191007

8 1 0
                                    

W weekend zjadłam bardzo dużo więc nie dziwię się, że przytyłam. Naprawdę można powiedzieć, że poddałam się na te dwa dni, ale teraz wracam już do "normalności"

W poniedziałki niestety wstaję o tej samej godzinie co młodsza siostra, a co za tym idzie, także moja mama. Musiałam oczywiście zjeść śniadanie.

W szkole jak zwykle chciałam się zabić, ale w sumie poniedziałki nie są aż takie złe. Najgorsze są wtorki i czwartki, bo mam wtedy niemiecki i PP, a w czwartki to już w ogóle, bo dochodzi do tego WOS i WOK.

W ogóle moja rodzina uważa, że ja się za bardzo przejmuję ocenami z nieważnych dla mnie przedmiotów. Jest to po części prawda, ale na przykład jutro mam kartkówkę z PP i się w ogóle nie uczyłam. Jakby akurat z tego przedmiotu mi wystarczy 2.

Niby miałam dzisiaj WF, na którym się nawet zmęczyłam, ale nie liczę go z dwóch powodów. Po pierwsze, byłoby to zwyczajnie trudne policzyć nawet zbliżoną ilość spalonych kalorii, a po drugie, mniej więcej o 17/18 poszłam do kuchni i zjadłam parę łyżek lodów i wychodzę z założenia, że się to mniej więcej wyrównuje.

W domu okłamałam mamę, że sobie kupiłam obiad w szkole i nie będę jeść teraz, ale zważając na to, że ostatnio jadłam bardzo dużo i po prostu bałam się napadu (który jednak można powiedzieć, że objawił się w postaci tych lodów) także zjadłam trochę cukini duszonej z cebulą i curry.

Muszę się przyznać, że najbardziej mnie ciągle ciągnie do wszystkiego co słodkie. Okropne uczucie i nie wiem co z tym fantem zrobić, bo wszystko co słodkie ma dużo kalorii. Jasne, owoce nie mają aż tak dużo, ale to też nie jest taka słodycz o jaką mi chodzi. Niestety moje ciało jest przyzwyczajone do takich rzeczy i staram się to poskromić, ale obawiam się, że w końcu wybuchnę i zjem cały cukier jaki znajdę w domu.

Pisząc to czuję się jak najgorszy grubas i taka jest rzeczywistość. Może nie czuje tego jak patrzę w lustro gdy mam na sobie ubrania, bo wtedy nie wyglądam aż tak źle, ale wieczorami mam ochotę obciąć sobie brzuch na płasko.

Chciałabym zejść poniżej 60kg jak najszybciej.

Patrzyłam dzisiaj na koreańskie przepisy dań, bo fajnie byłoby coś ugotować. Lubię to robić i może będzie jeszcze trudniej żeby się powstrzymać od jedzenia, ale zawsze mogę zjeść tylko trochę i powiedzieć, że podjadałam w trakcie. Byle by to naprawdę było kłamstwo. Na razie jednak planuje zrobić burrito i jutro jadę po składniki.

Tak się jednak napaliłam na tą kuchnię koreańską, że chcę w środę póść do jakiejś restauracji i zamówić bibimbap i kimchi. Przynajmniej to pierwsze ma milion kalorii i bardzo mnie boli myśl o tym, ale jeszcze silniejsze jest pragnienie zjedzenia czegoś takiego.

Waga 63,2kg

Bilans
Śniadanie (6:20)
Pół kajzerki 74kcal (25g)
Masło 43kcal (6g)
Salami 40kcal (16gl
Pomidorki koktajlowe 1kcal (10g)
Obiad (16:10)
Cukinia i cebulą duszone w przecierze pomidorowym i curry 23kcal (86g)
Łakotki x2 134kcal (28g)

Razem 315/550kcal

Dzisiaj nie losuję żadnego pieniżka w ramach rekompensaty jakiejkolwiek za ten weekend.

Dobranoc

I'm fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz