191002

11 1 0
                                    

Jakby ktoś nie widział to zaktualizowałam poprzedni rozdział.

Dzisiaj był bardzo zrąbany dzień jeśli chodzi o dietę. Zaczęło się już rano kiedy po tym jak zadzwonił mi budzik o 4:30 potem o 5:00 i 5:30, abym trochę poćwiczyła przed szkołą, stwierdziłam, że idę spać dalej.

Także spałam ponad prawie 8h i się nawet wyspałam, bo ostatnio to moim maksimum było 7h.

Jednak porażki się tam nie skończyły. Zjadłam śniadanie. To był chyba największy błąd tego dnia, bo myślę, że to on nakręcił mnie na późniejsze działania. Nie zjadłam jakoś mega dużo, ale mogłam niczego nie jeść.

Miałam w szkole dziś zaliczenie z musztry i spoko mi poszło, dostałam 5- także bardzo fajnie. Oprócz tego miałam sprawdzian poziomujący z matmy z zadań otwartych (zamknięte były wczoraj) i wydaje mi się, że będę miała 100%. Ja po prostu uwielbiam matematykę, bo nie trzeba zapamiętywać jak na jakiejś historii.

Miałam dzisiaj tylko 5 lekcji więc o 13:30 byłam w domciu. Już o 14 był obiad. Naleśniki i wczorajsza zupa. Zjadłam jedną chochlę, ale to jest bardzo kaloryczne danie.

I dopiero wtedy się zaczęło. Chyba o 16 zjadłam "przekąskę", która też nie była kompletnie potrzebna. Potem chciałam poćwiczyć, żeby trochę spalić, bo nie miałam nawet dzisiaj WF, ale jakoś mega mi się nie chciało. Następnie zrobiłam rzecz jeszcze głupszą, mianowicie uszykowałam sobie kolację. I co z tego, że nie zjadłam całej, skoro to i tak było już multum jedzenia.

Tak się załamałam, że poszłam do łazienki i wszystko zwróciłam. Znaczy pewnie nie wszystko, ale myślę, że większość, więc nie liczę tego już do bilansu, bo nie wiem ile miałabym zapisać.

Ale to mi nie wystarczyło i zaraz zebrałam się w kupę i zrobiłam serię ćwiczeń "na szybkie spalanie tłuszczu", "na chude nogi" i jakieś rozciąganie całego ciała. Byłam zmęczona chociaż teraz żałuję, że nie zrobiłam potem jeszcze chociaż tych 20 brzuszków.

Jak wstałam po robieniu tych ćwiczeń, to miałam chyba najdłuższe mroczki w moim życiu i już myślałam, że się przewrócę, ale na szczęście nic takiego się nie stało.

Jeśli odejmę spalone kalorie w tych ćwiczeniach to się niby mieszczę w limicie, ale jak dla mnie to i tak jest porażka. Muszę się ogarnąć z tymi kolacja i cholernymi po prostu przestać je jeść. Nawet już wiem co może mnie powstrzymać, albo zauważyłam, że już po jednym/dwóch gryzach odechciewa mi się jeść więc muszę sobie robić tak z 10 razy mniejsze porcje.

Cały czas boję się tego wyjazdu, a najbardziej... Nie no w sumie to boję się i restauracji i podwieczorka i kolacji i śniadania i obiadu i wszystkich posiłków.

Jednym z nielicznych zalet jest to, że znajduje się tam pianino i będę mogła poćwiczyć, ale nie wiem czy będę miała czas, bo sama jazda w jedną stronę to 3/4h (z Warszawy do Poznania), a ja mam milion zapowiedzianych sprawdzianów i kartkówek.

Jeżeli macie jakieś rady co do tego wyjazdu to byłabym bardzo wdzięczna 💜

Waga 62,9kg
Niby najmniej jak na razie, ale po dzisiejszym bilansie nie będzie już tak kolorowo. W ogóle wspominałam o pomiarach, ale dzisiaj zapomniałam, a w następne dni mam mało czasu, a poza tym muszę znaleźć metr i jakoś niepostrzeżenie zanieść go do łazienki.

Co zjadłam czyli dlaczego jestem taka gruba

Śniadanie (6:00)
1/4 bułki z ziarnami 45kcal (17g)
Pół łyżeczki miodu 32kcal (12g)
Pół banana 44kcal (50g)
Obiad (14:00)

Zupa porowa 231kcal (200g)
"przekąska" (16:30)
Bieluch z cukrem 71kcal (40g)
Łakotki owsiane 67kcal (15g)
Naleśnik 78kcal (35g)
Banan 80kcal (90 g)
+Kolacja, której się pozbyłam (19:20)
Pół bułki z ziarnami
Prażony słonecznik z miodem

Razem 648/550kcal

Tak dokładnie.

Ćwiczenia -210kcal

Dobranoc.

I'm fineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz