Rozdział 14

2.2K 74 4
                                    

Stanęłam przed laboratorium z ręką zawieszoną w powietrzu z zamiarem pukania. Nie chciałam i chciałam tam wejść. Chciałam się czegoś dowiedzieć ale bałam się, że rozczarowanie będzie zbyt duże jak dla mnie. Nie przywykłam do takich emocji. Czuję się jakbym uczyła się ich na nowo. Może te badania, które chciał zrobić wcale nie były spowodowane moimi bólami głowy, może to był tylko pretekst. Nie znam ich dokładnie nie wiem czego mogę się spodziewać. Stałam tak bodajże z dziesięć minut z ręką zawieszoną i chyba Friday zapowiedział, że stoję bo otworzyły się drzwi a w nich stanął Banner.

Friday zdrajca.

—Hej. Czemu tak stoisz? Wejdź proszę. —odsunął się wpuszczając mnie do środka.

—Tak, przepraszam. —weszłam za nim i rozglądnęłam się dookoła. Wszędzie były białe ściany, masa elektroniki, stół bardzo podobny do tego w celi i jakiś inny sprzęt który pierwszy raz widzę na oczy. Starałam się ogarnąć całe pomieszczenie i przerwał mi Bruce.

—Usiądź tam. —wskazał na to metalowe łóżko. Podeszłam do niego usiadłam i patrzyłam co robi. Wziął strzykawkę i podszedł do mnie. O nie, strzykawki.
Popatrzyłam się na nią niepewnie i na Bruca. Zrozumiał chyba aluzje bo mnie zaczął uspokajać.

—Spokojnie, nic się nie bój. Chce pobrać tylko trochę Twojej krwi do badań i będziesz wolna, dobrze? Nic więcej nie będę dzisiaj robić.

Dzisiaj?

Pokiwałam lekko głową i pozwoliłam doktorkowi się wszystkim zająć. Ogólnie pobieranie krwi nie boli. Nie jeśli nie masz wyczulonych zmysłów. Wzrok i słuch mam najbardziej wyczulone ale to nie znaczy, że cała reszta poszła w odstawke. Czułam więcej, dlatego szybciej robiły mi się siniaki, zazwyczaj miałam osłabiony organizm. Więc jak wbijał mi igle w rękę to myślałam, że umrę. Bolało, ale nie dawałam tego po sobie poznać.

—I już, gotowe. —założył mi opatrunek i schował jak najszybciej strzykawkę.

—Jak bóle głowy? Pojawiały się?

—Nie, już nie. Ale..

—Ale? —popatrzył na mnie kiedy urwałam. Jak mam mu to wytłumaczyć?

—Czuję się jakoś dziwnie.

—Dziwnie? Jak dokładnie? —podszedł do mnie i patrzył uważnie.

—Tak jakby... jakby mnie tu nie było. Ból głowy pojawia się wtedy, kiedy zaczynam sobie coś przypominać. Ale mam wrażenie jakbym lewitowała. Jakbym ciałem była tutaj ale umysłem była Tam.

—Tam, czyli u Hydry? —wypowiadając nazwę tej organizacji zesztywniałam. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego z jaką łatwością o nich mówią.
Pokiwałam głową i spojrzałam na niego.

—Cały czas mam wrażenie jakby ktoś mną sterował. Robię pewne rzeczy, o których pięć minut później nie pamiętam. Wszystko mnie rozstraja. Dźwięki maszyn, wasze rozmowy, ta elektronika. Nie mogę się skupić. Do tego za każdym razem jak jestem wzywana na te badania boję się, że wyjdzie coś nie tak. Że znowu dostanę jakąś dziwną substancje po której jedynie co pamiętam to ogromny ból. Dlatego boję się strzykawek. —pokazałam na jedną, która leży na półce. 

Bruce pokiwał głową i słuchał dalej.

—Nigdy nie wiem co mnie czeka po tych badaniach. Każde kończyły się źle.

—Tutaj nie musisz się bać. Nie zrobimy Ci krzywdy.

—Mam taką nadzieje. —szepnęłam z myślą, że nie usłyszy ale usłyszał bo spojrzał się a mnie, lecz nic nie powiedział.

—Jesteś już wolna. Nie przemęczaj się teraz, możesz być lekko osłabiona. Reszta siedzi w salonie, Steve jest w sali treningowej.

—Dobrze, dziękuje.

Wstałam i pomału wyszłam z sali. W połowie korytarza zakręciło mi się w głowie i musiałam się przytrzymać ściany. Poczekałam dwie minuty i ruszyłam do Steve'a. Tak jak mówił doktorek, byłam osłabiona. I to wcale nie lekko. Nie spałam całą noc trenując, do tego te badania. Nie jadłam jeszcze nic, nawet nie pamiętam kiedy coś ostatni raz jadłam. Muszę trochę bardziej o siebie zadbać.

Weszłam do sali i stanęłam w progu. Patrzyłam jak Steve wali w worek dobre dziesięć minut. Chyba zorientował się, że ktoś wszedł bo odwrócił się w moją stronę. Ogólnie bym się z nim przywitała ale czułam jakby mi się świat usuwał i chyba tak było, bo miałam mleko przed oczami. Rogers widząc to zmarszczył brwi i szybko do mnie podszedł. Czułam, że lecę na ziemie i czekałam aż poczuje twardy grunt, ale nic nie poczułam. Podniosłam lekko głowę i widziałam, że Steve zdążył mnie złapać.
Ten to ma refleks.

—Trzymam Cię, wszystko w porządku? Chcesz iść do Bannera? —spytał pomagając mi usiąść, a sam przykucnął naprzeciwko patrząc się we mnie czujnie. W razie gdyby miało się coś dziać.

—Nie, nie trzeba. Właśnie od niego wracam. —mój głos nawet sam mówił ze jestem osłabiona bo ledwo mnie było słychać.

—Co się stało? Jadłaś coś?

—Byłam na badaniach. Sam wiesz, strzykawki i te sprawy. I nie pamiętam kiedy coś jadłam. Zaraz pójdę do kuchni. —powiedziałam słabym głosem. Czułam, że nie dotrę do kuchni, a Rogers chyba to zauważył.

—Chodź, pomogę Ci.

Pomógł mi wstać i jak miałam już stawić krok do przodu, poczułam że nie mam kontroli nad sobą i jedyne co widziałam to czarne plamki. Potem nie pamiętam już nic.

         ~*~
Kolejny rozdział!
Mam nadzieje, że się podobał!
Miłego czytania! ;*

T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz