Rozdział 57

896 35 0
                                    

Clint

Nie za bardzo uśmiechał mi się pomysł z przybyciem do Tower, niezależnie od powodów. Chciałem zostać ze śnieżynką w domu i nacieszyć się z nią chwilami. Odżyła i było to po niej widać, więcej się śmiała, opowiadała o sobie i swojej przeszłości. Zupełnie różniła się od osoby jaką stara się być wśród reszty Avegersów. Polubiłem to w niej, że przez ostatni tydzień przestała się kryć i pokazała mi prawdziwą siebie. Wyluzowaną, zabawną i spokojną osobę. Nie wiem czym zasłużyłem sobie na jej zaufanie ale nie będę narzekać. Jest urocza i zabawna. Liczę, że kiedy wróci do siebie to będzie taka przez cały czas, choć nie ukrywam, jej dawny charakterek też dodawał uroku.

Po wylądowaniu skierowałem się do salonu. Podejrzewałem dlaczego nie chcieli śnieżynki na tej misji i wcale ich o to nie obwiniam. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, z nią mamy o wiele większe szanse na wygraną niż bez niej.

—To o co chodzi tym razem? Urlop mam, nie każcie mi się w tym babrać zbyt długo. —powiedziałem i usiadłem na kanapie obok staruszka.

—Wiemy, ale jesteś nam potrzebny. —powiedziała Natasha i dała mi do ręki akta z celem naszej wyprawy. To będzie zabawa.

—Jak u śnieżynki? Trzyma się jakoś? —spytał Stark. Był coś dziwnie wyluzowany jeśli o nią chodzi. Ostatnio rwał sobie prawie włosy z głowy, żeby ją zrozumieć a teraz zupełnie na luzie o nią pyta.

—Nie poznałbyś jej. —powiedziałem zamykając akta i patrząc na Starka. Nie wiem czy coś wyczytał z moich oczu, a nawet jeśli to nie pokazał tego po sobie. Dalej się zawadiacko uśmiechał po czym powiedział.

—Dobra kochani, czas lecieć. Fury wie, tak dla przypomnienia. —tutaj spojrzał na mnie, na co przewróciłem oczami. Chyba zabrałem Tori trochę chwytów.  Więc ubierać się i lecimy. Bucky i Sam już na nas czekają.

Po tym jakże wspaniałym przemówieniu zwinęliśmy sprzęt i ruszyliśmy do odrzutowca. Liczyłem, że załatwimy to szybko i mógłbym wrócić do śnieżynki. Może i daje sobie radę, ale nie chciałem jej zostawiać tam samej. Do tej pory nie miała żadnych ataków paniki, ale nie wiadomo jak to będzie kiedy zostanie sama. Ma tyle spraw i brakujących odpowiedzi w głowie, że nie ciężko jej będzie wpaść z powrotem w ten sam stan w jaki spadła zanim ją stąd wyrwałem. Nie chciałem żeby się męczyła. Ale tak jak prosiła, nie będę się teraz zamartwiał. Gdyby się coś działo da mi znać, a póki co mamy misję od wykonania.

*Skip time*

Wylądowaliśmy niedaleko budynku, w którym mieści się kolejna z baz Hydry. Powinno pójść łatwo.

—Okej, to dzielimy się na drużyny. —powiedział Steve. —Ja i Natasha idziemy od frontu, Stark i Sam atakujecie od góry, Clint Ty pójdziesz od wschodu. Jeśli faktycznie utrzymują tam ważne informacje to będą ich pilnować jak oka w głowie. Thor, Ty zajdziesz ich od tyłu i kupisz nam trochę czasu, Wanda i Bucky podejdzie od zachodu. Mamy wykraść dane, zniszczyć bazę i wracamy do Wieży. Wszystko jasne?

—Aj, aj, Captain. —powiedziałem uśmiechając się przebiegle. Ten pokręcił głową z rozbawieniem po czym każdy z nas ruszył w swoje miejsce.

~No to zaczynamy zabawę, panowie. ~powiedziała przez komunikator Natasha i tym samym momencie zobaczyłem biegnących w moją stronę agentów. Schowałem się za ścianą i wychylając się pozbywałem się jednego za drugim za pomocą strzał.

—Witamy na imprezie. —powiedziałem zabijając ostatniego agenta. Strzałą z ładunkiem wybuchowym rozwaliłem zamek do wejścia i wszedłem do środka. Z czasem to oni nie poszli, technologia stara jak Steve. Ruszyłem korytarzem i szybko schowałem się za skrzynią. W moją stronę szło około dziesięciu agentów i coraz to ich przybywało. Walczyłem z nimi kiedy usłyszałem w komunikatorze Starka.

~Od góry czysto, zerwałem wszelkie zabezpieczenia. Można wchodzić.

~Moment! ~krzyknęła Nat. ~Steve, jak u Ciebie sytuacja?

~Daję radę. Wanda?

~Jest okej. Chociaż mogłoby być ich trochę mniej, skąd oni się biorą?

~Clint? Jak u Ciebie? ~nie odpowiedziałem, walcząc z dwoma agentami. Powoli brakowało mi strzał i musiałem walczyć wręcz. Nie to, żebym nie dawał rady. ~Clint? Słyszysz mnie? Clint!

—Daj mi chwilę! —powiedziałem i zabiłem kolejnego agenta z rzędu. Oddychałem szybko i orientując się czy nikt inny jeszcze się nie napatoczył postanowiłem im odpowiedzieć. —Nie wiem jak wam, ale u mnie się ich mnoży jak króliki i nie pogardził bym dodatkową parą rąk. Poza tym musimy się zwijać bo jest ich coraz więcej, więc zbierać te akta i wiejemy.

~Już do Ciebie idę. ~powiedziała Nat i po chwili zobaczyłem jej sylwetkę w wejściu. Nie miałem czasu na przywitanie się bo do nas leciało kolejnych dziesięciu agentów. Razem z Romanoff o wiele szybciej się ich pozbyliśmy i mieliśmy więcej czasu. Nat zaczęła ściągać dane z komputerów, a mnie rzucił się w oczy plik dokumentów schowany w kącie. Musiał go odkryć któryś z agentów kiedy rzuciłem nim o ścianę. Podszedłem do przedmiotu, którymi okazały się być akta, z napisem "Ściśle tajne. Projekt Fire.". Spojrzałem przelotnie na agentkę, która była zajęta hakowaniem systemu i zajrzałem do akt. Byłem zdziwiony widząc tam zdjęcie Tori i zapiski opisujące jej działania w Hydrze. Myślałem, że akta które widzieliśmy wcześniej z Tori były jedynymi aktami.

—Clint, musimy uciekać. —powiedziała Nat podchodząc do mnie. Zmarszczyła brwi i zerknęła mi przez ramię. —Czy to są akta Tori?

—Nie jestem do końca pewny. —powiedziałem zamykając folder. Nie chciałem jej mówić o aktach, które widziałem wcześniej. Zaraz zaczęły by się przesłuchania. Zabrałem papiery i pobiegliśmy w stronę odrzutowca. Nat po drodze poinformowała resztę, że ma dane i możemy spadać.

W quinjet'cie byliśmy pierwsi z Nat. Spojrzałem na nią porozumiewawczo i szybko schowałem je pod siedzenie zanim ktoś inny by je zobaczył. Nie wiem co jest w środku, ale nie miałem zamiaru pokazywać tego reszcie. Nawet jeśli byłyby to akta Tori, nie upoważnia nas to do wciskania się w jej wspomnienia. Postanowiłem jednak, że pokażę jej to co znalazłem. W tym samym momencie do transportu weszła reszta ekipy i już lecieliśmy do domu.

—To co kochani? Imprezka? —spytał Stark.

—Jasne, czemu nie. —powiedziała Nat i usiadła na fotelu. Ja zaś siedziałem przy sterach. Chciałem od razu po podrzuceniu ich do Wieży wracać do domu.

—Ja odpadam. Wracam do domu wykorzystać swój urlop. —powiedziałem i spotkałem się ze śmiechem ekipy.

—Dobra, legolas. Jak sobie chcesz. Żałuj, bo będzie fajnie, serio. Dziewczyny, muzyka, mnóstwo alkoholu, normalnie jak w raju. —powiedział Stark i usiadł obok przy sterach.

—Tak, Tony, twoim raju. Wybacz, ale nie chcę się zapuszczać w takie tereny. Wystarczą mi imprezy u Ciebie, nie potrzebujemy twojej fantazji. —powiedziała Wanda, na co się zaśmiałem i spotkałem z zirytowanym wzrokiem Starka.

Kiedy podrzuciłem ich do Wieży, w odrzutowcu została tylko Natasha. Podeszła do mnie i poklepała po ramieniu mówiąc.

—Cieszę się, że Tori odpoczywa, ale.. co zamierzasz zrobić z tymi aktami?

—Jeszcze nie wiem. Na pewno nie pokaże ich reszcie nie dowiadując się co w nich jest. —powiedziałem i na nią spojrzałem.

—To są Tori akta, prawda?

—Bardzo możliwe, ale trzymaj to dla siebie. Leć do reszty, będą się niecierpliwić. Wracam do śnieżynki. Może dom będzie stał cały. —kobieta się zaśmiała i skierowała do wyjścia krzycząc na odchodnym.

—Pozdrów ją ode mnie!

—Jasne! —odkrzyknąłem i ruszyłem w drogę powrotną do domu rozmyślając cały czas o tych papierach leżących pod siedzeniem. Miałem przeczucie, że będą mnie męczyć przez dość długi czas.

____
Lekki zwrot akcji :p

T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz