Kiedy tylko zobaczyłam mój znak rozpoznawczy, od razu wiedziałam, jak wrócić do domu. Spojrzałam na ręce. Były sine i drżały. Długo nie byłam w domu. Moja twarz również była zimna. Kaptur osłaniał mnie od chłodnego, nocnego wiatru. Postanowiłam się nie zatrzymywać. Było mi strasznie zimno. Po kilku kilometrach doszłam do mojej uliczki. Otworzyłam cicho drzwi i przeszłam po schodach jak kot. Było strasznie cicho. Nie dziwię się. Jest trzecia w nocy. Otworzyłam drzwi do baru. Kurogiri akurat czyścił szklanki, tym razem był w fioletowym krawacie i kamizelce. Kaptur bluzy zakrywał mi pół twarzy, więc nie wiedział, w jakim jestem stanie. Położyłam torbę obok fotela.
– Kasai? – zapytał zszokowany i zmartwiony zarazem. –Co ty tutaj robisz?
– Długą historia... Jest Tomura? – zapytałam z trudem siląc się na normalny ton. Byłam bliska łez. I z powodu smutku przez kłamstwa, i z tęsknoty, chociaż bardziej przeważało to pierwsze. Moje rozmyślenia jednak na nic się nie zdały. W prawdzie były mniejsze, ale zawsze pozostanie jeszcze większą nieufność.
– Śpi – odpowiedział. – A co? – dopytał zaciekawiony.
– Chociaż tyle – powiedziałam zdejmując z głowy kaptur.
– Cholera... – powiedział poczym do mnie szybko podszedł.
Dotknął moich dłoni ogrzewając je. Nie opierałam się, bo byłam pewna, że nie zrobi mi krzywdy. Był bardzo ciepły. Dotknął mojej twarzy. Był zmartwiony, nawet bardzo.
– Wróciłaś do domu? Chisaki cię przywiózł..? – powiedział, na co ja pokręciłam głową.
– P-po prostu... – odpowiedziałam, jednak przerwał mi.
– Czekaj, czekaj, czekaj... On nawet o tym nie wie? – przerwał mi. Zamknęłam oczy i opuściłam głowę.
– Nie wie... – odpowiedziałam zagubiona.
– Dlaczego? – zapytał. – A więc dlaczego uciekłaś? – zadał kolejne pytanie. Może uznał, że prędzej odpowiem na bardziej dokładne pytanie. Nie wydałam jednak z siebie prawie żadnego dźwięku. Do czasu.
– Oszukał mnie... Powiedział mi, że przyjeżdża ktoś do kontroli, a ja mu uwierzyłam...
– Tylko dlatego? – zapytał zaskoczony.
– Za to bym się nie obraziła... – zawahałam się, czy mogę mu to powiedzieć, jednak po dłuższej chwili przemogłam się. – Uciekłam, bo nie chciałam, żeby mnie sprzedał do burdelu za dwadzieścia tysięcy... – opuściłam głowę.
Myślałam, że mi coś powie, jednak siedział cicho. Po chwili jednak mnie przytulił, jakby wiedział, czego w tym momencie mi było trzeba. Objęłam go niepewnie.
– Rozumiem... – powiedział poczym mnie puścił. – Kiedy zwiałaś?
– Jak się dowiedziałam, jakie ma zamiaru czyli... – zamyśliłam się przez chwilę. – Z tydzień temu?
– Przecież to cud, że żyjesz – powiedział zaskoczony i zmartwiony.
– Uznałam, że wolę zginąć z głodu, niż dać się poniżać i wykorzystywać – uśmiechnęłam się. Usiadłam na fotelu krzyżując nogi.
– Bez ciebie liga to nie to samo – powiedział. Było mi bardzo miło. Od kilkunastu dni nikt mi nie powiedział niczego miłego. – Jesteś po prostu genialna pod każdym względem.
– Dziękuję, że jesteś – powiedziałam.
– Dać ci herbaty? – zapytał. Pokiwałam lekko głową.
Poszedł za bar. Po chwili wrócił z kubkiem i mi go podał.
– Overhaul ma córkę... – powiedziałam. Nie mogłam przestać myśleć o tej małej kuleczce. Zrobiło mi się jej żal. Była częścią jego planu, cała się trzęsła i bała. Nie mogłam zapomnieć jej smutnej zapłakanej twarzy. Czułam, że jest coś co nas łączy, jednak nie wiedziałam co. Po prostu czułam więź między nią oraz mną. Mogłam ją zabrać z tamtego miejsca, dać jaj nowe życie, jednak nie zrobiłam nic, żeby jej pomóc. Czułam się bezsilna. Gorzkie uczucie i nieprzyjemne. – Była smutna i wykorzystywana przez niego... A ja nie zrobiłam nic, żeby jej pomóc... – z moich oczu poleciała łza uroniona przez pojedyńcze mrugnięcie powiek. – Jest potworem tak samo jak ja... – wytarłam łzy kciukiem i się ogarnęłam. Nadal jednak czułam nielrzyjemną gorycz w ustach. – Zapomnij o czym wogule mówiłam...
– Nie musisz czuć się winna – podniósł mnie delikatnie na duchu. – Jak tu trafiłaś i jak do cholery pamiętałaś drogę?
– Znaki rozpoznawcze – powiedziałam krótko. – To wszystko. Właśnie kiedy byłam w tym dużym pomieszczeniu z betonem to poszłam na południe i trafiłam na miejsce, gdzie ćwiczyłam z Dabi-m. Z tamtego miejsca na drogę i do mojej ulubionej apteki. Dalej już poszło z górki – uśmiechnęłam się.
– Dobrze, że jesteś mimo to – powiedział Kurogiri.
Rozmowa potoczyła się dalej. Było więcej żartów i śmiechów. Taki już mój charakter, dosyć żartobliwy.
– Co cię tak bawi Kurogiri... – widząc mnie powiedział tylko jedno. – Kurwa...
– Ja ci to wyjaśnię... – powiedziałam, jednak przerwał mi w try miga.
– Nie musisz się tłumaczyć – powiedział szybko Shigaraki. – Ważne, że jesteś...
– Po prostu musiałam – powiedziałam. – Inaczej trafiłbym do burdelu... – było mi łatwiej o tym mówić. – Spakowałam się i uciekłam. To była moja jedyna szansa... Doszłam tydzień później – dodałam na prędce.
– Przecież to cud, że żyjesz... – powiedział Tomura. Pokiwała lekko głową. – Idź spać... – powiedział z minimalną troską. Jako lider nie powinien okazywać uczuć, jednak co jakiś czas to robił, żeby wyjść z twarzą. Tak też zrobiłam.
Nie mogłam zapomnieć o Eri. Tej małej kuleczce samotnej, zagubionej i zaniedbywanej. Coś czułam, że nie będę mogła długo o niej zapomnieć, a może i wcale. Uspokoiłam się. Nie było jednak niczego więcej do wyjaśnienia, bo w kilku kolejnych zdaniach Kurogiri zawarł właściwie wszystkie czynniki i skutki. Już miałam tego dość. Chciałam jedynie spokoju, którego nie mogłam dostać. A Eri? Przyjdę po nią prędzej czy później nawet, jakbym musiała zabić wszystkich z Shie Hassaikai. Już mi na nich nie zależy, a wręcz przeciwnie, pałam do nich nie nawiścią i jeśli nadarzy się okazja zemsty, wykorzystam ją bez wahania. A Eri będzie wolna, oddam jej kawałek swojego życia, tak jak to zrobił Dabi. Uratuję ją, choćbym miała zginąć w walce z Yakuzą. Ale to zrobimy kiedy indziej, jak będzie większa pewność, że wygram, i jak zdobędę sojuszników, którzy pragną zrobić podobnie.
~900
CZYTASZ
NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]
FanfictionZAWIESZONE Dalsze prace nad książką nastąpią w czasie nieokreślonym. Nastoletnia Mayumi, córka Endevadora ma problemy w rodzinie. Przemoc fizyczna i psychiczna już jej nie rusza. Można powiedzieć... że się przyzwyczaiła do przedmiotowego traktowania...