Rozdział 59

908 41 1
                                    

No dobra, Orion Orionem, Avengers Avengersami, ale co z Hydrą? Otóż moi mili postanowili wyjść z ukrycia. Nie jest mi to szczególnie na rękę, gdyż będę musiała się kryć przed Cieniem i tymi wywłokami spod ciemnej gwiazdy. Jak to mówią, nie ma nic za darmo, a ja miałam dziwne przeczucie, że zapłacę ogromną cenę za sprawiedliwość.

Po wielogodzinnych biegach, marszach i spacerach po lesie, który był ogromny swoją drogą, doszłam do jakiejś ścieszki. Rozejrzałam się dookoła i nie zauważyłam nic szczególnego. Aha, czyli totalne zadupie. Clint ty skurczybyku, jak ja Ci zazdroszczę.
No trudno, jak nie prostszą drogą to klasyczną. Idąc wzdłuż drogi znalazłam w pobliżu knajpkę. Cudownie.
Skierowałam się do niej i od razu po wejściu do środka podeszłam do lady witając się z prze sympatycznym chłopakiem.

—Witam, w czym mogę Pani pomóc? —spytał.

—Potrzebuje się z kimś skontaktować, niestety zgubiłam po drodze telefon, a do domu mam daleko. Czy mogłabym gdzieś skorzystać z telefonu, laptopa, czegokolwiek? To bardzo ważne. Oczywiście, jeśli nie byłoby problemu.—powiedziałam uważnie przyglądając się chłopaczkowi. Liczyłam, że pozwoli mi użyć laptopa jeśli takowy posiada bo byłoby mi o wiele łatwiej, ale chyba nie doceniłam jego możliwości.

—Oczywiście, to żaden problem. Proszę za mną. John, zastąp mnie na chwilę. —za ladę wszedł kolega a ten drugi zaprowadził mnie do pokoju z elektroniką. Byłam w lekkim szoku, że ktoś taki ma tyle sprzętu. Ale nie mnie oceniać.

—Tutaj możesz się skontaktować z kimkolwiek chcesz, nie musisz się spieszyć. Nikt tu nie wejdzie. —dodał i uśmiechnął się. Oddałam uśmiech i podziękowałam, po czym chłopak wyszedł.

No dobra, tyle sprzętu musi być namierzane.
Głupia nie byłam, żeby od razu kontaktować się z Will'em, więc najpierw zablokowałam jakikolwiek dostęp do lokalizacji i kiedy byłam pewna, że nikt mnie nie namierzy wykręciłam numer.

~Kobieto Ty wiesz ile razy do Ciebie dzwoniłem?! Już myślałem, że Ciebie porwali. Nie łaska odebrać telefonu? ~nie zdążyłam się nawet przywitać kiedy usłyszałam jego głos w słuchawce.

—Słuchaj no, ważniak. Nie mam za wiele czasu.

~Czyli Cię porwali i uciekasz. Bosko.

—Nie, debilu. Nikt mnie nie porwał. Zrobiłam sobie urlop i byłam u Bartona i zostawiłam tam telefon. A teraz, masz coś dla mnie?

~Owszem, za tymi zabójstwami stoi Cień.

—Zorientowałam się. —powiedziałam i usiadłam opierając się plecami o fotel, a nogi położyłam na stole.

~No więc jak wiesz, Cień za tym stoi. A mianowicie niejaki Bill Spencer. Był w Moonly, przez trzy lata kiedy został wyrzucony. Obstawiam, że wiesz dlaczego.

—Mhm.

~No więc ~kontynuował ~Bill zebrał ekipę, w tym Davon'a i resztę wygnańców i teraz mordują po cichu. Ale jest jeszcze coś. I nie spodoba Ci się to szefowo.

—O co chodzi? —spytałam.

~Bill i Davon pracują dla Hydry. ~ja pierdole. Wiedziałam, że to byłoby za piękne. Szykuje się rozrywka jakiej mało.

—Masz coś jeszcze? —spytałam obojętnie, choć wewnętrznie roznosiło mnie. Miałam ochotę rozszarpać ich na strzępy, powoli. Już wiem skąd Hydra wiedziała aby ulepszyć serum i jak to zrobić aby było skuteczne. Frajer im wygadał. Pierwszy pójdzie na ogień.

~No, nie wiem czy to dobra wiadomość czy nie ale twoi przebierańcy dostali szału. Clint im powiedział, że zniknęłaś zostawiajac telefon i list.

—Nic więcej nie znalazł?

~Nie. A miał?

—Miałam akta Oriona, przynajmniej tej zabitej części. Szukałam w nich jakiejś wskazówki i doprowadziło mnie do Cienia. —powiedziałam przecierając twarz ręką. To będzie dłuuuuga zabawa.

~Uważaj Tori. Jeśli Hydra i Cień pracują razem to są marne szanse, że wygrasz choć wierzę w twoją wygraną.

—Wiem i dzięki Will. Wiesz co masz teraz zrobić? —spytałam patrząc na monitor. Wyszukałam w tym czasie miejsca gdzie przesiaduje Bill i reszta frajerów, tam się wybiorę.

~Tak, tak. Mieć na oku twoich ulubieńców i nie pozwolić im Ciebie szukać do momentu, aż nie uznam że coś Ci się stało. Zadbać o Archi'ego i nie dać się zabić. Nie bój się szefowo, wszystko pod kontrolą. ~mogłabym przysiąc, że szczerzy się jak głupi na co się zaśmiałam i dodałam.

—Dobra Will. Nie będę się od teraz kontaktować, jesteśmy zdani na siebie. I pamiętaj, nie wcześniej niż uznasz za stosowne. —powiedziałam i bawiłam się w systemie jeszcze trochę spisując na kartkę lokalizacje.

~Uważaj na siebie szefie.

—Jak zawsze. —rozliczyłam się i przewróciłam systemy do poprzedniego stanu. Zapukałam w drzwi i jak się okazało za nimi stał milusi ekspedient.

—W porządku? —spytał. Uśmiechnęłam się lekko.

—Tak, jak najbardziej. Tylko mam ostatnią prośbę.

—Oczywiście, jak mogę pomóc? —skąd tacy ludzie się biorą?

—Potrzebuję dostać się w jedno miejsce, ale niestety jest ono trochę daleko a ja jestem piechotą. Macie może jakiś transport, cokolwiek?

—Jedyne co mamy to stare samochody na tyłach, ale ja mam tutaj zapasowy motor. —Fantastycznie.

—Cudownie. —powiedziałam i odebrałam kluczyki po czym poszłam według wskazówek chłopaka. Prze milusi. Kiedy znalazłam, się w odpowiednim miejscu wbiło mnie lekko w ziemie. Jeśli to jest zapasowy motor to serio jestem w plecy. Dziecinka była cudowna. Chyba zatrzymam ją na dłużej. Nie myśląc zbyt wiele podziękowałam chłopakowi i od razu wsiadłam na maszynę. Skierowałam się do współrzędnych.

Szykuj się Bill, bo tym razem Ci nie odpuszczę. Choćbym miała za to zapłacić krwią.

_____
Szykuje się kolejna akcja 😄
Oczekujcie kolejnego rozdziału, bo postaram się żeby wyszła lekka bomba 😇😅

T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz