Rozdział 47

1K 42 5
                                    

Tori

Otwierając powoli oczy zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 2:45. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt że nie w tym miejscu odleciałam. Podniosłam się z łóżka i patrząc dookoła zorientowałam się, że jestem w swoim pokoju w Tower. Jak się tutaj znalazłam? Kiedy mnie tu przenieśli? A co najważniejsze.

Co się stało z moimi przyjaciółmi?

Niewiele myśląc podeszłam do szafy i ubrałam zwykle czarne legginsy i bluzę. Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. Miałam ochotę na herbatę. Druga w nocy to nie najlepsza godzina na pobudkę. Kiedy tam dotarłam od razu włączyłam wodę w czajniku, wyciągnęłam kubek i wrzuciłam torebkę do środka.

—Hej. —odwróciłam się szybko w drugą stronę i zauważyłam mrożonkę siedzącą przy wysepce kuchennej z kubkiem herbaty. Czyżby szanowany obywatel kraju nie mógł spać i podbierał mi nawyki? Nie ładnie Cap.

—Steve, hej. Przestraszyłeś mnie. —powiedziałam i zalałam kubek wodą.

—Przepraszam.

—Nie szkodzi. —usiadłam na przeciwko niego z jedną nogą podwiniętą na krześle i napiłam się miodu dla mojego gardła. Kolejna rzecz, która mnie zastanawiała. Dlaczego bolało mnie gardło?

—Dlaczego nie śpisz? Zaraz wybije trzecia. —spytał.

—Spałam. Obudziłam się przed chwilą i miałam ochotę na herbatę.

—Mhm. —mruknął i patrzył na mnie przez chwilę potem odezwał się z lekkim uśmiechem.

—To co się stało, że zakłóciło twój sen? —spojrzałam na niego i zastanawiałam się czy już wie. Czy reszta mu powiedziała o tym co zobaczyliśmy w kryjówce.

—Nic. Czasami tak mam, że budzę się w środku nocy i nie mogę zasnąć. W Hydrze nie było miejsca na sen. Cały czas treningi i szkolenia. Nie jestem przyzwyczajona do długiego spania.

—Rozumiem. —dopił herbatę i wstał z krzesła aby odnieść kubek do zmywarki. Odwrócił się w moją stronę z założonymi rękami i skrzyżowanymi kostkami. Już wiedziałam, że wie.

—Jak się czujesz?

No właśnie, jak się czułam? Powiedzieć, że byłam przygnębiona to za mało. Złamana? Przerażona? Wściekła? Nie miałam pojęcia. Dobiło mnie to co tam widziałam, że nie byłam przy nich kiedy to się stało i nie miałam szansy na uratowanie przyjaciół. Ale czasu nie da się cofnąć i jedyne co mi pozostało, to wymyślić coś aby sobie z tym poradzić.

—Nie wiem. —wyszeptałam. —Nie wiem jak się czuję, nie potrafię tego opisać. Ale jest źle. Nie chcę się tak czuć Steve, mam wrażenie że ktoś związał mi ręce i nie mogę nic zrobić. Że jestem bezużyteczna.

—Nie jesteś bezużyteczna. —podszedł do mnie i usiadł obok. —Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Przeżyłaś piekło, z którego ciężko jest się wydostać. Masz prawo czuć się źle, nie można do wszystkiego podchodzić z uśmiechem i niszczyć siebie od środka. Teraz przechodzisz przez ciężki czas, wszyscy to rozumiemy. Wiedz, że nie musisz być w tym wszystkim sama, nie zamykaj się w sobie. Masz nas, pomożemy Ci w każdej sytuacji.

Nie zauważyłam kiedy moje dłonie zaczęły tworzyć płatki śniegu do momentu aż Steve chwycił je w swoje dłonie. Spojrzałam na niego z załzawionymi oczami. Uśmiechał się pokrzepiająco.

—Wiem, tylko.. nie chcę przeżywać tego całego bólu jeszcze raz. To była bezpośrednia wiadomość, wiedziałam że nic co dobre nie trwa wiecznie. Ale.. nie jestem gotowa żeby z nimi walczyć. Jeszcze nie.

—Rozumiemy to. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Właśnie po to tu jesteśmy. Dla Ciebie śnieżynko możemy zrobić wszystko i chcę żebyś wiedziała, że możesz nam zaufać. Nie zrobimy Ci krzywdy, chcemy tylko pomóc. —pokiwałam głową i wytarłam samotną złe z policzka.

-1W porządku. —powiedziałam i dopiłam swój napój. Nie chciałam wchodzić z nim w filozofie dotyczące mojej osoby o drugiej w nocy więc szybko urwałam temat. —Powinnam iść się położyć, chociaż spróbować zasnąć.

—Dobry pomysł. A gdybyś czegoś potrzebowała to jestem do twojej dyspozycji, śnieżynko. —powiedział. No i wracamy do punktu wyjścia.

—Co Wy macie z tą śnieżynką? —wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia po drodze mamrocząc do siebie. —Rozumiem, że każdy ma swoje przezwisko i w ogóle, ale śnieżynka? Czy ja wyglądam jak śnieżynka?

Cap chyba usłyszał trochę z mojego bełkotu bo zdążyłam usłyszeć jego śmiech z kuchni zanim zamknęłam drzwi do sypialni. Spojrzałam na łóżko i choć nie chciało mi się za nic w świecie spać, to zakopałam się pod kołdrą. Muszę chyba iść do Banner'a po jakieś proszki na sen bo przestaje mnie to bawić. Same utrapienie z tym. Patrzyłam przez jakiś czas w sufit zastanawiając się, jak wytłumaczyć tej bandzie popaprańców o co chodzi. Jak się za to wszystko zabrać, co powinnam teraz zrobić. Chciałabym się wyrwać na jakiś czas stąd, byle gdzie. Zaczynam się tutaj dusić.

Z tą myślą zasnęłam.

___
Rozdziały będą trochę krótsze niż zazwyczaj, ale dobre i to :p
Mam zawirowania i dziękuję za wyrozumienie.
Również chciałam bardzo podziękować kajaSzafir3 oraz Poeta20181 za miłe słowa oraz wsparcie :3 Podniosło trochę na duchu :)
Jeżeli macie jakieś pomysły, swoje własne teorie dotyczące opowiadania, czy to całości czy kontynuacji, piszcie od razu. Jak wiecie szukam inspiracji, a wasze zdanie bardzo by mi pomogło :D

T xx

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz