28. Nie liczy się czas, tylko efekt

525 36 22
                                    

Weszłam do domu nie zamieniając z nikim ani jednego słowa. Mimo, że Dabi przechodził obok i pytał się czegoś. Zachowałam się okropnie, ale po prostu musiałam jeszcze chwilę ochłonąć, bo by mnie trafił szlak. Przeszłam obok niego nawet na niego nie patrząc. Poszłam dalej jednak nie zaszłam za daleko.

- Możesz na mnie spojrzeć? - rzucił łapiąc mnie za rękę. Odwrócił mnie przodem do siebie. Wymusił tym samym fakt, żebym go zauważyła. Wpatrywał się chwilę w moje oczy. Po chwili westchnął, przyciągnął do siebie i przytulił. Dokładnie wiedział, czego mi było trzeba. Znał mnie tyle czasu. - Co się dzieje?

Nic nie odpowiedziałam, tylko bardziej się w niego wtuliłam. Nic nie mówił. Wiedział, że jeśli będzie mnie naciskać to mnie nie zobaczy tydzień - nie będę odbierać telefonu, odpisywać na wiadomości i ogółem go ignorować. Nawet, jeśli zadanie tego wymaga. Foch i chuj. Czekasz. Po chwili mnie puścił. Odwróciłam się i odeszłam. Musiałam ochłonąć. Jego głos w pewnym stopniu mnie uspokoił. Zawsze tak dział.

Weszłam i mnie zamurowało. Nie było mnie zaledwie cztery dni, a pokój w zupełnym syfie i chaosie. To dobrze, będę mogła odreagować. Zaczęłam sprzątać ze słuchawkami w uszach: układać rzeczy na półki, składać ubrania, pościelałam łóżka, zmiotłam kurze. Przy okazji pochowałam rzeczy z torby do szafek.

Skończyłam i położyłam się na łóżku nie wyjmując nawet słuchawek. Leżałam chwilę i rozmyślałamo moim życiu przy piosenkach The Preety Reckless. Musiałam jednak przerwać zadumę, bo przyszedł Shigaraki. Dziwnie ponury.

- Jak pomarańczy? - zapytałam wyjmując słuchawki z uszu. Uśmiechnęłam się wrednie.

- MUSISZ!? - zapytał retorycznie. - Jak to jest, że potrafisz wkurwić każdego jednym, jebanym nieskomplikowanym, pierdolonym zdaniem!? - wzruszyłam ramionami.

- Założysz się, że w ciągu kilku dni rozjebie całe liceum? - wredny uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

- Nie bo wygrasz, a jeszcze cię wypierdolą i będziemy mieć problem - rzucił. Zaśmiałam się. - Z twoim temperamentem szansę wynoszą 1 do 1.

Podszedł i usiadł na łóżku Dabi'ego. Na mojej twarzy pojawił się zboczony uśmieszek. Tomura jednak go zignorował. Westchnął.

- Dabi mówił, że byłaś dzisiaj cicha. Za cicha. Coś się stało? - zapytał z mostu. Jak zwykle musiał się podzielić z nim wiadomościami. Jak go spotkam, to mu przypierdolę. - Nie chce, żeby w lidze panowała smutna i dołująca atmosfera, a ty jesteś jedyną osobą, która jakoś to wszystko ogarnia i nadaje jakichkolwiek kolorów.

- A ostatnio... - powiedziałam, jednak tak szybko jak zaczęłam, tak skończyłam. - Jesteś moim terapeutą czy jak? - zapytałam z minimalnym, lekko zauważalnym uśmiechem. Westchnął.

- Po prostu chce wiedzieć czy wszystko w porządku. To nic złego w porównaniu z tym, co robimy na co dzień, prawda? - miał rację. Musiałam mu ją przyznać. Niechętnie, ale jednak. Westchnęłam.

- Problemy sercowe i tyle - wzruszyłam ramionami. Usiadłam i położyłam nogi na podłodze.

- Rzucił cię ktoś? - strzelił, niestety błędnie. - Jak coś to daj namiary, wyśle Togę i nie będzie już tego problemu - dodał zanim powiedziałam cokolwiek.

- Nie o to chodzi, a z takimi problemami poradzę sobie sama. Dobrze wiesz, że jestem mściwa - rzuciłam. Spojrzał na mnie przez rękę. - Po prostu okazało się, że leci na mnie przynajmniej pięć osób, z tego minimum trzy myślą o poważnym związku, którego ja nie chce - westchnęłam. Mój wzrok wędrował z jego twarzy na podłogę i z powrotem. Przeniosłam środek ciężkości do przodu i podparłam głowę na rękach. - I co ja mam kurwa zrobić?

NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz