Chciałam zrobić podsumowanie, ale kalendarz miał aktualizację i teraz działa trochę inaczej, ale najprawdopodobniej zrobię później podsumowanie listopada. Najważniejsze, że waga mimo wszystko ostatecznie spada. W mediach macie wykres wagi z października.
Zacznijmy od piątku, który był dniem wolnym. Dzień Wszystkich Świętych jest ważny. Dla niektórych osób. Narazie nikt bardzo mi bliski nie umarł, dlatego powiem szczerze, że nie obchodzę tego święta w ogóle. Tym bardziej, że najbliższy cmętarz, na którym leży ktoś z mojej rodziny znajduje się około 300km ode mnie.
Ale przejdźmy do rzeczy ważnych. Nie było bardzo (zważając na to, że musiałam zjeść wszystkie posiłki) źle do wieczora (około 600kcal), ale siostra zaproponowała mi obejrzenie horroru. Także do 600kcal trzeba doliczyć wieczorne objadanie. Myślę, że ostatecznie było ponad 1000kcal i to nie o małą sumę.
W sobotę sytuacja się powtórzyła więc też było ponad 1000kcal.
I wtedy przyszła niedziela. Tego dnia rano ważyłam jeszcze równe 61kg. Na obiad była pizza... Nie zjadłam jej bardzo dużo, ale to i tak już mnóstwo kalorii. Ponadto każda pizza jest inna więc nie da się dokładnie obliczyć ile zjadłam. Wieczorem też oczywiście się nie powstrzymałam. Bolał mnie po tem brzuch.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że mój ruch przez te dni ograniczał się do:... W sumie to do niczego. Leżałam w łóżku. Nawet się nie uczyłam, chociaż jutro mam sprawdzian z historii. Pewnie będzie jedynka, ale serio. Nie chcę mi się uczyć do historii, a jedyny wymóg to zdać. Mam dwie lepsze oceny więc mogę sobie na to pozwolić.
Dzisiaj rano zjadłam też pizze. To takie okropne uczucie teraz jak o tym myślę. Miałam dzisiaj nie jeść w ogóle. Pisząc to jadę do domu i chcę się tym zmotywować aby już niczego innego nie jeść, bo pewnie nie będzie mi się chciało aktualizować później.
Mam w planach poćwiczyć, ale ostatnio mam pewien problem zdrowotny, który dość mocno ogranicza zakres ćwiczeń. Najgorsze jest to, że nie mogę zbytnio biegać i skakać czyli robić rzeczy, które najbardziej spalają kalorie. Ale będę robić brzuszki, przysiady... I ćwiczyłam na WF. Było okropnie, ale co się będę rozpisywać. Coś tam się zmęczyłam chociaż.
Waga 61,8kg
No po prostu świetnie.
Bilans
6:00
Pizza 595kcal (200g???nwm+trochę później omówione w następnym rozdziale?)(ale kto wie czy to jest poprawne)Ćwiczenia -73kcal (ale to też jest tak naprawdę zagadka, bo to WF)
Możecie trzymać kciuki za to, że już niczego nie zjem.
Dobrego dnia.