Kolejny napad. W końcu, skoro inni mają black friday, to czemu my nie mielibyśmy go mieć? Tylko, że w sobote. W sumie, to trochę logiczne, nie? Shigaraki kazał mi przyjść trochę wcześniej. Nie wiem, miał coś mi do powiedzenia? Rozkaz jest rozkazem. Siedziałam u siebie na parapecie bawiąc się nożem, który kiedyś zarekwirowałam. Przepełniał mnie spokój. Nie pierwszy raz uczestniczę w napadach i już nie sprawia mi to takiego problemu, jak wcześniej. Da się przywyknąć.
Kochałam patrzeć za okno. Był tam piękny widok na zachód słońca, jednak teraz nie było go widać, w końcu jest późno w nocy. Z tego punktu widać również budynki w centrum, a raczej ich cień. Oparłam głowę o szybę patrząc w dół. Nie czułam lęku. Nic nie mogło mi się stać, miałam bardzo wyćwiczone gęsty i ruchy. Nie było mowy o wpadce. Przynajmniej nie teraz. Nudziło mi się jak sto diabli, więc żeby choć trochę umilić sobie czas zaczęłam cicho nucić piosenkę. Smutna, bardzo... Ale jakże uspokajająca i dająca do myślenia. Usłyszałam otwieranie drzwi i natychmiast przestałam śpiewać. Schowałam nóż do kieszeni widząc Tomurę.
- Ładnie śpiewasz - rzucił. Podszedł do drzwi koło baru prowadzące do małego pokoju, w którym zazwyczaj toczyły się rozmowy odnośnie planów.
- Spierdalaj - rzuciłam, po czym weszłam do pomieszczenia i zajęłam miejsce. Pomieszczenie było ciepłe, mimo granatu na ścianach. Tomura zajął miejsce tuż przede mną, na niezbyt masywnym fotelu pasowym do dość oświetlonego pomieszczenia. - Słucham.
- Czy zdarzyło się tu ostatnio coś niezwykłego? - zapytał z nadludzką powagą, którą musiałam po prostu jak najszybciej zdjąć.
- Właściwie to tak... - zaczęłam. - Nie założyłeś ojca na ryj, to prawdziwy ewenement... - patrzył na mnie chwilę swoim morderczym wzrokiem, a ja modliłam się, żeby mi nie przyjebał, prawie jak brat siostrze. Tak mnie właśnie traktował, albo ja mam takie wrażenie. - Nie, raczej nic - dodałam po chwili patrząc na jego twarz, na której faktycznie, nie było lekko niebieskawej ręki. - Czego oczekujesz wybrańco Inosa...
- Wkurwiasz mnie - powiedział ostro. Położył ręce na biurku tak, żeby nie dotknąć ciemnego blatu wszystkimi palcami. - Masz specjalne zadanie na najbliższy napad - zaczął. - Dabi-emu ani słowa, bo mnie zapierdoli... Idziesz ze mną - patrzyłam na niego, jakby mówił najbardziej oczywistą rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałam. - Rozumiesz? - zapytał tym razem nie retorycznie.
- Tylko po to mnie tu zaciągasz o piątej nad ranem, żeby mi powiedzieć coś typu: trawa jest zielona..? - zapytałam.
- Dla daltonisty nie jest zielona - rzucił, uznałam to za obrazę.
- A dla osoby, która nie czuje zapachu sperma smakuje cytrusami? ...czuję pomarańczy? - zapytałam powstrzymując uśmiech. Patrzył chwilę na mnie, po chwili zaczął się rumienić. Z trudem się powstrzymałam, żeby się nie uśmiechnąć.
- Jak ja cię kurwa nienawidze - rzucił i położył czoło na ciemnym blacie.
Wstałam, a kiedy Tomura nic nie zaprotestował - wyszłam. Usiadłam z powrotem na parapecie i zaczęłam się bawić swoim ogniem. Przerzucałam go z ręki do ręki, kazałam mu wędrować po całym przedramieniu pokrytym bandażami. Było to bardzo przyjemne. W pomieszczeniu był okropny zaduch. Odwróciłam się, otworzyłam okno i zaciągnęłam się słonawym zapachem miasta. Do pomieszczenia wpadł przyjemne, lekko chłodne powietrze, ale nie zimne. Spojrzałam w dół. Lęk wysokości był niewielki, mimo szóstego piętra. Zabrałam kartkę z drukarki, długopis i zaczęłam coś rysować przy oknie. Była pełnia i dość jasno. Ptaki przeleciały nade mną. Od razu uniosłam głowę i zobaczyłam klucz mniejszych ptaków. Było pięknie. Kochałam noc. Tajemnicza i nieprzewidywalna. Zupełnie jak ja. W mojej głowie powstawały różne obrazki, które przenosiłam na papier. Spędziłam całą noc na rysowaniu i pisaniu.
CZYTASZ
NOWE ŻYCIE | BnHA [ZAWIESZONE]
FanfictionZAWIESZONE Dalsze prace nad książką nastąpią w czasie nieokreślonym. Nastoletnia Mayumi, córka Endevadora ma problemy w rodzinie. Przemoc fizyczna i psychiczna już jej nie rusza. Można powiedzieć... że się przyzwyczaiła do przedmiotowego traktowania...