Rozdział 20

2K 74 2
                                    

Stałam między chłopakami i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Bucky'ego. Gdyby nie to, że zaczynam się martwić o Tori, to uznałabym za trochę zabawne jego brak doboru słów.
Jednak nie tym razem. W między czasie do salonu weszła cała reszta i nawet Clint, który miał leżeć w łóżku.
Uparty gnojek.

—Hej Nat, siemka chłopaki co to za zbiorowisko? —spytał jak zawsze zadowolony łucznik.

—Staram się wyłudzić jakieś dobre wytłumaczenie od Bucky'ego gdzie jest Tori. —powiedziałam i patrzyłam morderczym wzrokiem na Barnesa.

—Jak to? Nie ma z Tobą śnieżynki? —spytał Stark i zwrócił się w jego stronę i teraz wszyscy patrzyliśmy na Barnesa. Nie wyglądał na zbitego z tropu.

—Tak, właśnie. Nie ma jej ze mną. Osaczacie ją, czuje się tutaj jak w klatce. Każdy coś od niej chce, wszyscy wymagają zaufania. Jedyne czego potrzebuje to chwili dla siebie żeby odetchnąć. Jakbyście nie pamiętali to świat jej się zawalił do góry nogami. —popatrzył na każdego z nas po kolei i kontynuował. —Prosiła bym przekazał, że przeprasza ale jej nie będzie na imprezie. Dajcie jej chwile dla siebie, musi poukładać sobie pewne sprawy. Odezwie się gdy będzie gotowa.

No, tego się po nim nie spodziewałam. Ale ma trochę racji, nie wypuszczaliśmy jej z Wieży. Może to był błąd, ale nie mogłam patrzeć na jej stan. Chcemy jej pomóc a wyglądała jak spłoszona owieczka przyparta do muru przez wilki.

—Coś w tym jest, metalowa rączka ma racje. Dajmy jej chwile dla siebie. —odezwał się Clint i teraz wszyscy patrzyliśmy na niego jak idzie w stronę kanapy na której usiadł. Reszta poszła w jego ślady.

—A nie mieliśmy jej przypadkiem pomóc? -spytał Sam.

—Pomoc masz na myśli nie wypuszczanie z budynku, ciągłe pytania i przyparcie do muru? —odezwałam się wpatrując uważniej w Falcona. Ten pokiwał głową zgadzając się ze mną.

—Dobra, ale impreza aktualna tak? —wszyscy spojrzeliśmy na Starka, który już siedział ze szklanka Whisky w ręku. Czy on może chociaż jeden dzień nie pić?

—Nikt nie ma ochoty na imprezę Tony —westchnęłam i wygodniej usiadłam zamykając oczy i opierając głowę na ramieniu Clinta.

—No co wy. To chociaż pizza i jakiś film?

—No dobra, na to chyba możemy się zgodzić —odezwał się Steve.
Teraz tylko czekać na wiadomość od śnieżynki.

Tori

Tydzień.
Już tydzień siedzę u siebie w domu i nikt mi nie truje dupy. Jak pięknie.
Siedziałam w salonie na kanapie, nogi wyciągnęłam na stoliku przed sobą i przeglądałam raporty na laptopie. To bardziej niż pewne, że Czerwone Macki będą mnie szukać. Już wydali wyrok zabicia mnie a ja podświadomie wybrałam stronę, po której walczę.

Nie chciałam tego. Chciałam mieć normalne życie, prowadzić kawiarnie niedaleko Queens, znaleźć mieszkanie i bawić się jak na dziewiętnastolatkę przystało. Najwidoczniej nigdy nie było mi to pisane. Czasami czuję się jakby ktoś sterował moim życiem. Jakbym z góry miała przesądzone jak moje życie będzie wyglądało. Ciągnące się fatum nie daje chwili wytchnienia. A ja pomału zaczynam się przyzwyczajać, że wszystko czego się tknę rozsypuje się jak feniks w popiół. Uciążliwe.

Przeglądając raporty policyjne zauważyłam jeden, który przyciągnął moją uwagę. Morderstwo przy 3 alei. Data wczorajsza. No cóż, najwidoczniej ktoś chciał się rozerwać. Te zasady wszystkie są do bani. Już miałam wyłączać tą stronę ale zauważyłam coś ciekawszego niż martwe ciało.
No dobra było to martwe ciało, ale nie to przykuło moją uwagę. Tylko znak jaki miała na ramieniu. Pół księżyc.

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz