To tak, na śniadanie zjadłam plasterek kiełbasy. Myślę, że codziennie będę jadła jakąś taką mini rzecz, żeby żołądek zaczął działać i ogólnie uaktywnił się metabolizm. Nie wiem w sumie czy tak to działa, ale coś tam mi świta, że chyba tak.
Dzisiaj było już dość zimno. Założyłam rękawiczki bez palców. Bardzo mi się podobają.
Okropna rzecz spotkała mnie kiedy jechałam do szkoły. Wysiadam z tramwaju i idę do metra już taka zadowolona, że za 20min będę w szkole i będzie cieplutko, a tu nagle na drzwiach kartka, że trzy stacje nie działają T_T więc idę na przystanek autobusowy, na który ma niby przyjechać autobus, kursujący zamiast metra. Oczywiście też trochę zajęło mi ogarnięcie, że taki jeździ i gdzie mogę do niego wsiąść.
Jak się pewnie domyślacie miliony ludzi czekają na ten autobus, a on już jest pełny jak przyjeżdża. Udało mu się wepchnąć do trzeciego jaki się pojawił, tyle było ludu. Był taki ścisk, że jakaś kobieta prawie zemdlała, ogólnie koszmar.
Przez to całe zamieszanie prawie się spóźniłam na lekcje, a jak pedziłam pieszo to sobie zdarłam skórę.
Dobra, szkołę pozwólcie, że ominę. Ewentualnie mogę powiedzieć, że dostałam 4 z testu z biologii i no spoko.
Wróciłam do domu o 16 mniej więcej, więc zdążyłam tylko zjeść obiad i na zajęcia. Ale najpierw powiem kilka słów o obiedzie. Stwierdziłam, że zjem taką w miarę normalną porcję, bo może to pomoże mi z niejedzeniem kolacji. Nie myliłam się. Także nałożyłam sobie małą porcję, ale potem jeszcze dołożyłam odrobinę.
O 17 miałam fortepian i ogólnie najgorzej jest z rozluźnienie nadgarstka gdy jeden palec musi być spięty. Nawet spoko mi już wychodzi czytanie podstawowych nut.
Wracam do domu, ale o 18:30 jest joga, więc też nie mam zbytnio na nic czasu. Spowrotem byłam mniej więcej o 20:15, bo te zięcia trwają 1,5h. Medytacja + ćwiczenia.
Jak wróciłam to zrobiłam jeszcze 100 przysiadów, 50 brzuszków i 35 damskich pompek. Gdybym robiła zwykłe to 10 byłoby maks, ale kiedyś się na nie przeniosę.
Waga 62,6kg
Myślę, że największym czynnikiem wpływającym na (jak dla mnie) szybki spadek wagi jest to, że jeszcze miesiąc temu byłam w stanie zjeść 5 razy więcej i w ogóle się nie ruszałam. Dlatego jak teraz robię to co robię to jest to ogromna zmiana dla organizmu.
Co zjadłam
Śniadanie (6:00)
Plasterek kiełbasy 15kcal (5g)
Obiad (16:00)
Ryż basmati 161kcal (140g)
Mięso z indyka 102kcal (60g)
Sos śmietanowo-ziołowy 158kcal (100g)
Owsiane ciastko łakotki 67kcal (14g)Razem 503/500kcal
Ćwiczenia -197kcal
W ogóle wpadłam na taki pomysł żeby nagradzać siebie za jakiś dobry wynik. Myślę, że spoko będzie jeżeli będę wyjmować że skarbonki lodową monetę, jeśli zjem mniej niż 500kcal i spalę chociaż 100kcal. Te pieniądze będę mogła wydać 9 dnia każdego miesiąca (ponieważ 9 lipca mam urodziny) na co będę chciała !łącznie z jedzeniem! Ale oczywiście też bez przesady, że sobie kupię paczkę żelków i zjem całą jednego dnia tylko np.: jeden żelek dziennie lub też za jakiś wynik, ale już są kupione.
Jeszcze jak bilans już cały tym razem już z ćwiczeniami zejdzie poniżej 100kcal, to następnego dnia jem coś dodatkowego (oczywiście to jest możliwość, a nie konieczność) typu większe śniadanie, albo większy kawałek mięsa na obiad lub posłodzona herbata czy coś w tym stylu i nie robię tego tylko ze względu na nagrody, ale też, ponieważ zauważyłam, że jak jakiegoś dnia zjem bardzo, ale to bardzo mało to następnego mam większe prawdopodobieństwo na napad więc po prostu wtedy zjem trochę więcej.
Oki, myślę, że to już będzie koniec. Dobranoc.