Rozdział 9

2.8K 93 44
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez to wielkie okno. No tak. Nie zasłoniłam okien. Są w ogóle żaluzje na takie ogromne okna? Nie miałam pojęcia która jest godzina ale patrząc na porę dnia, zapewne południe. Ale lepiej się upewnić.

—Friday, która godzina?

—13.25, sir. —dobra. Trzeba się ruszyć. Coś za cicho w tej przeklętej Wieży. Że też zgodziłam się tu być. Co mnie napadło? Wstałam szybko, wzięłam ciuchy i poszłam wziąć szybki prysznic. Bo nie powiem, trochę zgłodniałam. Po dwudziestu minutach wyszłam z łazienki. I teraz zasadnicze pytanie, w którą stronę iść do kuchni? Nie będę pytać tego czegoś, bo wyjdę na idiotkę. Sama poszukam, a jednocześnie ogarnę plan budynku od środka, nie na papierku. Lepsze to niż czarny druczek.

Szłam tą samą trasą co wtedy jak był Fury. Nie lubię gościa. Nie wiem czemu, ale to jego jedno oko, źle wróży. Skąd ich ta nagła zmiana, z chęci mordowania mnie na chęć pomocy? Nawet ja tak szybko zdania nie zmieniam. A mówią, że kobieta zmienną jest. Chcą udzielić światu pomocy, a niszczą wszystko czego się dotkną. Mówią o pokoju, a rujnują dla zabawy, z nudów. Gdyby nie maczali rąk w czymś nad czym nie mają żadnej kontroli, nie musieliby teraz główkować jak to wszystko odkręcić. Myślą sobie, że pomagają innym, a tak naprawdę tylko nas rujnują. Wiele się o nich nasłuchałam w Hydrze. Ta akcja z Bucky'm.. nie wiem czemu pomyślałam, że mogą być dobrzy. Jeszcze te słowa Wdowy z wczoraj. Brednie.

Myśląc nad tym wszystkim nie zauważyłam kiedy weszłam do kuchni. Zorientowałam się kiedy natknęłam się w niej na Starka robiącego kanapki z masłem orzechowym i nutellą. Serio? Fuj.

—Oo, śnieżynka wstała. Jak się spało? Sorki, ale na śniadanie się nie załapałaś, a obiad będzie za godzinę. No powaga, ile można spać? Ja rozumiem trening daje swoje, sam kiepsko śpię, ale bez przesady. Mrożonka wstaje wcześnie, myślałem, że..

—To już lepiej nie myśl Tony. Słabo Ci to wychodzi poza laboratorium. —przerwałam mu i wyjęłam z lodówki jogurt. —Poza tym, nie nazywaj mnie śnieżynka. I wybacz, ale tam gdzie siedziałam przez cały ten czas sen nie był mi dany, więc jedna noc na wyspanie się raczej nie zaszkodzi prawda? Co by Ci to dało gdybym wstała wcześniej? Różnicy to nie robi czy to jest szósta rano czy trzynasta po południu. O każdej porze jesteś irytujący, a co za tym idzie ja irytuję się bardziej i to tylko kwestia czasu aż wyjdzie z tego niezłe szambo.

Usiadłam na kanapie w salonie, w którym tak by the way siedział Steve, Clint i Natasha i otwierałam jogurt kończąc swoją wypowiedz. Na spokojnie.

—Więc lepiej się już nie odzywaj bo nie mam ochoty się wkurzać, a ty raczej byś nie chciał naprawiać całego budynku.  —zaczęłam jeść i oglądałam jakiś program, który akurat leciał w telewizji aż usłyszałam śmiech Clinta. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam lekki uśmiech i odwróciłam się w stronę Starka. Jego mina bezcenna. Stał z kanapką w ręku, szeroko otwartymi oczami i zdziwioną miną.

—Nie wiarygodne. Uciszyłaś nam Tony'ego. —Natasha zrobiła zdjęcie —Na pamiątkę. Nie uwierzą.

Zaśmiałam się cichutko i poczułam wzrok na sobie. Niezręcznie.

—To co oglądamy młoda? Jaki film polecasz? —spytał się łucznik. Miło, że zapytał i zakończył tą ciszę. I że nie dopytują o akcje z wczoraj.

—Need For Speed. —powiedziałam i uśmiechnęłam się chytrze w jego stronę. Ten tylko popatrzył na mnie i zaśmiał się.

—Się robi.

Kiedy Clint włączał film ja popatrzyłam przelotnie na Natashę i Steve'a. Natasha się do mnie uśmiechała a Steve patrzył jakby chciał mnie rozgryźć.
O nie kolego. Nie ma mowy.
Już myślałam, że dzień ładnie się zaczął, kiedy nie usłyszałam jednego zdania.

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz