Rozdział 17

2K 73 8
                                    

Ważna notka pod rozdziałem!!
Miłego czytania :)
~~

Tori

Jechałam przez miasto nie patrząc na licznik. W sumie nigdy tego nie robię, choć raz policja chciała mnie za to zgarnąć. Nawet mnie ścigali! Ale nie oszukujmy się, uciekłam Im to dam się złapać policji? Kiedy dojechałam na miejsce zaparkowałam samochód za domem, żeby nikt go nie zauważył i wbiegłam szybko do domu.

—Dzień dobry, Tori. —odezwał się system. Oh, zapomniałam że ona tu jeszcze jest.
Ups?

—Cześć skarbie. Przygotuj mi to co zwykle do lasu tylko z podwójną amunicją i jakieś sztylety.

—Oczywiście, Tori.

Pobiegłam szybko do pokoju i przebrałam się w inny strój. Nie to, że tamten był do kitu, wręcz go uwielbiałam i właśnie dlatego się przebrałam. Nie będę w tak kretyńskiej sytuacji zakładać stroju który lubię.
Ah te sentymenty.

Czekaj..

Sentymenty?

—Tori, wszystko jest przygotowane. Pragnę zaznaczyć iż ktoś kręci się w pobliżu lasu.

Zamarłam. To mogło nam popsuć plan.
Zbiegłam na dół i zabrałam rzeczy. Po cichu wyszłam tylnym wyjściem i ruszyłam w stronę lasu. To ten czas Tori, włącz swój wzrok. Cokolwiek byleby działało. Skupiłam się i zamknęłam oczy. Po chwili je otworzyłam i widziałam wszystko. Ciemność lasu mi nie przeszkadzała, szybko przebiegłam nad jeziorko i weszłam na drzewo. Zaczęłam nasłuchiwać kogo to nogi poniosły na mój teren. Po drugiej stronie jeziora zauważyłam Archi'ego. Wilka, który kiedyś pomógł mi w tym lesie, wyprowadził mnie z niego kiedy się zgubiłam. Od tamtej pory nawiązaliśmy jakąś więź. Jak mnie nie ma to on patroluje cały teren. Zniżyłam lekko głowę w dół co i on uczynił i zniknął wśród drzew.

Usłyszałam szelest jakieś 200 metrów w głąb lasu. Zaskoczyłam z drzewa i ruszyłam zobaczyć kto to. Od zawsze byłam zwiadowcą. Wychodziłam w nocy i patrolowałam teren. Hydra po dwunastu latach zaczęła mi ufać i to był ich największy błąd. Kiedy wysyłali mnie w nocy na przeszpiegi, ja szukałam miejsca gdzie mogłabym uciec niezauważona. Niestety nigdy mi się nie udało.
Do teraz.

Usłyszałam szelest z lewej strony niecałe 15 metrów dalej. Schowałam się za drzewem, wzięłam łuk i napięłam strzałę. Czekałam na jego ruch, nasłuchiwałam sprawdzając kierunek, w którym idzie, ale była cisza. Po kilku sekundach usłyszałam kolejny szelest tylko bliżej i mocne bicie serca.

Ygh. Najgorszy dźwięk jaki słyszałam.

Wychyliłam się zza drzewa i wystrzeliłam celując w towarzysza. Usłyszałam stłumiony jęk i upadające ciało. Ruszyłam w jego kierunku i widok mnie przyprawił o dreszcz, lecz nie bałam się. Byłam na swoim terenie. Kucnęłam i spojrzałam w jego twarz.

Zimowy.

—Co Ty tu robisz? —spytałam obojętnie z kamienną twarzą. Nie mógł mi nic zrobić. Ja znam ten rejon, nie on. To ja mam przewagę. On podniósł się na nogi a ja wstałam szybko i odsunęłam o krok do tylu. Wyjął strzałę z nogi i popatrzył na nie. Nie miał morderczego wzroku do którego przywykłam. Miła odmiana. Zamieniliśmy się rolami najwidoczniej.

—Chciałem sprawdzić czy nic Ci nie jest. Czy dotarłaś bezpiecznie.

—Nie powinno Cię tu być. Idź do reszty. —odwróciłam się z zamiarem odejścia ale mnie zatrzymał.

—Nie.

—Won. —warknęłam i szłam dalej. Ten żałosny wrzód na dupie szedł za mną. To znaczy szedł, miał rozwaloną nogę to słabo mu to wychodziło. Trochę mnie to dziwi, w tej przeklętej organizacji nie patrzył na ból, walczył mimo to. A teraz jedna głupia strzała mu nie pozwala chodzić?
Zmiękł.

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz