Rozdział 48

1K 50 7
                                    

—Tori? —obudziło mnie pukanie do drzwi. Zignorowałam osobę, która coś ode mnie chciała i usilnie starałam się zasnąć z powrotem. Jednak ten ktoś był jak wrzód na dupie.

—Dobra, uwaga wchodzę.

Mruknęłam niezadowolona, lecz dalej leżałam w tej samej pozycji. Miałam skrytą nadzieję, że towarzysz roku odczyta prawidłowo mój przekaz i da mi spokój. Ale jak to mówią, nadzieja matką głupich.

—Czego? —spytałam cicho i nie poznałam własnego głosu. Brzmiałam jakbym połknęła zardzewiały traktor. Jeszcze tego mi brakowało żebym była chora. Poczułam jak materac ugina się pod ciężarem, ale dalej się nie ruszyłam. Zwyczajnie nie miałam na to ochoty.

—Pora wstawać. —usłyszałam.

—Kobieto przestań mnie budzić. Idź spać i się nie wydurniaj. —powiedziałam i przykryłam się szczelniej kołdrą. Doszedł mnie lekki śmiech i kolejne słowa.

—Jest 14:00 kochana, obiad zaraz będzie.

—Budzisz mnie w środku nocy o 14 bo jesteście głodni? Kobieto, co z Tobą nie tak? Nie jestem głodna, daj mi spokój. Ja tu śpię.

—Wiem. A mimo to czekamy na Ciebie żeby zjeść w towarzystwie wszystkich.

—To zróbcie sobie hologram. —wyszeptałam.

—Tori.

—Dobra, już. —odrzuciłam kołdrę na bok i usiadłam. Zakryłam twarz rękoma jakby miało mi to w czymś pomóc i usłyszałam jak niewdzięcznik wychodzi dodając na odchodnym.

—Za dwadzieścia minut będzie gotowe. —po czym drzwi się zamknęły i zostałam sama.

—Jak ja Was czasami nienawidzę. —jęknęłam i zebrałam się z łóżka. Jakby nie mogli zjeść beze mnie.

Kiedy ogarnęłam się w miarę możliwości i udałam się do kuchni, tam panował istny chaos. Stanęłam w progu i obserwowałam z lekkim szokiem jak Tony i Bruce się o coś sprzeczali, Nat nakrywała do stołu w czym pomagał jej mój dzisiejszy niewdzięcznik zwany Wanda, Vision stał i obserwował każdego chcąc chyba jakoś rozstrzygnąć spór, ale jego zadanie zostało odebrane przez Steve'a, Bucky siedział przy stole wraz z Clintem, który starał się zachować powagę. Zastanawiałam się czy wejść i ich ogarnąć czy czekać aż sami się zorientują, ale postawiłam na opcję numer jeden.

—Nie wiem o co tu chodzi ferajna, ale z tego co wiem to miałam tu przyjść żebyście zjedli obiad, a nie po to żebyście skakali sobie do gardeł. Więc z łaski swojej Tony zamknij jadaczkę, bo jak znam życie to Ty zacząłeś i daj biednemu doktorkowi spokój. A teraz siadać na tyłkach bo jakbyście nie zauważyli Nat i niewdzięcznik nakryli do stołu. —podeszłam do Barnes'a, poklepałam go po ramieniu w geście przywitania i usiadłam obok Rogersa. Clint się zaśmiał zaś reszta posłuchała mojego wywodu i usiadła razem ze mną.

—Ciebie też miło widzieć, śnieżynko. —powiedział Bucky i zaczął jeść. Spojrzałam krytycznie na staruszka, któremu uśmiech malował się na twarzy i powiedziałam oskarżycielsko.

—Czyli słyszałeś mnie wczoraj. Musiałeś rozpowiedzieć?

—Wybacz, ale to było urocze. —powiedział i również na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się lekko kręcąc głową.

—Wcale nie było. To była moja własna prywatna rozmowa, nie musiałeś podsłuchiwać.

—Rozmowa? Rozmawiałaś sama ze sobą? —spytał uśmiechając się szerzej. Przewróciłam oczami na ten drobny szczegół.

—Tak, wiesz, czasami trzeba porozmawiać z kimś inteligentnym. —w tym momencie stało się coś czego nie przewidziałam. Wszyscy zaczęli się śmiać, Clint udławił się jedzeniem a Tony opluł się kawą.

Mysterious girl //Avengers FF ( TOM I )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz