Moja młodsza siostra musiała dzisiaj wstać o podobnej godzinie co ja, wiec niestety wstała też moja mama. Przez to musiałam zjeść śniadanie, ale ograniczyłam je do minimum. Nawet zrezygnowałam z części, którą sobie uszykowałam po tym jak zobaczyłam liczby na wadze.
Szkoła minęła mi spokojnie. Bez żadnych myśli samobójczych. Jestem tylko zdziwiona, bo byłam niezadowolona z WF. Ale jak to? Byłaś zdziwiona?
Powodem zdziwienia nie był sam fakt niezadowolenia, a jego przyczyna. Ja po prostu czułam niedosyt. Miałam ochotę zmęczyć się, pobiegać, robić brzuszki czy coś takiego, a nie rzucanie do kosza raz na 5 minut. To nie był zwykły mecz tylko ćwiczenia i niby wszystko spoko, ale miałam wtedy nastrój na jakiś wysiłek fizyczny. Tym bardziej, że doskwierały mi zakwasy z poprzednich dni.Nie dziecię się, że miałam po kilku ćwiczeniach zakwasy, bo prawie całe wakacje przeleżałam w łóżku jedząc kaloryczne rzeczy. Najgorzej u mnie z "mięśniami" brzucha. Dzisiaj już przy pierwszym brzuszku odczuwałam dość mocny ból.
Mam teraz wenę na aktywność fizyczną i spalanie kalorii więc wracając że szkoły miałam w planach pójść pieszo na któryś z kolei dalszy przystanek lub/i wysiąść na wcześniejszym. Jednak moje ambicje zostały zniszczone przez deszcz. Było mi tak zimno, że tylko pognałam na najbliższy przystanek.
No cóż. Myślę, że będę jeszcze miała okazję, żeby wykorzystać ten pomysł.
Na obiad znowu miałam makaron z grzybami. O dziwo wcale nie mają one tak mało kalorii, a jak się do tego jeszcze doda śmietanę i cebulę to już w ogóle. W mojej głowie pojawił się na moment pomysł żeby po zjedzeniu jedynie sałaty odejść od stołu, ale jak na złość musieli się wtedy wszyscy zleźć. Także skończyłam z, małą bo małą, ale jednak, porcją grzybów w brzuchu.
Muszę się przyznać, że znowu zrąbałam sprawę wieczorem. Zjadłam kolacje, a przecież tak bardzo pragnę zobaczyć mniejsze liczby na cholernej wadze. Myślę, że te pierwsze stracone 3kg były efektem nagłej zmiany lub nwm, nie znam się, ale jakiś taki pierwszy skutek odchudzania i teraz będzie o wiele trudniej. Bardzo bym chciała do nowego roku zejść poniżej 60kg, ale nie wiem czy mi się uda jeżeli codziennie będę się tak obzerać na kolację.
Przed tym ostatnim posiłkiem zrobiłam parę ćwiczeń, ale wątpię czy odniosły one jakikolwiek skutek. Jednak po kolacji poczułam takie wyrzuty sumienia, że przycisnęłam się i pocwiczyłam tak na poważnie. Może nie wykonywałam wszystkich ćwiczeń ze szwajcarską dokładnością, ale były to takie rzeczy, przy których cały czas wykonywałam ruchy skokopodobne lub byłam na lekko zgiętych nogach więc i tak zdążyłam się zmęczyć. Po przerobieniu takiego jednego, dość intensywnego treningu (oczywiście z yt) zrobiłam jeszcze 40 pajacyków, 30 przysiadów, 20 brzuszków i 10 pompek. Może nie za dużo, ale już wtedy byłam, nie wyczerpana, ale spociłam się bardziej niż na kilku ostatnich WF'ach.
Jest już strasznie późno więc nie będę się niepotrzebnie rozpisywać.
Waga 63,5kg
Jest to słaby wynik i jestem tego świadoma. Nie wiem czy jutro, bo będę miała mało czasu, ale chcę się pomierzyć, żebym mogła obserwować zmiany jeszcze dokładniej.
Co zjadłam
Śniadanie (6:00)
Śliwki 20kcal (45g)
Ciasto drożdżowe 29kcal (10g)
Obiad (16:10)
Makaron 131kcal (100g)
Grzyby 71kcal (150g)
Sałata 2kcal (15g)
Pomidory 5kcal (30g)
Kolacja (18:40)
Kawałek ziemniaka 26kcal (30g)
Pół bułki indyjskiej 105kcal (50g)
Szynka 24kcal (15g)
Banan 97kcal (110g)Razem 510/650kcal
Ćwiczenia -305kcal
(razem z WF)Dobranoc.