Rozdział 32

1.5K 52 0
                                    

Steve

Kiedy wspólnie jedliśmy kolację i rozmawialiśmy, ja nie mogłem się wyzbyć myśli, że Tori o czymś mi nie powiedziała. Jej zachowanie na korytarzu kiedy złapałem ją za rękę nie wzbudzał zaufania, wręcz przeciwnie. Nie chcę na nią naciskać, wiem że wiele przeszła ale po prostu się o nią martwię. Mam przeczucie, że jest wspaniałą osobą, tylko okropnie skrzywdzoną przez życie.

Spojrzałem na nią i widząc ją taką uśmiechniętą i cieszącą się chwilą, szeroki uśmiech sam wkradł mi się na usta. To był ten czas kiedy pokazała nam prawdziwą siebie, nawet jeśli nie była tego świadoma. Przez moment mogła zapomnieć o problemach i otaczającym ją świecie i spędzić ten czas w dobrej atmosferze. Miło się patrzy jak zaklimatyzowała się u nas, nawet jeśli nie w pełni nam ufa. Spędza z nami czas, rozmawia z nami, oglądamy wspólnie filmy, zawsze ktoś jest obok niej i to nie dlatego, że ona nie chce być sama, tylko jest w niej coś co przyciąga ludzi. Każdy chce być w jej towarzystwie nawet po to żeby posiedzieć w kompletnej ciszy.

--Tori, proszono mnie abym zawołał panią do sali treningowej. —usłyszeliśmy głos Friday, który przerwał rozmowy. Spojrzeliśmy na Tori, która spokojnie sobie popijała wodę z cytryną zrobioną przez Nat.

—Zależy kto prosi. —powiedziała spokojnie pijąc.

—Pan Barnes.

—A co zgubił się, że nie może sam przyjść? —spytała swoim delikatnym głosem. Niewiarygodne ile detali może człowiek zauważyć dopiero po jakimś czasie. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale teraz to słyszę. Miała piękny głos.

—Niestety nie znam odpowiedzi, Tori.

—Dzięki Friday.

—Kilka lat mieszka w tym budynku, a się zgubił. Nawigacje niech włączy. —zaśmiał się Clint, czym mu dorównałem, choć nie wypada mi śmiać się z przyjaciela.

—Mapę mu kupię. Jeden procent dla potrzebujących. —powiedziała Tori dopijając swój napój, a my zaczęliśmy się niepohamowanie śmiać. Uśmiechnęła się, wstała z krzesła i skierowała się do zmywarki gdzie wkładała szklankę.

—Dajcie spokój, Bucky to najmądrzejszy z drużyny. —ciągnął z sarkazmem Clint. Spiorunowałem go wzrokiem rozbawiony i chciałem coś powiedzieć na temat nabijania się z przyjaciela, ale wyprzedziła mnie Tori.

—Zastanów się co mówisz. —tym razem to na nią skierowałem swój wzrok, ona tylko podniosła ręcę w geście poddania, a Tony aż zaksztusił się jedzeniem.

—Brzmisz jak Stark. —zaśmiała się Natasha, a wszyscy skierowali na nią wzrok.

—Coś w tym jest —odpowiedziała cichutko Tori wzruszając ramionami, zaś my patrzyliśmy dalej na nią w skupieniu. Chyba poczuła się lekko speszona bo wyszła z kuchni zapewne do Bucky'ego.

—Ma charakterek. —powiedział Barton i też wstał z krzesła, lecz nie zdążył wyjść z pomieszczenia bo z powrotem weszła dziewczyna. Spojrzała na mnie niepewnie a ja patrzyłem się na nią uważnie ze spokojem. Widziałem, że coś chciała mi powiedzieć, ale nie chciałem jej poganiać.

—Steve.. —zaczęła.

—Słucham?

—Pójdziesz ze mną? Chyba, że masz inne sprawy ważniejsze z resztą to nie trzeba. Tylko pomyślałam sobie, że.. no wiesz.. —jąkała się więc wybawiłem ją z zakłopotania i odpowiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach.

—Oczywiście, że z Tobą pójdę. Chodź —i wyszliśmy z pomieszczenia. Podeszliśmy do windy w kompletnej ciszy, która ciągnęła się do momentu, aż nie weszliśmy do środka. Postanowiłem się odezwać.

Tori

Staliśmy w windzie w grobowej ciszy. Czemu nagle mi to zaczęło przeszkadzać? Zawsze kochałam ciszę i to co mogę w niej uchwycić, bo zawsze jest coś do usłyszenia. Nawet w ciszy. Chciałam, żeby Steve poszedł ze mną, bo chciałam mieć go przy tej rozmowie, tylko że kompletnie nie wiedziałam jak zacząć z nim rozmawiać. Nigdy nie musiałam, zazwyczaj się tylko mijaliśmy więc poczułam się trochę nieręcznie. Nie wiedziałam ile mogę mu powiedzieć.

—Dlaczego chciałaś, żebym poszedł z Tobą? —usłyszałam Steve'a. Spięłam się ledwo zauważalnie, no bo co miałam mu powiedzieć? Nie wiem, czy mi tam nie odbije i chcę żeby był ktoś kto załagodzi sytuację? Przecież nie wiem po co Barnes mnie chce w sali treningowej, ale na pewno nie po to, żeby trenować. Aż tak to mnie nie pojebało, co to to nie.

—Nie wiem. —powiedziałam. Nie kłamałam.

—Jak to?

—Nie o to chciałeś zapytać. —powiedziałam i odwróciłam się w jego kierunku opierając się plecami o ścianę windy, która jak na złość strasznie się wlekła.

—Owszem, nie o to. —Cap też odwrócił się w moim kierunku, ale w jego oczach widać było bardziej zmartwienie niż ciekawość.

Oho, Tori szykuj się.

Machnęłam ręką, żeby kontynuował, ale nie spodziewałam się takiej bomby.

—Co Ci się stało w rękę? —spytał. Wmurowało mnie. Nie tylko dlatego, że spośród wszystkich pytań jakie krążyły mu po głowie wybrał akurat to jedno, tylko dlatego że nie wiedziałam jak mam się wykręcić. Pięknie. Nic innego mi nie pozostało jak walić głupa, że nie wiem o co chodzi.

—O czym Ty mówisz? —spytałam marszcząc brwi. Wiedziałam, że mi nie uwierzy, ale grałam na zwłokę.

Jak Tony nic nie zrobi z tą windą, to jak boga kocham podkręcę ją w taki sposób, że zacznie ta winda latać góra dół.

—Ostatnio kiedy na siebie wpadliśmy i złapałem Cię za rękę, szybko ją zabrałaś z wymalowanym bólem na twarzy. Dlatego pytam, co się stało? —patrzył na mnie uważnie. Z ręką na sercu, poczułam się jakby jego wzrok prześwietlał mnie na wylot. Nie fajnie.

—Może boli mnie, kiedy ktoś mnie dotyka? Dobrze wiecie, żeby tego nie robić. —odpowiedziałam.

—Nie, zdecydowanie nie to jest powodem. Raz też Cię złapałem za rękę i nie zareagowałaś jak wtedy, tylko zabrałaś szybko rękę i poszłaś dalej jakby nic się nie stało. A tutaj definitywnie coś się stało.

Ja pierdole.

—Steve..

—Tori, jeśli coś się dzieje, wiesz że możesz mi powiedzieć. Tak samo jak reszcie.

—Może nie chcę żebyście wiedzieli? —powiedziałam i zauważyłam, że rozmowa ledwo widocznie zmienia kierunek.

—Chodzi o twoją przeszłość? Dlatego to sobie zrobiłaś? —powiedział i wskazał lekko głową na moją rękę. Czyli jednak się zorientował. Cholera.

—Nikt nie wie przez co przeszłam. Nikt nie wie jakim piekłem było zasypianie ze strachem o jutro, a budzenie się z bólem w środku i na zewnątrz. Wymuszanie uśmiechu i powagi, żeby nie było pytań i kar. Nikt nie wie jak to bolało i jak boli nadal. —wyszeptałam odwracając wzrok i moje szczęście sięgnęło zenitu kiedy drzwi windy się otworzył. Wyszłam z niej szybko kierując się do sali. Czułam jak idzie za mną, czułam jego ciepło na swoich plecach, chociaż był dwa kroki ode mnie.

Wiedziałam, że ten temat nie jest jeszcze zamknięty, ale oboje wiedzieliśmy, że nie ma sensu go ciągnąć teraz. Ja nie byłam gotowa o tym rozmawiać, a Steve najwidoczniej uszanował moją niemą wolę.

Ygh, moje życie było takie banalne kiedy zabawiałam się w Hydrze.
Czemu tak nie może być poza nią?

_____
Powracam z nowym rozdziałem :)

T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz