Rozdział 33

1.5K 56 3
                                    

—Dobra panie skopię-wszystkim-dupy, streszczaj się bo mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie z tobą w jednym pomieszczeniu. —powiedziałam wchodząc do sali. Czułam na sobie przenikliwy wzrok staruszka, ale aktualnie mnie to nie interesowało.

—Ciebie też miło widzieć, Tori. —prychnął i zaczął iść w moim kierunku z jakąś teczką. Nie podobało mi się to, bo nie wiem czy nie przekroczy mojej wyimaginowanej granicy.

—Streszczaj się. Chcę iść do siebie.

—Aż tak Ci się spieszy? —spytał Steve. Odwróciłam się do niego i widząc jego lekki uśmieszek przeszła mnie fala ciepła. I nagle do mnie dotarło, jak bardzo ich krzywdziłam. Oni dawali mi wszystko co mieli w zanadrzu, a ja ich tak potwornie traktowałam. Stark zapewnił mi pokój w swojej Wieży, nawet zanim dowiedział się, że jesteśmy rodziną. Dalej nie mogę się do tego przyzwyczaić. I chyba nigdy tego nie zrobię.

—Ekhm. —obok mnie chrząknął Bucky i teraz odwróciłam się w jego stronę świadoma swojego chwilowego wyłączenia.

—To dla Ciebie. —podał mi teczkę, którą niepewnie wzięłam. Dla mnie? Przecież o nic go nie prosiłam.

—Co to? —spytałam otwierając pomału teczkę. A to co w środku znalazłam przeszyło mnie na wskroś.

—Akta twojej znajomej, Nicki o ile dobrze pamiętam. Wiem, że była Ci bliska i długo zastanawiałem się czy dać Ci tą teczkę. W końcu doszedłem do wniosku, że to twoja przyjaciółka a zatajanie przed tobą takich informacji to nie byłby dobry pomysł.

Patrzyłam się na akta z kamiennym wyrazem twarzy, ale w środku łamałam się na maluteńkie kawałeczki. Nie wiem jak to jest możliwe, bo myślałam, że już zdążyłam się wyniszczyć. Okazało się, że jednak była rzecz, która mogła mnie dobić.

Nie rozumiem. Dlaczego ona?

—Kiedyś mówiłaś, że miałaś znajomą, która wyjechała i jej szukasz. Po tym jak pomogłaś mi w twojej kryjówce i tym jak zawiozłaś mnie tutaj choć nie musiałaś, postanowiłem jej poszukać. Nie czytałem tego, bo to nie moja sprawa, ale to wszystko co dało się znaleźć. —powiedział patrząc na mnie uważnie, tak samo jak Steve.

Obiecałam sobie, że nie pokażę swojej słabości przy innych. I choć miałam ochotę rzucić się na kolana z wielkim płaczem i zginąć na miejscu, to jednak pokiwałam tylko głową i uśmiechnęłam się sztucznie. Starałam się, aby ten uśmiech wyglądał na w miarę naturalny. I chyba mi się udało.

—Dziękuję Bucky. Nie musiałeś. —powiedziałam.

—Drobiazg. A teraz wybaczcie ale potrenuję trochę. Steve, chcesz się przyłączyć? —spytał przyjaciela James. Spojrzałam na Rogersa ze swoją maską obojętności. Patrzył na mnie jakby pytał mnie wzrokiem czy może. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam.

—Przecież Cię nie trzymam, to co się tak na mnie patrzysz. —chłopak się zaśmiał cicho.

—Jasne, dołączę. Przygotuj sprzęt a ja pójdę się przebrać. —powiedział Cap i przechodząc koło mnie, nachylił się koło mojego ucha i zanim zniknął mi z pola widzenia zdążył powiedzieć:

—Dokończymy naszą rozmowę po treningu. —i tyle go widzieli. Wyszłam szybko z sali i wchodząc do windy nacisnęłam guzik z piętrem mieszkalnym.

Chciało mi się płakać. Tak cholernie chciałam wyrzucić swój ból całemu światu, ale wiedziałam, że nie mogę. Nie potrafiłam wyrzucić swoich emocji, nigdy tego nie robiłam. Nie mogłam uwierzyć w informacje jakie znalazł Bucky. To nie mogło być prawdą. To musiały być sfałszowane papiery, ktoś sobie ze mną tylko pogrywa. Tak bardzo chciałam w to wierzyć, ale nie. Najgorsze dopiero miało nadejść. A ja nie byłam przygotowana na taką bitwę.

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz