u brzydkich ludzi – powiedziałam odwracając się przodem do niego. 23.46... idę spać...

Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do swojego pokoju. Schowałam mój dobytek i zaczęłam notować: zachowania, reakcje. Zasnęłam w okolicy północy. Byłam strasznie zmęczona. Nie miałam na nic ochoty. Rozmyślałam chwilę nad moim zachowaniem, czy nie przesadzam za bardzo. Wiem, że czasem wkurwiam wszystkich, że mają mnie dosyć. Wiem jednak, że niektórzy, mimo chłodu, który od niech czuć nie są tacy na prawdę. Widzę, że w niektórych momentach woleliby postąpić inaczej, niż nakazuje im rozum. Nie widzę w tym nic złego, jednak martwi mnie to, że nie chcą pokazać swoich prawdziwych intencji. Ja jestem połączeniem osoby szczerej z zamkniętą. Zawsze jestem szczera, czasem do bólu, co przysparza mi niemałych problemów, ale nigdy nie mówię nieznajomej mi osobie o swoich uczuciach. Mimo, że otaczają mnie osoby godne zaufania (przynajmniej niektóre) dlaczego czuję się taka samotna i bez wsparcia? Próbuję ułożyć sobie w głowie różne sprawy. Bez poproszenia jednak o radę Kurogiri-ego, którego traktuję jak ojca nie potrafię dokonać wyboru. Każdy uważa mnie za silną i twardą osobę. W środku jednak jestem inna. Nie mam w zwyczaju obrażać kogokolwiek czy robić komuś krzywdę. Może gdybym nie znała tej osoby... Dałabym radę ją okaleczyć, jednak... Co by się stało, gdyby tak odwrócić nasze role? To jest bardzo skomplikowane, a brak możliwości mówienia, tego, co się czuje, jest najtrudniejszą rzeczą, jaką może mi sprawić przebywanie tu dwóch lat, bez dostępu do świata. Po moim policzku spłynęła jedna, jedyna kropla łzy. Słona kuleczka spadła prosto na biały papier rozmywając czarny długopis. Przetarłam wierzchem dłoni po twarzy bardziej rozmazując słony płyn. Co by było, gdyby mi ktoś zrobił krzywdę nawet mnie nie znając? Całe moje rozmyślenia przelałam na papier, jedynie on mnie słucha, rozumie i pociesza. Czytanie swoich myśli w zeszycie, który jest zazwyczaj na dnie szafy sprawia, że lepiej rozumiem siebie. Papier, jedyny przedmiot, któremu mogę powierzyć każdy, najmniejszy skrawek mojego życia i oddać mu cząstkę siebie. Oddać komuś cząstkę siebie...

Jesteśmy w Polsce więc „a więc”... Kolejny roździał. Szybko, bo się wyjątkowo wyrobiłam w czasie, a jeszcze zdążyłam wiersz machnąć na konkurs.

Kiedy macie ferie? Ja mam na początku i to boli bo 2 stycznia muszę się do szkoły czołgać zaraz po sylwestrze...

Nie przedłużając za bardzo, hucznego sylwestra, nie pić do nieprzytomności.

~950 słów

NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz