19. Egzamin U.A.

665 43 4
                                    

Od roku ćwiczyłam pełną parą. Kurogiri stawał się załatwić wszelkie formalności, imię, adres zamieszkania. Chciałam mu pomóc uporać się z papierami, jednak wiedziałam, że woli pracować w ciszy, więc nie zawracałam mu głowy.

W końcu miałam się udać na egzamin praktyczny, zaraz po zdanym teście teoretycznym. Zdałam go śpiewająco, miałam tylko kilka błędów. Na początku egzaminu weszliśmy do wielkiej sali, w której będą omówione zasady i różne inne rzeczy, które mnie interesowały. Usiadłam mniej więcej w środku czekając na pozostałych kandydatów. Po chwili w sali pojawił się wysoki blondyn z czerwonymi oczami, który wydawał się nie przejmować tym, że zaraz będzie walczyć. Tuż obok niego szedł podobnej postury, niższy inny chłopak o zielonych włosach i liściastych oczach. Był bardzo podekscytowany tym, że tu jest. Blondyn spojrzał na mnie zszokowany zatrzymując się obok przejścia. Zielonowłosy od razu podszedł do niego i się czegoś zapytał. Ten się zdenerwował i na niego nawrzeszczał. Jedyne, co słyszałam, to dobitne "zamknij się", ze strony blondyna. Patrzył chwilę na mnie, poczym usiadł obok na krześle, które były dosyć wygodne.

– Mayumi..? – zapytał patrząc się na mnie ze zdziwieniem. Posłałam mu szczery uśmiech.

– Musiałeś mnie z kimś pomylić... Shiro Seiza – przedstawiłam się swoim nowym imieniem i nazwiskiem podając mu rękę.

– Bakugou Katsuki – również mi ją podał, jakby znał mnie od dziecka i wiedział, co za chwilę mam zrobić. Każde jego słowo było jakby znajome, tak jak on sam. Miałam wrażenie, że wiem o nim wszystko, ale tak naprawdę nic. Nie potrafiłam tego sensownie wytłumaczyć.

Po chwili do blondyna dołączył zielonowłosy, którego nazywa "Deku". Trochę niezręcznie, bo "deku" to określenie osoby słabej. Biedny dzieciak...

...

Z całego wstępu nie za wiele wiem. Jedyne co pamiętam, to to, że są cztery roboty. Po jednym, dwa i trzy punkty, w zależności od wielkości. Oraz jeden duży za zero kompletnie nieopłacalny. Na całość mamy określony czas. Stanęłam w białym stroju zakrywającym prawie całe ciało z wyjątkiem głowy. Dlaczego biały? Bo nie miał wzmocnień. Ten był strikte do wspinaczki i na inne akcje niezwiązane z Ligą.

Wielkie, masywne drzwi się się otworzyły, a moim oczom ukazały się wysokie budynki. Przypominające miasto. Każdy ruszył przed siebię na oślep, a ja wchodzę powoli, analizuję i słucham. Z prawej strony były ledwo słyszalne dźwięki typowe dla robotów. Nie widziałam jednak, gdzie jest, więc musiałam bardziej się skupić. Słyszałam dokładnie jego kroki mimo hałasów. Można powiedzieć, że wyłączyłam sobie dźwięki z zewnątrz, oczywiście z wyjątkiem tych kroków. Były coraz bardziej głośne i głośne. Domyśliłam się, że to był ten za trzy punkty. Nie myliłam się. Spodziewałam się, że będzie większy... Zabiłam go z łatwością. Weszłam na dach bez najmniejszego trudu obserwując otoczenie. W jednej z uliczek było ich pięć. Kilka po trzy punkty, reszta po dwa. Zeskoczyłam prosto na nich używając starodawnych metod walk, które były bardzo potężne. Kilka strzałów i nie żyję. Użyłam wszystkiego co miałam. Ten blondyn, który mnie wcześniej zaczepił wpatrywał się we mnie tak, że nie zauważył, że w jego stronę kroczy większy robot. Sprawnie przeskoczyłam nad chłopakiem i unieszkodliwiłam niezbyt groźnego przeciwnika. Przygniotłam go kolanem i jeszcze raz wymierzyłam prawy prosty w obwody. Wydał z siebie jedynie zgrzyt, poczym jego czerwone oczy zgasły. Poprawiłam sobie włosy zaczesując je do tyłu.

– Musisz bardziej uważać – powiedziałam do Bakugou.

Uśmiechnęłam się do niego. Chciał coś powiedzieć, jednak nie zdołał, bo tuż za mną pojawił się kolejny robot. Wbrew pozorom było ich od zesrania. Szkoda, że większość była po jednym punkcie.

– Na pewno się nie znamy..? – dopytał. Zachichotałam.

– Wątpię – powiedziałam poczym wyszłam na główną ulicę.

Nie liczyłam punktów, ale z 20, może 30 powinnam mieć. Weszłam na główną ulicę, mając nadzieję rozprawić się z moimi przeciwnikami, zabiłam kolejnych kilku. Pojawił się w pewnym momencie gigantyczny robot. Pewnie za zero. Każdy widział, że nie opłaca się go zabijać. Stałam jednak przed nim w pozycji bojowej. Zielonowłosy po chwili paraliżu się ogarnął widząc brunetkę pod skałami. Robot kroczył wprost na nią. Zmobilizował się i z pewnością nakazał sobie ją uratować. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Z jego oczu można było wyczytać ogromną ilość informacji. Po chwili jakby na znak skineliśmy głowami. Zielonooki wyskoczył używając swojego Quirk, ja natomiast poszłam pomóc naszej koleżance w potrzebie. Za pomocą swojego ognia rozwaliłem kamienie nad nią i wyciągnęłam ją spod prochu. "Deku" uderzył go z całej siły, tak, że się wgniótł, a obwody dosłownie wybuchły. Upadł na ziemię. Kazałam uciekać brunetce mówiąc, że zajmę się wszystkim. Deku spadał z ogromną prędkością. Szybko go złapałam mimo, że był cały połamany i giętki, siła z jaką mógł uderzyć w ziemię była ogromna i z pewnością zrobiłaby mu niemałą  krzywdę. Pod wpływem siły i prędkości, z jaką leciał nie zdołałam się utrzymać na nocach i spadłam na ziemię leżąc pod nim, jak by to nie zabrzmiało.

– P-przepraszam... – zająknął się. – J-ja nie... T-to n-nie było... C-celowe... – wydukał w końcu na co ja się zaczęłam tylko śmiać.

Czas się skończył. Nie mógł zejść, bo był cały połamany, więc tak leżeliśmy do momentu przyjścia pielęgniarki. Również zaczął się śmiać mimo, że nie miał żadnych punktów i mógł się nie dostać do wymarzonej szkoły. Zrobiło mi się go trochę szkoda. Nie mógł ze mnie zejść co wprawiło go w niemałe zakłopotanie, najprawdopodobniej nie dostanie się do tej szkoły. Szkoda, jest miły i się nadaje do tej roboty. Po chwili jednak przyszła pielęgniarka, zepchnęłam go lekko z siebie, żeby staruszka miała możliwość wyleczenia go. Jego rany zagoiły się natychmiastowo, jednak z jego twarzy zniknął wcześniejszy promienny uśmiech. Pomogłam mu wstać i go przytuliłam, zaskakująco nie miał nic przeciwko, chociaż na początku nie wiedział za bardzo co się dzieje. Odwzajemił jednak.

– Dobra robota Deku... – powiedziałam odsuwając się od niego. Też nie należał do wysokich.

– T-tak mnie Kacchan nazywa... – powiedział cicho, jakby się czegoś bał. Podrapał się po szyi z na prawdę słodkim uśmięchem. Od razu uznałam, że mówi o Bakugou. – J-jestem Izuku Midoryia... – wydukał w pewnym momencie.

– Shiro Seiza – również się przedstawiłam z uśmiechem. Kontem oka zobaczyłam zazdrość w czerwonych oczach Bakugou. Wygląda ślicznie jak się gniewa. – Jesteś na prawdę uroczy – uśmiechnęłam się jeszcze raz do zielonowłosego chłopaka. Znowu się podrapał po szyi. Jego radość była bezgraniczna. Mieliśmy jednak wracać do domów. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę wychodząc z placu.

Rozmowa nie należała do najgorszych, ale też nie do najlepszych. Deku co jakiś czas się jąkał i drapał po szyi zestresowany. Pewnie z powodu mojego towarzystwa, bo nie za często ma doczynienia z płcią przeciwną. Bakugou szedł za nami jak zdenerwowany jeżyk.

Jednak przyszedł rozstań czas i musieliśmy pójść w swoje strony po wcześniejszych konsultacjach w sali wykładowej. Bakugou wydawał się zdenerwowany z niewiadomo jakich powodów. Nadal nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że skądś go znam. Nie pytałam, a on nie mówił nic na ten temat. Wróciłam do domu trochę dłuższą drogą i na pieszo. Szłam kilkanaście minut. Nie za bardzo mi się spieszyło. Kiedy tylko przyszłam to się przebrałam i wyszłam ćwiczyć, żeby wznieść się na wyżyny nadludzkich możliwości.

Zaskoczeni? Wiem, że nie bo to było do przewidzenia XD

~1200

NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz